- CO ZROBIMY BEZ MŁODZIEŻY?
- Od redakcji
- Dzieci potrzebują RUTYNY
- WIARA W GODZINIE PRÓBY
- SZANSA NA ODNOWĘ ŻYCIA RODZINNEGO
- Bieda, głód, wirus
- COVID19 – POMOC NIE ZOSTAWIMY ICH SAMOTNIE
- Ewangelia wg świętego Marka. MIEJSCE I CZAS POWSTANIA
- Dlaczego dziecko nie liczy się z naszymi słowami
- Nie oceniaj nastolatka, ale jego zachowanie
- CYWILIZACJA MEDIALNA i „MEDIALSI”
- I: – jak iGen
- Nauka w czasie epidemii
- Lekcja religii Z PAPIEŻEM FRANCISZKIEM nauczanie zdalne
- Opatrzność Boża
- Czy Ty pamiętasz? Bo ja nie zapomniałem
- KIEDY CHŁOPCY KS. BOSKO OPIEKOWALI SIĘ CHORYMI NA CHOLERĘ
- Niepokorni wczoraj i dziś
- Kwarantanna JAKO TEST WIARY
Kwarantanna JAKO TEST WIARY
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Koronawirus i kwarantanna to ważny test wiary. I nie chodzi tylko o to, ilu z nas wróciło do świątyń, gdy zdjęto najostrzejsze ograniczenia, ale także o to, jak zachowujemy się wobec siebie i wobec Kościoła w tym czasie.
Kilkanaście dni temu byłem na niedzielnej mszy świętej w jednej z warszawskich parafii. Kościółek tam maleńki, więc proboszcz nagłośnił plac przed świątynią i w efekcie zamiast osiemnastu osób, jakie mieści budynek – według rozporządzeń władz świeckich – we mszy uczestniczyło ze sto (no, może trochę mniej). Wielu z dziećmi, także osoby starsze. I nie ulega dla mnie wątpliwości, że w ogromnej większości kościołów w Polsce nie tylko można to zrobić, ale już zrobiono, w efekcie każdy, kto chce może we mszy uczestniczyć. Wystarczy tylko chcieć lub chwilę dłużej poszukać. Tyle że to nieco trudniejsze niż narzekanie, opowieści o tym, że odbiera nam się podstawowe prawa czy szukanie winnych w masonach, Żydach i cyklistach, o Billu Gatesie nie wspominając. Można nawet złośliwie powiedzieć, że nie narzekać, nie marudzić, żartobliwie rzecz ujmując to powinno być jedno z przykazań. Szczególnie ważne jest to w sytuacjach trudnych, gdy pewne rzeczy trzeba akceptować. I właśnie ta rada świetnie odnosi się do naszej sytuacji. Otóż nie jest tak, że ktokolwiek ogranicza (w Polsce) naszą wolność religijną. W ogromnej większości świątyń jest jeszcze miejsce wolne, można wejść – mimo ograniczeń – w innych jest podwórze, na którym, jeśli tylko proboszcz zdecyduje się je nagłośnić – można uczestniczyć we mszy, a potem przystąpić (wystarczy, że ksiądz wyjdzie na zewnątrz) do komunii. Zamiast zatem użalać się nad sobą i nad rzekomo łamanymi naszymi prawami, warto po prostu pójść do kościoła na mszę. W tygodniu są pustki, a w niedzielę naprawdę można znaleźć miejsce, gdzie będzie się na mszy. Wystarczy chcieć, choć oczywiście łatwiej jest narzekać w internecie. W czasie wspomnianej mszy proboszcz poinformował, że Pierwsza Komunia Święta odbędzie się w grupach po trzy osoby w kolejne soboty i niedziele. W ten sposób do lipca wszystkie dzieciaki będą mogły po raz pierwszy przyjąć Jezusa. I znów w wielu parafiach tak zrobiono, decydując się na podział grup na mniejsze, nie brakowało także diecezji, w których biskupi to zaproponowali. Ten znakomity pomysł pochwaliłem na Facebooku i natychmiast zostałem poinformowany, że wielu proboszczów chciałoby tak zrobić, ale część lub wszyscy rodzice odmówili takiej formy przystąpienia przez ich dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Brak imprezy, celebry i pompy uznali za powód, by ich dzieci nie spotkały się po raz pierwszy z Jezusem. I nie ukrywam, że w tej sprawie mam poglądy dość radykalne. Jeśli rodzice dziecka pierwszokomunijnego odmawiają udzielenia mu jej podczas zwykłej mszy świętej, z dwójką kolegów, to w istocie należałoby rozważyć, czy w ogóle udzielać ich dziecku Eucharystii. Oni bowiem, a niestety w tym wieku jest prawdopodobne (jeśli jest inaczej ksiądz powinien to ocenić i udzielić komunii), że ich dziecko także, pragną raczej „wielkiej imprezy”, niż Spotkania z Jezusem. A do wielkiej imprezy ani Kościół, ani Pan Jezus nie jest im potrzebny. Prezenty można wręczyć bez okazji, a imprezę zrobić z okazji końca kwarantanny. Złośliwie można powiedzieć, że byłaby to duża nisza gospodarcza. Firmy mogłyby urządzać imprezy niepierwszokomunijne, prezenty wręczano by bez okazji i wszyscy byliby zadowoleni, a dzieci w przyszłości mogłyby w pokoju i własnej już wierze przystąpić do Eucharystii. Koronawirus w tej kwestii może być pierwszorzędną lekcją, ale też testem tego, co jest dla nas naprawdę ważne.