- Pier Giorgio i Roderick
- Wyzwania
- Odnalezione zaufanie
- Wschodnie sumienie
- Bieg ku zdrowiu
- Fajna mama
- Zanim będzie za późno
- "Piję, bo..."
- Mnie się udało
- Proponuję to, co ksiądz Bosko
- Droga powrotu
- To tylko narzędzie
- Moje chatowanie
- Kiedy jest wszystko jedno
- Odzyskałem nadzieję
- Nazwa nie ma znaczenia
- Nie potrzebni mi nowi mesjasze
- To nie wina muzyki
- Sposób na wakacyjny spływ kajakowy
- Kto tu rządzi?
- Przez szczyty górskie ku szczytom świętości
- Od filozofii po oratorium
- Przez pustynię i po wodzie
- Błyskawiczny Kurs Modlitwy
- Szkoły salezjańskie
Proponuję to, co ksiądz Bosko
Rozmowa z ks. Andrzejem Szpakiem SDB – duszpasterzem młodzieży i organizatorem pieszych pielgrzymek „Młodzieży Różnych Dróg” na Jasn
strona: 14
Jest Ksiądz wśród młodzieży zagrożonej i uzależnionej od ponad 20 lat. Dlaczego młodzi ludzie biorą narkotyki?
Powody są różne. Bardzo łatwy dostęp do narkotyków, niedoinformowanie. Możemy oczywiście wymieniać: uwarunkowania społeczne i osobowościowe, jakieś kompleksy, niedowartościowanie, brak prawidłowej miłości samego siebie. To wszystko oczywiście też, ale głównie brak Boga, brak ładu moralnego i pustka duchowa.
Problemy w rodzinach?
Od tego się zaczyna. Bardzo często trudności z ojcem. A w tej chwili często nadmiar pracy 12-14 godzin i dzieci samotne, nie mają ojca. Zrobiliśmy kiedyś krótki film. Rozmawiam w nim z ojcem, który pyta: Jakie on mógł mieć problemy? On miał wszystko. I to zdanie posłużyło nam za tytuł filmu.
A czy są rodzice, którzy mogą być spokojni, że ich dziecko nie będzie brać, czy raczej nie ma reguły?
Wydawałoby się, że w rodzinach katolickich – ale nie tylko z nazwy – nie będzie takich problemów. Okazuje się, że bardzo trudno o rodzinę bez różnych nieprawidłowości, niekoniecznie patologii. Jeśli jednak rodzina jest zdrowa, pełna, jest rodzeństwo – tam zagrożenie jest mniejsze. I nawet gdyby się pojawiło niebezpieczeństwo, to dziecko ma do czego wracać. Bo ma model, ma się na czym oprzeć. Jeśli rodzina jest nieprawidłowa, to nie ma do kogo wrócić.
Ile razy trzeba wziąć narkotyk, żeby się uzależnić?
Znam takich, którzy uzależnili się po pierwszym razie. Jak utrafi się w odpowiedni stan psychiczny i poda odpowiednią porcję, taką w sam raz – już jest uzależnienie. Za dużo, to zwymiotuje, za mało – nie zadziała. Wśród hipisów, których znałem kryli się tacy, niby nie całkiem jeszcze uzależnieni. Najpierw mówili, że sportowo tak sobie grzeją, a potem, że nie ma sportowego grzania, kto grzeje i tak stanie się narkomanem.
A jak widzimy młodego chłopaka czy dziewczynę i wiemy, że zaczyna brać, to co wtedy? Co my jako salezjanie możemy zrobić?
Człowiek leczy człowieka. Trzeba się jemu troszeczkę poświęcić. Nastawić na reedukację, resocjalizację, terapię duszy. Trzeba zaadoptować pomieszczenie, widzieć, że taki koś przyjdzie i mieć dla niego przygotowaną grupę alternatywną. Masz tutaj studio nagrań. Umiesz? To graj – na gitarze, na trąbce, bębnij. Masz zdolności malarskie? Maluj! Ksiądz profesor Majewski mówił: Co to jest system uprzedzający księdza Bosko? Wyzwalać w młodzieży dobro. Najkrótsza definicja. Z doświadczenia oratorium powiem jedno… Mieliśmy przez 5 lat takie oratorium w pokoju pani Jasi Śmigielskiej. Z pięć tysięcy młodzieży przewinęło się przez jej prywatne mieszkanie. I która forma była najskuteczniejsza? Grupa modlitewna. Jeżeli w oratorium nie będzie – jestem tego pewny – mocno rozwiniętej modlitwy, to nic nie wyjdzie. Modlitwa, nauka lub praca, zabawa z przyjaciółmi - aż do samodzielności.
