- Słuchanie, które jest przyjęciem i osobistym spotkaniem
- Od redakcji
- Jana Pawła II i ludzi młodych łączyła szczególna więź
- Dobra szkoła? Katolicka!
- Niebezpieczeństwa internetu
- BANGLADESZ: Odważ się być dobrym
- BURUNDI PROJEKT CENTRUM EDUKACYJNO-KATECHETYCZNEGO
- Czas Jezusa Chrystusa i czas głoszenia Dobrej Nowiny
- RODZAJE I POSZUKIWANIE autorytetu
- Skuteczni rodzice
- Kultura konsumpcji – dlaczego aż tak medialna?
- B: jak Biblia
- Zaniedbanie w rodzinie
- O mistrzostwie pedagogicznym słów kilka...
- Wobec zagrożeń kulturowych
- Dwa skrzydła do nieba To prawie niemożliwe iść do Jezusa bez Maryi
- Msze św. W INTENCJI BEATYFIKACJI abpa Antoniego Baraniaka
- Czytajmy Sienkiewicza
- Wierność Duchowi Świętemu czy duchowi świata
Wobec zagrożeń kulturowych
ks. Marek Chmielewski sdb
strona: 24
W sierpniu uczestniczyłem w „Letniej szkole języka niemieckiego” zorganizowanej przez diecezję Mainz, w której obecnie pracuję. Jeden z bloków roboczych poświęcony był współczesnej gwarze młodzieżowej. Wciąż mam kłopoty z niemieckim, ale przy tym temacie zupełnie się pogubiłem.
Cóż bowiem wynika z przetłumaczenia na polski takiego oto SMS-a: „Halo alo!!! Beka z tej sql. Sąd ostateczny. Fiza. Kosa gadała jak nerd jakiś. Ja, że to z Inta od cioci Wiki. A ona jak ziemia do Hiustona. Tylko wrzeszczy: Jesteś nolife! No to ja thx! Msh! Foch for ever!”? Zrozumiałem, że obok słownika niemiecko-polskiego potrzebny mi będzie także ten „niemiecko-polsko-młodzieżowy”. Po co? Aby z „młodzieżowego” na „nasze” przełożyć, że młodemu nie poszło na egzaminie z fizyki. Bardzo go to uraziło. Chwilowo sobie z tym nie radzi i ma żal do całego świata. Aby dotarło do mnie, jak on się czuje i czego mu potrzeba.
Młodym niełatwo dotrzymać kroku. Dotyczy to także zagrożeń, jakie pojawiają się w ich życiu. Staramy się, ale... Kiedy medycyna, prawo, edukacja zdołały „opanować narkotyki”, rynek był już zalany dopalaczami. Kiedy „dorosły świat” spierał się o sferę wychowania seksualnego, ideologia gender tylnymi drzwiami wprowadziła wiele nowych pytań, propozycji i postaw. Kiedy wychowawcy zadają pytania o to, jaki może być wpływ telefonu i komputera na młodych, oni od dawna siedzą zamknięci w escape roomie. Wciąż o krok przed dorosłymi. Co robić?
Jak zwykle szukam odpowiedzi u ks. Bosko. Przypomnę to, co opowiedział o swoim spotkaniu z Bartłomiejem Garellim. Grudzień 1841 r. Zakrystia kościoła św. Franciszka z Asyżu w Turynie. Kościelny brutalnie wygania na zewnątrz zziębniętego dzieciaka. Ks. Bosko zabrania mu tego i podejmuje serdeczną rozmowę z malcem.
Tę opowieść traktujemy zwykle jako historię początków oratorium. Teraz proponuję, aby odczytać ją w kluczu pytania o zagrożenia kulturowe młodzieży. Bartłomiej jest dzieckiem „kultury czasu”, czyli efektów szybkiej industrializacji i chaotycznej urbanizacji Turynu. Nie ma nikogo, żyje na ulicy, boi się dorosłych, nie ma nadziei na przyszłość. Nie pasuje do świata, w którym się znalazł. Ks. Bosko zdaje sobie sprawę, że chłopak ma się źle. Chce dobrze rozeznać jego sytuację. Robi to z uśmiechem, słucha, schodzi do jego poziomu. Pyta go o wiek, pochodzenie, rodziców, szkołę, wychowanie, wiarę, o to, z czego się utrzymuje. Po chwili ma obraz zagrożeń, na jakie ten jest wystawiony. Ulica, głód, przestępcy, wykorzystanie, analfabetyzm, bieda. Zainteresowanie, ciepły klimat, otwarcie księdza sprawiają, że chłopiec przestaje się bać i rodzi się w nim nadzieja. Przyjmuje zaproszenie do kolejnych spotkań i przychodzi, przyprowadzając kolegów. Z ulicy pełnej zagrożeń weszli do bezpiecznego domu ks. Bosko.
Nigdy „nie przegonimy” i nie wyeliminujemy zagrożeń młodzieży, jakie niesie ze sobą współczesna kultura. To nie znaczy, że stoimy na przegranej pozycji. Ks. Bosko pokazuje, że zagrożenie żeruje na utracie przez młodych zaufania do dorosłych, na młodzieńczych obawach o przyszłość, na trudnościach, jakie młodzi napotykają w procesie socjalizacji. Stąd niezmiennie potrzebują oni zaufania, rozbudzania nadziei, prostych i szczerych relacji. Zaufanie, nadzieja, towarzyszenie zamiast strachu przed zagrożeniami.
Pewna antylopa, ostrzegając swe dzieci przed tygrysem, nie żałowała w swych opowiadaniach najczarniejszych barw. Kiedy małe spotkały prawdziwego tygrysa, nie rozpoznały w nim drapieżnego zwierzęcia i padły jego ofiarą. „A tak je ostrzegałam – użalała się antylopa przed gazelą, która przyszła z kondolencjami. Wierzyłam, że moje czarne opowiadania wzbudzą w dzieciach lęk i przytrzymają w domu”. „Powinnaś je była raczej przygotować na spotkanie z drapieżnikiem” – odparła gazela.