facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2020 - czerwiec
Niepokorni wczoraj i dziś

Piotr Legutko

strona: 28



Dawno, dawno temu, w nieodległej galaktyce, ukazywały się książki, które wpływały na postawę całego pokolenia.


Tak było na przykład z „Rodowodami niepokornych” Bohdana Cywińskiego. To zbiorowy portret polskiej inteligencji końca XIX wieku, biografie niezwykłych ludzi, którzy w czasach kompletnego marazmu, braku perspektyw na odzyskanie niepodległości, znaleźli sposób na aktywne działanie dla wspólnoty, na kultywowanie tradycji i pracę u podstaw. Książka ukazała się na początku lat 70. XX wieku, w zupełnie innej rzeczywistości społecznej i politycznej, ale dla ówczesnej inteligencji, dorastającej w czasach późnego komunizmu, okazała się objawieniem. Nagle do ludzi mających przekonanie, że trafili w czarną dziurę historii dotarło, że przecież inni mieli znacznie gorzej. I nie załamali rąk. Do inspiracji tą książką przyznawało się wielu późniejszych opozycjonistów o bardzo różnych poglądach. Zarówno Jacek Kuroń, jak i Bronisław Wildstein, Jan Lityński i Zbigniew Romaszewski. Nic w tym dziwnego, bo też bohaterowie Cywińskiego to byli zarówno socjaliści, jak i narodowcy. Inspiracja dotyczyła nie tylko myślenia, ale i działania. W 1976 roku, po protestach robotniczych w Radomiu i Ursusie, inteligenci skupiający dotąd całą energię na lekturach i nocnych Polaków rozmowach „poszli w lud”. Dotknęli prawdziwego życia, zobaczyli skalę realnych problemów. Zbierali pieniądze dla represjonowanych, odwiedzali ich w domach, wspierali podczas rozpraw sądowych. Założony wówczas Komitet Obrony Robotników był kontynuacją misji podjętej przez bohaterów „Rodowodów niepokornych”. A i „Solidarność” wyrosła z tego samego korzenia. Wiele lat później, na progu III RP, lekturą obowiązkową był zbiór esejów „Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918”, pod red. Jerzego Jedlickiego. Tyle że sam autor kojarzony bywa dziś głównie ze słynną (auto)definicją współczesnego inteligenta jako tego, który czyta „Gazetę Wyborczą”, „Politykę” i „Tygodnik Powszechny”. Książka pokazująca, że inteligencja może być prawicowa i lewicowa, liberalna i chadecka poszła w zapomnienie. Podobnie jak sam etos, misja, zadania, które sobie stawiali najpierw bohaterowie Cywińskiego, a potem założyciele KOR. Dziś używając słowa „inteligencja” nie mówimy już o wszystkich ludziach mogących wylegitymować się cenzusem wykształcenia, bo żyjemy w czasach, gdy co drugi Polak ów cenzus posiada. Ani tym bardziej o klasie społecznej, jak na progu XX wieku. Raczej o pewnym środowisku aspirującym do sprawowania rządu polskich dusz (w znaczącej większości zresztą w istnienie duszy jako takiej niewierzącym). O elicie społecznej powstałej na zasadzie dziedziczenia lub kooptacji, trzymającej pakiet kontrolny w kulturze, mediach i na uniwersytetach. I to środowisko zajęte jest dziś głównie obroną owego pakietu, a nie pełnieniem roli, która się z nim wiąże. Nużą prowadzone przez dzisiejszych „niepokornych” kolejne krucjaty przeciw polskiej zaściankowości, która jakoby tamuje drogę rozwoju nowych prądów myślowych, artystycznych czy ekonomicznych. Lud nie jest już przedmiotem troski inteligenta, ale zakałą. Narzeka na prowincjonalizm, „duszną atmosferę” i brak otwartości na świat… choć ten właśnie zaczyna się dławić własną otwartością. I to jest raczej czas, gdy potrzeba nam autorefleksji, wyjścia poza schemat. Choć od trzech dekad mamy upragnioną wolność, ów manichejski podział na „dobrych i złych”, „postępowców i wsteczników”, wciąż wykorzystywany jest w politycznej walce, zastępując dialog i chłodną refleksję – teoretycznie, najsilniejszą broń prawdziwych niepokornych: wczoraj, dziś i jutro. To jedna z możliwych odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak definiowana inteligencja nie buduje dziś wspólnoty, nie prognozuje przyszłości, nie opisuje wyzwań ani nie stara się podpowiadać, jak im sprostać. Nie ma czasu, bo walczy z władzą. Tyle zapamiętała z „Rodowodów niepokornych”. 