- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Święty wychowawca
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Przegrana młodość
- WYCHOWANIE. Mądre i wymagające wychowanie
- OKIEM RODZICA. Między dobrem a złem
- ROZMOWA Z... Wybrałem wolność
- GDZIEŚ BLISKO. Osiemnastka za kratkami
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Szczególnie zagrożeni
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Będziecie prawdziwie wolni
- DUCHOWOŚĆ. Pierwsze przykazanie
- POD ROZWAGĘ. Współczesne zagrożenia duchowe
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Karnawał po salezjańsku
- MISJE. Rehabilitowana Etiopia
- MISJE. Jesienne spotkania z wielkim światem
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony Zefiryn Namuncurá
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Warszawa wspólnota Świętej Rodziny
MISJE. Rehabilitowana Etiopia
Katarzyna Przyślewicz SWM
strona: 18
Zwykle, gdy wolontariusze salezjańscy wyjeżdżają na misje, dołączają do pracujących już na nich salezjanów. Etiopia jest jednak wyjątkiem. W tym wyniszczonym biedą kraju wciąż jeszcze niewielu jest polskich salezjanów. W tamtejszych ośrodkach zdrowia i szpitalach dobrze znani są natomiast salezjańscy wolontariusze. Obecnie w Etiopii pracują dwie wolontariuszki: Katarzyna Stażyk (lekarz) oraz Katarzyna Przyślewicz (rehabilitantka).
Od kilku tygodni pracjuę w placówce służby zdrowia w Etiopii prowadzonej przez klaretyna, który oprócz błogosławieństwa od prowincjała i zniszczonego budynku od biskupa nie dostał nic – żadnego wsparcia finansowego. Na szczęście ks. Aleksander ma wspaniałych parafian, którzy go wspierają. Kobiety organizują jedzenie – przygotowują w paczkach (najczęściej w liściach) porcje ryżu z dodatkami. Jedna z nich każdego dnia dostarcza to z oddalonej o 10 km parafii. Mężczyźni natomiast zaczęli remont, robią m.in. toalety, ponieważ pacjentów wciąż przybywa.
Opiekuję się 42 upośledzonymi mężczyznami. Wydaje mi się, że robię małą rewolucję, bo mobilizuję ich do codziennej pracy w placówce, gimnastyki, gier popołudniowych. Dotychczas po śniadaniu wracali do łóżek lub wylegiwali się na słońcu. Ta rewolucja dotyczy nie tylko pacjentów, ale także tutejszych pracowników. Porządku pilnują tu dwaj klerycy, czasami na godzinę zjawia się szef, czyli ks. Aleksander. Pomaga nam także starszy schorowany pan, a w kuchni – dwóch byłych kryminalistów. Oczywiście wszystko musi być wykonywane z uśmiechem, aby nikogo nie nastawiać negatywnie. Jak wiadomo, nie jest to proste, ponieważ często ospałość i „ślimakowatość” pacjentów udziela się wszystkim. Na szczęście powoli zauważam postęp: ruchy mężczyzn są sprawniejsze, dłużej pracują, więcej ćwiczą, częściej się śmieją i rozmawiają ze sobą.
Ostatnio podzieliłam ich na grupy robocze. Do pomocy udało mi się zmobilizować nawet jednego z pomagających w kuchni, który lubi prace ogrodowe. Przydzieliłam mu 10 osób, razem zaczęli siać, kopać. Trzymam za nich kciuki. Kto wie, co z tego wyniknie...
Ostatnio rozkład mojego dnia trochę się urozmaicił. Codziennie po południu spędzam kilka godzin w dużym ośrodku dla niepełnosprawnych, prowadzonym od 20 lat przez ks. Feliksa, który współpracował z polską lekarką z Krakowa Marią Dworak i prof. Helbruege z Monachium. Ksiądz Feliks poprosił mnie, bym pomogła jego rehabilitantce. Chętnie się tego podjęłam w ramach czasu wolnego. Tym bardziej, że to bardzo ciekawi ludzie.
Polecam nas wszystkich Waszej modlitewnej pamięci