- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Sto sposobów komunikowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. W pogoni za sukcesem
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Oko w oko z porażką
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Łatanie dziur
- ROZMOWA Z ... Komu potrzebny sukces
- GDZIEŚ BLISKO. Umieranie nie jest ciekawe
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Umiarkowanie
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Płacić – nie płacić
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Ręce zwisały mi do nóg
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Warto się czasem zasłuchać
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Salezjanie grekokatolicy
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. W rytm szamańskiej pieśni
- MISJE. Wczoraj, dziś i jutro
- MISJE. Prosto z Hawany
- ZDROWA MEDYCYNA. To nie komórki, to człowiek
- DUCHOWOŚĆ. Kilka myśli o miłości, co nie umiera
- DUCHOWOŚĆ. Bracia (cioteczni) Jezusa
- PRAWYM OKIEM. Nieludzkie miłosierdzie
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Łatanie dziur
Joanna Dzieciątko
strona: 7
Bardzo się cieszyliśmy, mogąc spędzać część wakacji razem z inną rodziną z dziećmi. Szczególnie cieszyły się dzieci, ponieważ mogły bawić się razem, a w towarzystwie zawsze weselej. Oczywiście w czasie wspólnej zabawy pojawiały się konflikty. Nie był to jednak dla dzieci problem, ponieważ szybko przepraszały, przebaczały sobie i bawiły się dalej. Z wyjątkiem 10-letniego Kuby. Widzieliśmy, że przepraszanie było dla niego bardzo trudne. Bardzo się wtedy denerwował i płakał.
Zastanawiałam się, dlaczego tak reagował? Szybko jednak odkryliśmy, że nasz syn skupiał się bardziej na sobie, a nie na tym, że zrobił komuś przykrość. Przepraszanie było górą nie do pokonania, ponieważ myślał tylko o tym, że jemu jest trudno i że jego błędy wyjdą na jaw i będzie musiał się uniżyć i okazać drugiej osobie współczucie. Koncentrował się na swojej porażce i na tym, że nie jest wystarczająco dobry.
Na szczęście Duch Święty pomógł mi wytłumaczyć dziecku, jak na całą sprawę patrzy nasz Ojciec w Niebie.
Nad jeziorem był drewniany pomost. Do niedawna był w bardzo dobrym stanie, ale teraz niektóre z jego desek spróchniały i niebezpiecznie się uginały, a gdzieniegdzie wystawały ostre gwoździe. Tatusiowie, chcąc naprawić ten pomost, musieli najpierw usunąć felerne deski. Zanim jednak pomierzyli i dopasowali nowe, pomost był dziurawy. Początkowo nie byłam zadowolona z pozostawienia dziur nawet na krótko, ale szybko pojęłam, że tak jest bezpieczniej. Niezamaskowane dziury nie były pułapką. Stanięcie zaś na spróchniałej desce groziło zranieniem.
Tak samo jest z naszym charakterem. Jeżeli są jakieś „dziury”, to lepiej ich nie maskować. To może być groźne. Nasz Ojciec Niebieski chce nas widzieć w dobrym stanie. Jednak zanim w takim stanie będziemy, potrzebujemy „remontu”. Udawanie, że wszystko jest w porządku, może być niebezpieczne. Trzeba usunąć to, co spróchniałe w naszym charakterze i stanąć w prawdzie. Ale nie po to, żeby Bóg nas potępiał za to, że tacy jesteśmy. Nie. Po to, żeby można było „wstawić nowe deski” i solidnie je przymocować.
Tłumaczyłam tak swojemu dziecku. Nie ma co rozpaczać i koncentrować się na dziurach. Bóg nie koncentruje się na dziurach. Bóg i my – twoi rodzice – widzimy ciebie jako nasze kochane dziecko. To z miłości do Ciebie kształtujemy cię. To że kogoś przepraszasz, znaczy, że pozwalasz Bogu załatać jakąś dziurę w swoim charakterze. Nauczenie się okazywania współczucia podobne jest do usunięcia niebezpiecznego gwoździa, który rani.
Nasz syn zrozumiał. Dotarło do jego serca: „Jestem wartościowy, bo Bogu nie jest wszystko jedno, jak się zachowuję. Bóg widzi mnie jako kochanego syna. Chcę, żeby to On był moim konstruktorem”.
Myślę, że Bóg tak właśnie rozumie sukces. Być blisko Niego i dawać się kształtować na Jego podobieństwo.