- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Sto sposobów komunikowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. W pogoni za sukcesem
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Oko w oko z porażką
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Łatanie dziur
- ROZMOWA Z ... Komu potrzebny sukces
- GDZIEŚ BLISKO. Umieranie nie jest ciekawe
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Umiarkowanie
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Płacić – nie płacić
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Ręce zwisały mi do nóg
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Warto się czasem zasłuchać
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Salezjanie grekokatolicy
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. W rytm szamańskiej pieśni
- MISJE. Wczoraj, dziś i jutro
- MISJE. Prosto z Hawany
- ZDROWA MEDYCYNA. To nie komórki, to człowiek
- DUCHOWOŚĆ. Kilka myśli o miłości, co nie umiera
- DUCHOWOŚĆ. Bracia (cioteczni) Jezusa
- PRAWYM OKIEM. Nieludzkie miłosierdzie
ROZMOWA Z ... Komu potrzebny sukces
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 8
Rozmowa z Magdaleną Urbańską – prezes Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców, nauczycielką
Czy dzieci w szkołach ze sobą rywalizują, czy raczej się wspierają?
Jeśli ściąganie można nazwać „wsparciem”, to nadal w szkołach dominuje ściąganie, czyli nieuczciwe postępowanie. Młodzież nadal woli korzystać z cudzej pracy niż ze swojej. Nie jest to chwalebne, ale rzeczywiście tak się zdarza. Nie oznacza to, że nie ma młodzieży pomagającej sobie nawzajem
w przygotowywaniu się do lekcji. O rywalizacji raczej się nie słyszy – być może można ją zauważyć podczas przygotowywania startu w olimpiadach przedmiotowych, dających określone i limitowane bonusy w dostaniu się do szkół średnich czy na wyższe uczelnie (zwalniają z egzaminów).
I napradę nie ma wyścigu szczurów?
Ja tego nie zauważam wśród młodzieży. Owszem, pod koniec semestru zaczyna się pogoń za dobrymi stopniami, ale są to często bardziej ambicje rodziców, niż rzeczywista potrzeba młodych ludzi. Im nie zależy na konkretnej wiedzy, ale na „wysokiej średniej”. To co niepokoi, to właśnie brak aspiracji młodzieży. Im się nie chce chcieć. To raczej rodzice chcą, żeby syn czy córka poznali dobrze język – a najlepiej dwa, żeby chodzili na jakieś kółko zainteresowań. Młodzi natomiast, owszem, chcą efektu, ale jak najmniejszym kosztem.
Dlaczego rodzicom zależy bardziej niż dzieciom?
Na ogół rodzice chcieliby, żeby ich dzieciom było w życiu lekko. Wydaje im się więc, że jeśli zapewnią dzieciom to wszystko, czego sami nie mieli – a co ich zdaniem jest istotne – to ułatwi to życie ich dzieciom.
A tak nie jest?
Niezupełnie. Nie można przecież zapomnieć o miłości rodzicielskiej, poświęcaniu dziecku czasu i o dobrym wychowaniu. Nabywanie wciąż nowych umiejętności tego nie zastąpi. Jeśli młody człowiek nie będzie znał np. jednego twierdzenia z matematyki, to świat się nie zawali! Ważne jest, by był wartościowym człowiekiem, godnym zaufania, co dla satysfakcjonującego życia okaże się o wiele ważniejsze od znajomości tego twierdzenia. Oczywiście nie oznacza to, że należy pobłażać lukom w wiedzy ucznia. Niestety pęd do sukcesu ma wpływ na relacje w rodzinie, na przyjaźnie i zawiązywanie bliskich więzi. Dzieci popychane do osiągnięcia sukcesu za wszelką cenę (te ambicje widać szczególnie w pokoleniu rodziców po trzydziestce), płacą za to na ogół osłabieniem bliskich relacji rodzinnych i przyjacielskich.
Dlatego, że dzieci nie mają czasu na ich zawiązywanie i pielęgnowanie?
