- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Bł. Aleksandrina Da Costa (1904-1955)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Szczęśliwy dom – marzenie dzieci
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Niepełna rodzina
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzieci tracą tak wiele
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Wybór, którego nie chciałam
- ROZMOWA Z ... Co Bóg złączył
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Muszą wiedzieć, że są kochani
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Dopóki sąd ich nie rozłączy
- POD ROZWAGĘ. Lek silniejszy, im bardziej go nie ma
- POKÓJ PEDAGOGA. Autorytet nauczyciela
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Historia oszustwa w nauce, czyli tzw. klonowanie terapeutyczne
- DUCHOWOŚĆ. Cząstka Marii
- MISJE. Śmierć naszego misjonarza
- MISJE. Jestem powołany do bycia z tymi ludźmi
- MISJE. ***
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Świat apokryfów
- PRAWYM OKIEM. Aby było miło
MISJE. ***
ks. Thomas Zielonka SDB
strona: 19
Marek Rybiński... wiadomość o jego śmierci dopadła mnie w samochodzie, jadąc z Ostródy do Warszawy. Po ludzku biorąc, serce pęka z bólu. powieki puchną od łez…
Msza za Niego dała mi pokój…Czerwone szaty….każdy wie, dlaczego czerwony ornat…
Pamiętam go ze studiów. Kochał życie, młodzież, teatr. Uwielbiał zadawać trudne pytania… i szukał na nie odpowiedzi… Był świetnym komikiem, jego skecze to była uczta radości i śmiechu… Wspólnie mieszkaliśmy w jednym pokoju na pierwszym roku studiów w seminarium w Łodzi.
To był bardzo skromny człowiek, potrafił cieszyć się z małej rzeczy... pamiętam, jak moi Rodzice przywieźli mi do seminarium kubki porcelanowe (taka drobnostka, dla wielu banał) a On, Marek, miał ten kubek przez cale lata studiów i za każdym razem powtarzał, że dostał go od Rodziców Zielonki…
Każdy chciał mieć z nim coś wspólnego – wspólnie biegać po parku, jeździć rowerem… chodzić do kina, na basen… modlić się…iść na pielgrzymkę...
Nie zapomnę mojego ostatniego maila do Niego (październik 2010)… „Marek, wracaj do Polski, daj sobie spokój z tymi muzułmanami. Sam się z nimi wychowałem w Niemczech. Mili, sympatyczni, a jak przyjdzie co do czego, utną Ci głowę i się skończy…”. Marek w odpowiedzi napisał mi, że są tam wspaniali ludzie, pełni życzliwości i darzą go sympatią, że czuje się pośród nich szczęśliwy. Wiem, że tak było. Młodzież w szkole uwielbiała go… Bo jak można było inaczej??? Niestety… moje „żartobliwe proroctwo” zrealizowało się…. Boże…
Marku, modlę się za Twoim wstawiennictwem. Oddałeś życie z miłości do Boga, Kościoła, księdza Bosko i młodzieży… Nie byłeś tam na wakacjach, ale działałeś w Imię NAJWYŻSZEGO.
Do zobaczenia w Niebie.