- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Święty wychowawca
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Przegrana młodość
- WYCHOWANIE. Mądre i wymagające wychowanie
- OKIEM RODZICA. Między dobrem a złem
- ROZMOWA Z... Wybrałem wolność
- GDZIEŚ BLISKO. Osiemnastka za kratkami
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Szczególnie zagrożeni
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Będziecie prawdziwie wolni
- DUCHOWOŚĆ. Pierwsze przykazanie
- POD ROZWAGĘ. Współczesne zagrożenia duchowe
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Karnawał po salezjańsku
- MISJE. Rehabilitowana Etiopia
- MISJE. Jesienne spotkania z wielkim światem
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony Zefiryn Namuncurá
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Warszawa wspólnota Świętej Rodziny
W ANEGDOCIE
*
strona: 20
Świętej pamięci ks. Franciszek Socha podczas dyskusji na temat jakości głoszonych homilii opowiedział taką historię: „Siedziałem onegdaj podczas niedzielnej mszy w konfesjonale. Do spowiedzi nie było nikogo, więc słuchałem kazania bardzo młodego księdza. Słuchałem z coraz większym zażenowaniem i złością – no jak można mówić tak głupie rzeczy! Jak tylko skończy się msza, pójdę do zakrystii i powiem współbratu parę słów do słuchu! Jednak jeszcze podczas homilii do konfesjonału podszedł starszy człowiek. Klęknął, przeżegnał się i powiedział: „Proszę księdza, ja czterdzieści lat nie byłem u spowiedzi, ale to kazanie poruszyło mnie do głębi”. Od tej chwili nigdy w życiu nie skrytykowałem żadnego kazania”.