- „NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ” – Święty Paweł
- Od redakcji
- ZATOPIONY W BOGU
- KOŚCIÓŁ TO CHRYSTUS ŻYJĄCY W NAS WSZYSTKICH mówił Jan Paweł II
- RODZINA JEST DROGĄ PIERWSZĄ
- JAN PAWEŁ II PRZYJACIEL I WYCHOWAWCA MŁODYCH
- JAN PAWEŁ II DO SALEZJANÓW: Ksiądz Bosko był, jest i będzie aktualny
- SALEZJAŃSKI PARAFIANIN
- DUCHOWA FORMACJA
- JAN PAWEŁ II a DZIADKOWIE
- ŚWIĘTY MAREK – autor najstarszej Ewangelii…
- JAN PAWEŁ II a INTERNET – DLACZEGO JEST TO WYZWANIE DLA MŁODEGO CZŁOWIEKA?
- J: jak Jan Paweł II, papież mediów
- SŁOWA JANA PAWŁA II SKIEROWANE DO MŁODZIEŻY PODCZAS PIELGRZYMEK DO POLSKI
- TESTAMENT ŚW. JANA PAWŁA II DO KATECHETÓW
- JAN PAWEŁ II NA CZAS PANDEMII
- TWARZ NA ZAWSZE OŚWIETLONA ŚWIATŁEM
- TRZY GENERACJE
- PAPIEŻ CZASU KRYZYSU
„NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ” – Święty Paweł
Ángel Fernández Artime
strona: 2
To czas ofiary. W takich trudnych próbach, jak ta obecna, miłość daje nam życie. Piszę do was w czasie, w którym wszyscy jesteśmy oszołomieni i zagubieni. Myślę o maju, miesiącu dedykowanym Maryi Matce. Wszyscy, na całym świecie, zawierzyliśmy siebie naszej wspólnej Matce, Maryi Wspomożycielce, i modliliśmy się, prosząc Pana za Jej pośrednictwem o pomoc i pociechę w tych strasznych dla nas wszystkich godzinach, oddając ten cały lęk z powodu czekających nas trudności. Ale pośród tego wielkiego bólu, płaczu i śmierci, a także pośród bardzo bolesnych strat, odkrywamy osoby, które są „słowem Boga” i Jego pośrednikami wśród nas, dającymi świadectwo wiary i siły. Tak więc dzielę się z wami tym prawdziwym świadectwem. Dzięki niemu możemy odkryć, że niektóre osoby rzeczywiście są „cudem”. Wzięli ślub 23 lata temu, mieli pięcioro dzieci, tworzyli piękną rodzinę. Ostatnio koronawirus zabrał jej 50-letniego męża. Wszystko zaczęło się chorobą w dniu urodzin jednej z ich córek. Obudził się z dość wysoką gorączką. Miał objawy podobne do grypy, przekrwienie i kaszel, które wydawały się przejściowe. Wezwano pogotowie i zawieziono go do szpitala. Na początku był pod obserwacją. Wcale nie podejrzewano, że to koronawirus. Dzień potem został poddany intensywnej terapii, zrobiono mu test. Lekarze powiedzieli żonie, że nie może z nim dłużej przebywać, każąc jej wrócić do domu. Niedługo potem została z powrotem wezwana do szpitala, aby pożegnać się z mężem, ponieważ znajdował się w ciężkim stanie. Przybyła do szpitala z księdzem, aby udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych, i pożegnała się z nim. Tego samego dnia po południu okazało się, że test na koronawirusa jest pozytywny, stąd też ona i jej dzieci zostały poddane kwarantannie domowej, podczas gdy mąż spędził w samotności ostatnie godziny w szpitalu. Mówi, że tym, co było najtrudniejsze dla niej w tym czasie, to niemożność odwiedzenia go, bycia z nim i porozmawiania. Ufam Bogu Przez ten cały czas cierpienia ta kobieta, żona i matka, dała poznać swoje wielkie serce. „Jest mi bardzo trudno, ale Chrystus trzyma mnie w ramionach. Odczucie, że On niesie wraz ze mną ten krzyż, że pomagamy sobie nawzajem, świadomość tego, że również mój mąż znajduje się w Jego rękach, daje mi siłę” – mówiła. Ta matka i jej dzieci znaleźli pociechę w modlitwie: „Każdego dnia odmawiamy różaniec i nowennę do św. Józefa, którą już skończyliśmy, ale rozpoczniemy ją na nowo. Modlimy się także za tych wszystkich, którzy znajdują się w podobnej sytuacji”. Z godną podziwu wiarą wyznaje: „Były takie dni, kiedy czułam się bardzo źle, ale teraz spoglądam na wszystko z większym spokojem i większą akceptacją. To mi pomaga żyć z mniejszą rozpaczą, wprawdzie z cierpieniem z powodu niemożności zobaczenia go, ale i ze spokojem, bo ostatecznie w każdym przypadku liczy się wola Boża. Amen”. Jej świadectwo uczy nas, że nawet jeśli nie jesteśmy przygotowani na trudne próby jak ta, odczucie obecności kochającego Boga daje nam siłę i pomaga nam przeżywać cierpienie „z mniejszą rozpaczą”, jak powiedziała ta wierząca kobieta, która przekonana jest, że miłość nie zna granic i że ważne jest, aby przylgnąć do krzyża, zwłaszcza w takich chwilach, jak te. Dwa dni przed śmiercią męża skierowała takie przesłanie: „Dziękuję za wiele słów wsparcia i modlitwy. Podtrzymują mnie one na duchu, jak i to, że wiele osób modli się za niego. Jeśli ostatecznie nie wyzdrowieje to dlatego, że istnieje jeszcze większe dobro. Jest to rana, która bardzo krwawi, ale jednocześnie Bóg pozwala ci dostrzec miłość innych, to, jak bardzo nas kocha. I to znacznie nas przewyższa i jest większe od nas samych”. Gdy ta kobieta i jej rodzina otrzymali wiadomość o śmierci męża i ojca, jeszcze bardziej się zjednoczyli. Nie przestają oddychać tą miłością, będąc przekonani o tym, że nie są sami. Tylko ktoś z sercem dogłębnie kochającym może powiedzieć: „Poszedł do nieba z Jezusem. Ufam Bogu, który daje mi siłę i pokój”. Pozostawiam wam to świadectwo. Być może inne osoby będą przeżywać rozpacz z powodu podobnej straty. Ksiądz Bosko zawsze zachęcał do pokładania ufności w Maryi Wspomożycielce, bo wtedy, jak mawiał, można się przekonać, co to są cuda. Zwykliśmy za cud uważać jedynie uzdrowienie z raka czy z innej nieuleczalnej choroby... ale to, co przeżyła w swoim sercu ta żona i matka oraz jej pięcioro dzieci, jest cudem przeżytym w wierze. Nie traćmy tej Wiary ani Nadziei, które powinny nas cechować. Niech Wspomożycielka nadal trzyma nas za rękę jak Mama, ponieważ to, co powiedział Jezus, jest zawsze aktualne i prawdziwe w odniesieniu do nas wszystkich: „Niewiasto, oto syn Twój; synu, oto Matka twoja” (J 19, 26-27).