facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - lipiec/sierpień
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 25



Tradycyjnie, przynajmniej raz w roku, musimy odbyć spacer do zoo. Nie powiem, dzieci wprawdzie starsze i więcej mają z tego radości i wiedzy, ale ja jednak wolałam wozić je w wózku. Wtedy i spacer był szybszy, i mniej narzekania „a mnie bolą nogi”, bo nogi bolały tylko mnie, a ja z tego powodu bynajmniej nie piszczałam. Zawsze tak bardzo chcą iść, a im więcej kroków na terenie parku, tym mniejszy zapał, żeby iść dalej.
– Dlaczego te żyrafy stoją tyłem? – jęczy Olek. – Powiedz im, żeby się odwróciły! Ja chcę zdjęcie z żyrafą!
– A kupisz nam lody? Tam gdzie zawsze, obok słoni? – Żyrafy nie interesują Seweryna w ogóle, w przeciwieństwie do lodów oraz nietoperzy i robaków wszelkiej maści.
Świetnie, faceci idą bez obciążenia, a ja za to targam plecak z aparatem, chusteczkami, zapasem wody, kanapek. Co chwilę też dopychają mi ten plecak jakimiś cudami. Najpierw leci kijek („bo on mi się przyda”), potem fajny kamyczek („patrz mama, on ma taka fajną, czerwoną kreseczkę, a skąd na nim ta kreseczka?”), cierpliwość tracę przy przywiędłych pozostałościach jesieni.
– O nie! Żadnych suchych liści, chyba, że będziecie je jeść razem z kanapkami zamiast sałaty!
Przy wolierze dla flamingów drogę przecina nam gąsienica. Rzeczywiście, jest przepiękna. I przy tym niesamowicie szybka, chłopaki śledzą ją przez całą szerokość chodnika, na chwilę zapominając o tygrysach i słoniach. W motylarni zmuszają mnie do zakupu pamiątek. Olek wybiera magnes z motylem, a Seweryn – jak to on – breloczek z imitacją skorpiona. Zupełnie nie rozumiem skąd to zamiłowanie do groźnych stworów.
Wracamy do domu całkiem wyczerpani (przynajmniej ja!). Na widok taty chłopaki już od furtki krzyczą:
– Tato! A my widzieliśmy gąsienicę!
– Gąsienicę? Jedną tylko? W terrarium była tylko jedna?
– Ona nie była w terrarium! Szła po chodniku!
– Rany, to musieliście aż do zoo iść, żeby obejrzeć jedną gąsienicę? A były tam tygrysy? Słonie? Wielbłądy?
– Ale ta gąsienica była taka milutka! Na naszym ogródku nie ma takich milutkich! – nadaje rozentuzjazmowany Seweryn.
– Milutkich tygrysów na ogródku też nie posiadamy, synku!