- Słuchanie, które jest przyjęciem i osobistym spotkaniem
- Od redakcji
- Jana Pawła II i ludzi młodych łączyła szczególna więź
- Dobra szkoła? Katolicka!
- Niebezpieczeństwa internetu
- BANGLADESZ: Odważ się być dobrym
- BURUNDI PROJEKT CENTRUM EDUKACYJNO-KATECHETYCZNEGO
- Czas Jezusa Chrystusa i czas głoszenia Dobrej Nowiny
- RODZAJE I POSZUKIWANIE autorytetu
- Skuteczni rodzice
- Kultura konsumpcji – dlaczego aż tak medialna?
- B: jak Biblia
- Zaniedbanie w rodzinie
- O mistrzostwie pedagogicznym słów kilka...
- Wobec zagrożeń kulturowych
- Dwa skrzydła do nieba To prawie niemożliwe iść do Jezusa bez Maryi
- Msze św. W INTENCJI BEATYFIKACJI abpa Antoniego Baraniaka
- Czytajmy Sienkiewicza
- Wierność Duchowi Świętemu czy duchowi świata
O mistrzostwie pedagogicznym słów kilka...
ks. Albert Wołkiewicz
strona: 23
Nauczyciel mistrz centralną postacią…?
O mistrzostwie pedagogicznym nie można mówić w oderwaniu od koncepcji edukacyjnych. Od 1817 roku w edukacji króluje model pruski. To typowy przykład edukacji transmisyjnej jednokierunkowej. Tu nauczyciel mistrz jest centralną postacią. Tylko on ma szeroki dostęp do informacji i tylko on potrafi zbudować z nich fundamenty gmachu wiedzy. To on wybiera lektury, treści programowe, aby pasowały do sztywnego systemu klasowo-lekcyjnego. Jego autorytet opiera się na wiedzy, którą posiada. Uczeń nie jest postacią najważniejszą. Liczy się sprawny proces nauczania. Taki model edukacji odpowiadał epoce przemysłowej, na potrzeby której został stworzony. Od absolwenta oczekiwano dobrego przygotowania do funkcjonowania w warunkach taśmy produkcyjnej, czyli do wykonywania pewnych powtarzalnych, rutynowych czynności. Celem było ukształtowanie człowieka standardowego, posłusznego władzy. Tak naszkicowany model relacji nauczyciel – uczeń wydaje się dość archaiczny. Jednak, o zgrozo, wiele tamtych rozwiązań znajduje swoje szerokie zastosowanie we współczesnym systemie edukacji i w metodach wychowawczych niektórych „mistrzów pedagogiki szkolnej”.
Tsunami zmian
Jak zauważył salezjanin ks. Emilio Alberich SDB: „Nie żyjemy tylko w epoce zmian, ale – jak się dzisiaj zwykło mówić – w prawdziwej zmianie epoki, która nie pozwala dostrzec wyraziście przyszłości naszego świata, społeczności, w której będą musiały żyć współczesne dzieci i młodzież…” (I Krajowy Kongres Katechetyczny, Poznań, 25-26 września 2007 r.). Ta sytuacja przyspieszonych i nieustannych zmian sprawia, że niezwykle skomplikowane staje się zadanie przekazywania wiedzy, umiejętności i wiary nowym pokoleniom. Rozwój nowoczesnych technologii daje szeroki dostęp do informacji każdemu mieszkańcowi cyberprzestrzeni (informacja jest powszechnie dostępna, lecz informacja nie jest równoważna z wiedzą). Zatem współczesny nauczyciel mistrz nie jest już jedynym źródłem wiedzy dla ucznia, a szkoła nie jest tylko miejscem zdobywania wiedzy (uczniowie nie przychodzą do szkoły tylko po to, aby zdobywać wiedzę). Transformacji uległ także status modeli komunikacyjnych (w obliczu nadmiaru informacji komunikacja problemów naukowych staje się zagadnieniem bardzo złożonym). Zmienia się także podejście do programów nauczania w szkole, w tym programów nauczania religii. Zamiast podejścia od strony nauczyciela (model pruski), częściej proponuje się podejście od strony ucznia. Coraz głośniej stawiane są pytania: czy „program nauczania” nie powinien stać się bardziej „programem do uczenia się”? Co zrobić, aby programy nauczania religii pomagały uczniom uczyć się religii także na religii? Źródłem wiedzy religijnej mają być autentyczne i solidne informacje religijne, a nie Wikipedia. Ważne jest pytanie „czego i jak nauczamy?”, ale czy nie ważniejsze jest to „jak się uczeń uczy i czego się uczy?”. Albert Einstein zwykł powtarzać: „Nigdy niczego nie nauczyłem swoich studentów. Stworzyłem jedynie warunki, w których mogli się uczyć”, a Maria Montessori uzupełniła ten pogląd stwierdzeniem dotyczącym młodszych wychowanków: „Stwórzcie dzieciom warunki, a one same będą się uczyć”.