- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Bł. Aleksandrina Da Costa (1904-1955)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Szczęśliwy dom – marzenie dzieci
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Niepełna rodzina
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzieci tracą tak wiele
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Wybór, którego nie chciałam
- ROZMOWA Z ... Co Bóg złączył
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Muszą wiedzieć, że są kochani
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Dopóki sąd ich nie rozłączy
- POD ROZWAGĘ. Lek silniejszy, im bardziej go nie ma
- POKÓJ PEDAGOGA. Autorytet nauczyciela
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Historia oszustwa w nauce, czyli tzw. klonowanie terapeutyczne
- DUCHOWOŚĆ. Cząstka Marii
- MISJE. Śmierć naszego misjonarza
- MISJE. Jestem powołany do bycia z tymi ludźmi
- MISJE. ***
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Świat apokryfów
- PRAWYM OKIEM. Aby było miło
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Wybór, którego nie chciałam
Karolina
strona: 8
Mam 17 lat. Mieszkam z mamą i babcią. Ojciec zostawił nas, jak miałam 8 lat, czyli dosyć dawno. Wtedy tak bardzo tego nie przeżyłam. Rodzice już kiedyś się kłócili i rozstawali, a potem znowu byli razem. Więc potraktowałam to jako stan przejściowy i miałam nadzieję, że za rok, dwa się zejdą.
W miarę upływu czasu ta nadzieja umarła we mnie śmiercią naturalną. Po prostu przestałam rozważać taką możliwość. Teraz nie wyobrażałabym już sobie życia z ojcem. Mężczyzna w domu – dla mnie to dziwne, chyba ciężko byłoby mi się przestawić.
Mama i tata nie rozmawiają ze sobą, nie potrafią. Są obrażeni, jedno o drugim nie ma dobrego zdania. To stwarza problemy, głównie wtedy, kiedy są jeszcze jakieś sprawy dotyczące ich obojga, no i mnie przy okazji. Funkcjonuję jako pośrednik, chcąc nie chcąc, obrywając zazwyczaj od jednej i drugiej strony. Wiem, że mama wcale nie chce mi sprawiać przykrości, ale tak czasem wychodzi. Co do ojca – pewności takiej nie mam. Moje kontakty z mamą są o niebo lepsze niż z tatą. Nie wiem, czy się poddał, czy może nie chciał o mnie i moją miłość walczyć, czy według niego tak powinna wyglądać nasza rodzina. Spotykałam się z nim co tydzień na parę godzin. Często nie mieliśmy nawet o czym przez te godziny rozmawiać, a przynajmniej tak to odbierałam. Męczyło mnie to i przez długi, długi czas obwiniałam siebie za tę sytuację. Bolało mnie, że okazywałam się mniej ważna niż praca, jego rodzina, nowa kobieta, koledzy. Próbowałam mu o tym powiedzieć, ale chyba nie zrozumiał.
Jedyną rzeczą, która nas łączyła naprawdę, były narty. Jak byłam mała, nauczył mnie jeździć i strasznie mi się to spodobało. I on, i ja mogliśmy jeździć dosłownie przez calutki dzień. Co roku ze dwa razy jechaliśmy razem w góry. Będę bardzo miło wspominać te wyjazdy. Było wtedy wesoło, fajnie… Jakoś umieliśmy się dogadać. Lubiłam też, jak mi opowiadał o sobie, o tym, jaki był w młodości. Jakiś czas temu ja i tata pokłóciliśmy się, więc nie ma już wspólnych nart. Tego mi akurat brakuje. Nie ze względu na to, że nie jeżdżę, bo teraz mnie na to nie stać, ale właśnie ze względu na ten nasz kontakt.
Związek mamy i taty rozpadł się przez inną kobietę. On z nią teraz jest. Mama oczywiście jej nie akceptuje i nie chce też, żebym ja z nią miała jakikolwiek kontakt. Więc przez długi czas nie miałam. Nie chciałam mamie sprawiać bólu, choć przecież też nie mam tej kobiecie za co dziękować. Ale nie można się mijać przez całe życie. Tata proponował mi dawno temu, że mnie z nią pozna, ale moja reakcja skutecznie go zniechęciła do dalszych prób na parę ładnych lat. Stało się tak, że spotkałyśmy się przypadkowo, na uroczystości rodzinnej ojca. Nie dało się tego uniknąć – chyba żebym miała w sobie tyle odwagi, żeby tupnąć nogą, wstać i wyjść, jak ją tylko zobaczyłam. Nie zrobiłam tego. Właściwie czułam, że mogłabym ją poznać. Byłam zwyczajnie ciekawa, jaka jest i co powie. Nie czułam już na pewno złości. Poprosiłam, żeby ojciec nas poznał. Rozmawiałyśmy. Powiedzmy, że nic z tej rozmowy nie wyniosłam. Tylko tyle, że się przełamałam i obyło się bez scen. Gorzej było, kiedy wróciłam do domu. Gdy mama dowiedziała się, że rozmawiałam z tą kobietą, rozpętała się straszna awantura. Wtedy wiele bym dała, żeby cofnąć czas i zachować się inaczej. Czułam się tak, jakbym popełniła zbrodnię. Nie było dobrego wyjścia z tamtej sytuacji – zawsze ktoś czułby się pokrzywdzony. Żeby utrzymać dobre kontakty z tatą, musiałabym zaakceptować tamtą kobietę, a to z kolei wpłynęłoby źle na moje stosunki z mamą. Czułam, że rodzice postawili mnie przed wyborem, którego nie chciałam dokonywać. Mimo wszystko chyba w pewien sposób to się już stało. Relacje z mamą są dla mnie ważniejsze niż te z ojcem.
To, że teraz nie kontaktuję się z tatą, nie jest dla mnie straszne. Mogę to przeżyć, żyłam właściwie bez niego. Został jakiś ból, czegoś czasem brakuje. I chciałabym, żeby kiedyś te nasze kontakty wróciły do względnej normy. Tylko jeszcze nie czuję się na to gotowa. Co do mamy – nasze relacje są w porządku, nie mamy specjalnych problemów w zrozumieniu siebie nawzajem.
Z rodziną ojca nie mam prawie w ogóle kontaktu. Póki dziadkowie żyli, to czasami do nich przyjeżdżałam. Ale poza nimi żaden krewny ze strony ojca nie jest mi bliski. W rodzinie mamy rozstanie mojego ojca i jej zrobiło małą rewolucję. Każdy miał inne spojrzenie na tę sytuację, powstały jakieś niedomówienia i pretensje. Sklejamy teraz to, co się da i żyjemy dalej.