Czyli oratorium?
Tak, ale oratorium ma przede wszystkim zapobiegać. W wielu parafiach to się dzieje, ale szczególnie w salezjańskich powinno być zawsze. Przeróżne sekcje: i tańca i muzyczna, sportowa, turystyczna, teatralna. Wystarczy zwyczajna dynamiczna asystencja salezjańska – być z nimi i do Jezusa prowadzić. Jeżeli jest oddany dobru młodzieży proboszcz, zaangażowany, taki święty Jan Vianney, to i efekty są. I parafia się nawraca i z sąsiednich przyjadą i księża też się nawracają, bo ktoś dostał takiego kopa z nieba, że tym żyje. Tak było z księdzem Bosko, św. Faustyną, św. Terenią. żyli na swój sposób zbawianiem dusz. I żyją nadal.
I to wystarczy, żeby pomóc narkomanowi?
Kto chce pomóc, musi być bardzo silne zaangażowany w Boga. I w człowieka. Może to być matka, dziewczyna, ksiądz, kolega, czyjeś świadectwo. Jeżeli narkomani się nawracają, to przez dobre środowisko, przez dobrych liderów, ludzi z zewnątrz. Jeden wierzący lekarz z Częstochowy, powiedział narkomanowi: Słuchaj, ja ci nie dałem rady, ale obiecaj mi, że będziesz codziennie chodził przez 3 miesiące do Komunii św. Do Spowiedzi. I będziesz się modlił. I ten wyszedł z nałogu. Było kilku takich narkomanów, którzy się nawrócili na Jasnej Górze i zaczęli nawracać innych przez modlitwę. Tak powstał Ośrodek Betania. I wiele innych na świecie.
No tak, ale czy to nie są emocje? Na jak długo wystarczą?
Trzeba powolutku. Zacząć od tego, co jest, a potem to życie chrześcijańskie kontynuować przy ołtarzu! Pewnie, że to jest trudne, bo trzeba potem iść do pracy czy do szkoły. Ale oni zaczynają to z czasem rozumieć i chcieć. Taki Mumin – gdyby nie jeździł do nas na zloty i gdyby się nie spowiadał systematycznie, to by się zaćpał zupełnie. A teraz jest asystentem na uniwersytecie. Czyli można.
Wciąż wraca Ksiądz do roli wiary…
Bo to łaska Boża działa. Znam kilkadziesiąt przykładów, gdzie łaska Boża z całym organizmem życia nadprzyrodzonego zastąpiła nałóg. Jeżeli wewnątrz nie ma pomocy, jaka płynie z ciągle podtrzymywanej łaski, to całe życie duchowe runie. Profesor Olejnik z ATK tak mi powiedział: Niech Ksiądz dziękuje Bogu, że matka dała Księdzu prostą wiarę. To nie seminarium tego Księdza nauczyło. Ja proponuję tylko to, co ksiądz Bosko. On nic nowego nie wymyślił – rozwinął kult Eucharystii, kult Marii Wspomożycielki, a więc różaniec, bez którego nie wyobrażał sobie wychowania. Wolałby zamknąć wszystkie internaty, niż zlikwidować różaniec w swojej metodzie. Założył też orkiestrę, drukarnię i co tylko można było wprowadził do swojego oratorium, żeby dzieciaki były zajęte, bo wtedy diabeł nie ma dojścia… Tak mnie uczono, jak byłem młodym chłopakiem… Skaczcie na głowie, róbcie co chcecie, byle byście nie grzeszyli. Ażeby zawsze żyli w „wolności Synów Bożych”, to duszpasterz, duchowny czy świecki, musi nieustannie używać darów Ducha Świętego i wyobraźni miłosierdzia.
rozmawiał
ks. Andrzej Godyń SDB