- Bóg się rodzi w Agartali
- Od redakcji
- Jeśli przyjmiemy do końca to, czego nauczał Jan Paweł II, możemy spokojnie patrzeć w przyszłość
- ŻYWY POMNIK Jana Pawła II
- Nie zgub dziecka w sieci
- ZAMBIA: Pasterka w języku bemba
- LIBAN BOISKO, CZYLI PERSPEKTYWY PRACY DLA MŁODYCH
- Postanowiłem spisać wszystko… (Łk 1,1)
- CZYNNIKI UTRUDNIAJĄCE BUDOWANIE AUTORYTETU NAUCZYCIELA
- Komputer. Co w zamian
- Wirtualna rzeczywistość – dlaczego jest tak zaborcza i zimna jak Królowa Śniegu?
- D: JAK DEZINFORMACJA
- NADMIAR BODŹCÓW JEST SZKODLIWY
- Lekcje religii w kryzysie (?)
- Wobec przemocy w internecie
- WIARA POD CHOINKĘ
- Wspomożycielka na Wileńszczyźnie
- Jeśli sam tego nie opowiesz…
- Niezależność Kościoła
Niezależność Kościoła
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Kościół, jeśli ma zachować znaczenie publiczne, musi się wybijać na polityczną niezależność od każdej partii, także tej, która deklaruje chrześcijańskie wartości.
Biskupi są od tego, by piętnowali każde działanie niezgodne z Ewangelią, a nie by budowali poparcie dla kogokolwiek. Głos Kościoła nie jest od tego, by wspierać partie polityczne, ale by głosić Ewangelię i bronić wartości fundamentalnych.
Przykładem, ważnym i koniecznym, takiej postawy jest stanowisko przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Stanisława Gądeckiego w sprawie aborcji eugenicznej. Hierarcha ostro i zdecydowanie skrytykował Trybunał Konstytucyjny i podkreślił, że ci, którzy odpowiadają za to, że nie znalazł on czasu na zajęcie się sprawą aborcji i którzy odpowiadają za to, że skarga poselska z poprzedniej kadencji przepadła, ponoszą poważną odpowiedzialność moralną za to, co się wydarzyło. „Jako katolicy na początku każdej mszy św. wypowiadamy słowa spowiedzi powszechnej. Mówimy o grzechach popełnionych myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem… Zaniedbanie powoduje często nieodwracalną krzywdę w stopniu nie mniejszym niż złe działanie. Brak decyzji Trybunału Konstytucyjnego sprawia, że w kolejnych latach zabijane będą setki dzieci, tylko dlatego, że są bezbronne i poszkodowane przez los” – napisał arcybiskup. Mocne słowa skierował także do polityków Prawa i Sprawiedliwości. „Wyrażam jednocześnie moje rozczarowanie z powodu niedotrzymania, jak dotąd obietnicy wyborczej złożonej kiedyś przez partię rządzącą o ochronie życia od poczęcia” – przypomniał arcybiskup i na koniec zadał pytanie, czy w polskim parlamencie są jeszcze sprawiedliwi, którzy będą bronić życia. „W biblijnym dialogu Boga z Abrahamem pada pytanie o dziesięciu sprawiedliwych, których obecność może uratować miasto. Polska pyta dzisiaj o tych dziesięciu sprawiedliwych, których potrzebuje nasza Ojczyzna, aby móc się prawidłowo rozwijać, chroniąc sprawiedliwie życie wszystkich swoich obywateli” – napisał. To ostre słowa, ale ważne, mocne i jednoznacznie pokazujące, co w tej sprawie myśli Kościół. Dobrze, że padły, szkoda tylko, że po wyborach. W polityce tak się bowiem składa, że naciskać na partię rządzącą można przed wyborami, gdy składa ona obietnice, gdy rozlicza się ją z lat poprzednich; gdy próbuje się naciskać po wyborach, szczególnie wygranych, to sprawa zazwyczaj jest przegrana. Oby tak nie było w tej sprawie. Jeśli jednak coś cieszy to fakt, że w ogóle doczekaliśmy się w tej sprawie głosu wobec rządzącej partii i że dla Kościoła nadal jest to sprawa istotna. Teraz czas na działania świeckich katolików, którzy – jeśli chcą, aby sprawa wróciła na wokandę, nie mogą odpuszczać politykom. Listy, protesty, naciski to absolutna podstawa.
Najgorszą zaś z możliwych postaw jest nieustanne podkreślanie, że nic nie można zrobić, że wybieramy najlepszą z opcji i że nie wolno od niej niczego wymagać, bo to jej szkodzi. Jeśli będziemy to nieustannie powtarzać to politycy uznają, że naprawdę nic już nie muszą robić, że wszystko, co jest do zrobienia to gadanie, bo z działań nikt ich nie będzie rozliczał. Nacisk społeczny w tej sprawie jest ważny także dlatego, że poniechanie go, ustanie oznacza, że to my zaczynamy grzeszyć zaniedbaniem… Warto o tym pamiętać.