facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2020 - luty
Mały wielki KRÓL

Piotr Legutko

strona: 28



W tym roku czeka nas kumulacja okrągłych rocznic. W sierpniu z pewnością nikt nie zapomni o stuleciu Cudu nad Wisłą, czyli jednej z najważniejszych bitew w dziejach świata, w wyniku której Polacy uratowali Europę przed Armią Czerwoną. Będziemy oczywiście pamiętać o majowej, setnej rocznicy urodzin Karola Wojtyły, no i czterdziestej powstania „Solidarności”. Ale pierwsza w kolejności jest w kalendarzu inna data. 20 stycznia minęło 700 lat od koronacji Władysława Łokietka. Ktoś powie, że to zamierzchłe czasy, nieomal legendarne, bez znaczenia dla naszej współczesności. I nie będzie miał racji. Koronacja, o której mowa, zakończyła przecież ponadstuletni czas rozbicia dzielnicowego. Na linii czasu od chrztu Polski po XXI wiek – jest tylko kilka dat równie symbolicznych. Być może przypisujemy jej większe znaczenie niż miała w rzeczywistości, ale robiło to przed nami wiele pokoleń, nadając tamtej koronacji nowy sens. Historycy mogą oczywiście kręcić nosem, że tamto zjednoczenie nie było pełne, bo wiele ziem polskich pozostawało poza granicami królestwa. Że Łokietka nazywano w wielu stolicach „królem Krakowa”, pozostawiając tym samym furtkę dla innego pretendenta do polskiej korony – Jana Luksemburskiego. Ale szczerze mówiąc, są to kwestie drugorzędne. My dziś pamiętamy, iż była to pierwsza koronacja dokonana na Wawelu. I to się liczy. Być może rzeczywiście Kraków, mniej wówczas ważny niż Gniezno, był kompromisem, dzięki któremu papież dał zielone światło dla koronacji. Tylko kto (poza historykami) o tym pamięta? Kto dziś będzie wypominał Łokietkowi polityczne błędy i militarne klęski? Złamane traktaty i chybione sojusze? W końcu to on zakończył stulecie podziałów, wszedł na drogę jedności, stworzył warunki, by jego syn, Kazimierz, mógł zyskać przydomek Wielki.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego świętowanie 700. rocznicy koronacji Władysława nie jest tylko zerwaniem kartki z kalendarza i okazją do kilku okolicznościowych notatek. Otóż udało się tego właśnie króla w sposób szczególny zadomowić w zbiorowej wyobraźni Polaków. Także tych, którzy na lekcjach historii nie uważali. Zasługa zbudowania prawdziwej Łokietkowej mitologii (być może faktycznie nie do końca zasłużonej) należy się twórcom kultury masowej, zarówno nam współczesnym, jak i tym sprzed kilku dekad.

W czasach Polski Ludowej tego akurat króla ceniono, bo miał na pieńku z Krzyżakami. Ci zaś uchodzili za – w prostej linii – poprzedników III Rzeszy. Nie było zatem problemu, by młodzież uczyć patriotyzmu w serialu „Znak Orła”, którego akcja toczyła się właśnie w czasach bitwy pod Płowcami (znów budzącej kręcenie nosem wśród znawców epoki). Do wyobraźni nastolatków, bez względu na epokę, przemawiały też opowieści o królu skazanym na banicję i jego żonie ukrywającej się przez lata w przebraniu mieszczki. Przemawianie nie było specjalnie trudne, bo w programach wycieczek szkolnych po Ojcowskim Parku Narodowym obowiązkowym punktem było zwiedzanie Groty Łokietka, czyli miejsca, gdzie nasz bohater miał się ukrywać.

Ale prawdziwą modę na małego wielkiego króla wywołały dopiero dwa seriale: książkowy i telewizyjny. „Korona królów” jedynie zahacza o czasy Łokietka, za to cykl powieści Elżbiety Cherezińskiej jest już jednym wielkim hymnem pod jego adresem. Miłośnicy telenoweli musieli poszukiwać w źródłach historycznych wiadomości o królu, czytelnicy książek dostali kompletny zestaw informacji, wzbogaconych o portret władcy z krwi i kości. Cherezińskiej udało się coś więcej. Uwspółcześniła postać sprzed siedmiu wieków, sprawiła, że król stał się nam bliski nawet wtedy, gdy przegrywał. Jego zawołanie „pod wiatr” idealnie pasuje do opowieści o polskim losie, w którym zwycięstwo równało się temu, by nie ulec, nawet będąc zwyciężonym. 