Nie tylko, także dlatego, że dzieci zwalniane są ze wszystkich związanych z tymi więziami obowiązków, np. zajęć domowych. Dziecko przestaje wtedy czuć, że tworzy ze współdomownikami rodzinę, że jest jej członkiem, że odpowiada za to, jaka jest. Zdarza się, że przychodzi do mnie matka i mówi: „Mój syn ma swój własny pokój, komputer, ma wszystko, co mu potrzeba, ma się tylko uczyć, ale się nie uczy”. Ja zawsze wtedy pytam: „A jakie ma obowiązki?”. Okazuje się, że nie ma obowiązków, bo jest od wszystkiego odciążony.
Jak zmotywować takie dziecko do pracy?
Nie ma gotowej odpowiedzi na to pytanie, tak jak nie ma jednej recepty na wychowanie wszystkich dzieci. Ale tam gdzie jest dobrze rozumiana miłość, tam znajdą się też metody. Ja głęboko wierzę, że dobrze ukształtowany rodzic, nauczyciel czy wychowawca z odpowiednim sumieniem i motywacją, a z drugiej strony ukształtowaną osobowością, poradzi sobie ze wszystkim. Szczególnie jeśli będzie pamiętał, że nie ma czegoś takiego, jak wychowanie bezstresowe. W wychowaniu musi być odrobina stresu, musi być odrobina adrenaliny, bo inaczej nie ma motywacji do zmian, uczenia się oraz pracy nad charakterem. Ważne jest także, żeby każda dobrze wykonana praca była mądrze nagrodzona.
Że trzeba pobudzić do wysiłku, to jasne. Że nie wolno nie wymagać i usuwać wszystkich przeszkód, to też zrozumiałe. Ale jak nie zrobić przy tym krzywdy, np. brakiem wsparcia czy nadmierną presją?
Niezbędne jest wychowywanie w prawdzie, czyli pokazywanie młodemu człowiekowi, do czego zdąża, co jest najistotniejsze w życiu, jak umieć wybierać dobro i jak korzystać z dóbr tego świata w sposób mądry. Po drugie, trzeba każdemu wychowankowi, nawet jeśli ma dopiero kilka lat, pozostawić jego godność i wolność. Do tego niezbędna jest każdemu wychowawcy cierpliwość, ponadto wytrwałość i prawda. Bo nie można młodzieży nakazywać pewnych rzeczy, jeśli samemu nie jest się osobą wiarygodną.
Jeśli sami robimy bożka z sukcesu, dzieci też będą, a jeśli umiemy przyjąć porażkę, one też się tego nauczą?
Tak, bo chodzi raczej o świadectwo niż pouczanie. Rodzice są dumni z sukcesów dzieci i o wiele bardziej dążą do nich niż same dzieci, ale też o wiele trudniej przyjąć im porażki dzieci.
A jak nauczyć dzieci przyjmować porażki?
Najpierw trzeba się tego nauczyć samemu. A u dzieci trzeba tę naukę zacząć od najmłodszych lat. Pokazywać przykłady wielkich postaci z literatury, ale i aktualnie żyjących. Pokazywać prawdę. Pokazywać to, że nawet jeśli nie są w jednej dziedzinie najlepsze, to są dobre w czymś innym. I jeżeli będą miały świadomość, że są kochane, szanowane, to nie będą miały potrzeby bycia najlepszymi we wszystkim. Nie może być tak, że żąda się ciągle sukcesu od dziecka. Nie może być także tak, że kiedy Jasiu wyrecytuje wierszyk i ten wierszyk nie będzie do końca dobrze powiedziany, to mamusia musi chwalić. Musi być też umiar w chwaleniu. Trzeba wydobywać zalety, ale też pokazywać wady. Pokazywać, że wszyscy jesteśmy ludźmi ułomnymi i nikt z nas nie jest doskonały. Także rodzice czy wychowawcy.
Wszyscy jednak wolimy sukcesy wychowanków od ich porażek, ale co tak naprawdę jest sukcesem wychowawym?
Dla mnie ogromną wartością jest, jak po latach mój wychowanek jest prawym człowiekiem. Stara się mówić prawdę, być odpowiedzialny, szanować innych, dobrze wychowywać własne dzieci, uczciwie pracować i dobrze mówić o innych. Jeśli tak jest, to można mówić o sukcesie wychowawczym i sukcesie wychowanka, bez względu na to czy jest on księdzem, lekarzem czy bezrobotnym.