facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - lipiec/sierpień
MISJE. Bambo Marek

Bernadetta Jamróz

strona: 30



Gdzie się pojawiał, wzbudzał radość i pozyskiwał przyjaciół. Masajowie z Kenii podarowali mu najpiękniejszą dziewczynę w wiosce. Cały jego pokój na warszawskim Ursynowie urządzony jest w afrykańskim stylu.

Ksiądz Marek Kowalski, salezjanin, na misje wyruszył w 1988 r. Zaraz po przyjeździe do Afryki najbardziej zaskoczyła go otwartość i radość ludzi. Pierwszą jego placówką było Bauleni w Lusace, stolicy Zambii. Patrząc na Afrykańczyka, zazwyczaj widzi się człowieka szczęśliwego. Mimo że są w obdartych ubraniach, biedni, niekiedy brudni, to twarze mają roześmiane, szczęśliwe. To go w Afryce urzekło. „Nie było żadnego problemu, nikt nie podchodził z nieufnością do mnie”. Afrykańczycy nie narzekają, że ciągle im czegoś brakuje.

Studia z teologii w aspekcie kultury afrykańskiej w Kenii, w Nairobi dały salezjaninowi dużą wiedzę o plemionach Afryki. Teoria poparta została praktyką. Omawianie danego plemienia łączyło się z jego odwiedzeniem. Po zajęciach na uniwersytecie ks. Marek organizował zabawy dzieciom ze slumsów. Pierwszego dnia wrócił stamtąd chory. Slumsy na przedmieściach Nairobi przypominają obszar porozrzucanych chat skleconych z tektury, pofalowanej zardzewiałej blachy i starych desek. Środkiem przez slums płyną ścieki z mnóstwem śmieci i gdzieniegdzie wyłaniającymi się wielkimi szarymi szczurami. Dla dzieci ze slumsów jedyną zabawą jest wynajdywanie co ciekawszych śmieci. W całych slumsach unosi się wszechogarniający zapach fekaliów. Nie ma sanitariatów, wszystko płynie kanałem ściekowym.

Podczas studiów wraz z młodzieżą z oratorium ks. Marek pomagał w szpitalu, opiekował się najbiedniejszymi. Odnajdywał opuszczonych chorych, organizował opiekę i fundusze na leczenie. Szpital w Afryce wygląda inaczej niż w Europie. Brakuje sal, opieki, lekarstw. Pewnego dnia pomocnicy z oratorium znaleźli porzuconą, wycieńczoną dziewczynę, Masajkę. Kiedy Masajowie nie potrafią kogoś wyleczyć w wiosce, podrzucają umierającą osobę gdzieś w pobliże kliniki, zdejmują jej wszystkie ozdoby i zostawiają nago z nadzieją, że ktoś znajdzie i zajmie się chorym. W takim stanie znaleziono Melanoi. Ksiądz Marek zawiózł ją do szpitala. Lekarz stwierdził zaawansowaną gruźlicę kości. Melanoi nie mogła chodzić i była skrajnie wychudzona. Ludzie z parafii zdobyli pieniądze na opłacenie leczenia. Po skończonej rocznej terapii ks. Marek wraz z grupą zaprowadził Melanoi do wioski. Radość Masajów była wielka. Rzadko kiedy zdarza się, że wpuszczą oni do wioski kogoś z innego plemienia, a co dopiero białego człowieka. Grupa ks. Marka została jednak zaproszona na tygodniowy piknik do masajskiej wioski, a ks. Marek dostał prezent. Ofiarowano mu najpiękniejszą niezamężną dziewczynę. Nie pomogły tłumaczenia, że jest księdzem. Dziewczyna żyje w wiosce do dziś i nie może nikogo poślubić.

Kobieta w Afryce ma rodzić dzieci i ciężko pracować. W Zambii jest system matriarchalny – kobieta powinna być szanowana. Szacunek do matek rzeczywiście jest, ale równocześnie kobieta wykonuje najcięższe prace. Mężczyzna jest od biesiadowania, podejmowania decyzji, dyskusji plemiennych. W ostatnich latach można zaobserwować zmiany. Kiedyś do pracy w pole i po wodę szły tylko kobiety z najstarszymi córkami. Teraz mężczyźni także idą w pole z żoną i z dziećmi, a po wodę chodzą i chłopcy, i dziewczęta.

Najtrudniejsza do zaakceptowania w Afryce jest krzywda ludzka. Ks. Marek wspomina, jak plemię Lozilozi zaprosiło go do udziału w rytuale. Takie zaproszenie wiąże się z wielkim zaufaniem. Był to rytuał obrzezania kobiet. Prawnie zabroniony w Kenii. Ks. Marek wspomina bezradność jaką wtedy czuł. „To było okropne. Jako gość, nie mogłem od razu tego krytykować, bo oni mi bardzo zaufali. Potem zaprotestowałem i nigdy już więcej nie uczestniczyłem w takim rytuale”. Celem obrzezania jest kontrolowanie seksualności kobiet. Ma to gwarantować dochowanie dziewictwa do ślubu i utrzymywanie wierności małżeńskiej. Dziewczynki poddawane tej „operacji” mają od 7-13 lat. Odbywa się to w buszu. Dziewczyny często mdleją z bólu. Obrzezanie chłopców odbywa się w szpitalach i jest legalne. Według danych Amnesty International rocznie obrzezanych zostaje dwa miliony kobiet. Najwięcej w Indonezji, Egipcie, Somali, Mali, Sierra Leone, Burkina Faso, Sudanie i Etiopii – od 70% do 95% ogółu kobiet.

Podczas pracy na placówce w Zambii, w Kazembe, ks. Marek był kapelanem w żeńskiej szkole i prowadził oratorium. Opiekował się grupą służącą przy ołtarzu, grupą taneczną i grupą katechetów. Młodzież ta miała często spotkania w odległych miejscach. Ks. Marek woził wszystkich pick-upem. Oczywiście każdy chciał siedzieć w kabinie. Wchodzili do środka, kłócili się i przepychali strasznie. Pewnego razu ks. Marek wpadł na pomysł i posadził obok siebie kameleona. Od tej pory nie było problemu, nikt nie chciał siedzieć w środku. Afrykańczycy boją się kameleonów. Wierzą, że kiedy dotknie się kameleona, to może on człowieka zaczarować i zmienić jego kolor skóry.

Na misjach zdarzają się też trudne i niezrozumiałe tragedie. Ks. Marek opowiada o krokodylach pożerających ludzi. Grupa młodzieży z Zambii wybierała się na pogrzeb do odległej wioski. Prosili kierowcę, który wrócił bardzo zmęczony z długiej trasy, aby ich zawiózł. Przekupili go i pojechali. Stało się jednak nieszczęście. Samochód wpadł do rowu, gdzie były krokodyle. Uratowali się tylko ci, którzy mieli siłę wypłynąć. Kiedy krokodyl zaatakuje jedną ofiarę, to inni mają czas na ucieczkę. Tam było kilka krokodyli. Duża grupa osób straciła życie.

Według ks. Marka afrykańscy mechanicy to najlepsi specjaliści. Są wszechstronnie utalentowani. Potrafią zrobić coś z niczego i to w dodatku jeździ. „Jak patrzę na samochody jakimi się tam jeździ, to chylę czoła przed tymi mechanikami”.

Afrykańczycy w dalszym ciągu nie umieją planować. Gotowi są od razu zjeść całe plony lub sprzedać. Kiedy po zbiorach przychodzi do nich oszust, który chce odkupić kukurydzę i daje za nią wysoką cenę, to gotowi są mu wszystko sprzedać, a potem cierpieć głód. Salezjanie w Malawi podczas mszy dziękczynnej nazywanej zamasiką, zbierają plony i wydają je ludziom wtedy, kiedy kończą się im zapasy. Jest z tym dużo pracy, bo trzeba zabezpieczyć zbiory przed gryzoniami i wilgocią.

Po mszy dziękczynnej jest zwyczaj, że miejscowi zapraszają na obiad księdza, którego nazywają Bambo. Bambo z mężczyznami siada przy stole, rozmawia, a kobiety przygotowują posiłek. Zazwyczaj jest to nsima – mąka kukurydziana gotowana na wodzie. Do niej podają duszone mięso, najczęściej wołowe. Czasem są też warzywa np. kapusta lub szpinak. Posiłek zaczyna się od obmycia rąk. Przychodzi kobieta z dzbankiem wody, miską i kawałkiem szmaty, polewa każdemu mężczyźnie ręce i wyciera. Potem wnoszone jest jedzenie. Kobiety stawiają na stole miski z nsimą, mięsem, warzywami i odchodzą. Mężczyźni zjadają posiłek ze wspólnych misek. Na koniec przynoszona jest woda do picia i umycia rąk. Potem jedzą kobiety i starsze dzieci.

Ks. Marek wrócił z misji w 2001 r. Cały czas tęskni za Afryką.