- Rodzina Salezjańska jest misyjna
- Od redakcji
- Rewolucja w szkolnych kuchniach
- Madagaskar: Dzieci niczyje
- Peru Miłość z prędkością światła
- Uganda Dom dla chłopców ulicy
- Prawdziwym zadaniem jest powołanie do życia w sakramencie
- Temat imigrantów i prześladowanych chrześcijan powinni podjąć katecheci
- Salezjańska droga św. Alojzego Orione (1872-1942)
- Łaska zdrowego życia
- Tata pod łóżkiem...
- Jak wychowywać dziewczęta. W relacji do Boga, czyli dziewczęta o wierze
- Dorastać do przyjęcia daru wolności
- Jak radzić sobie z agresją słowną w szkole?
- Temat: Darmowy czy dobry podręcznik do katechezy?
- Szum powracających fal
- Miłosierny konkretMiłosierny konkret
- Jak działa zły duchJak działa zły duch
- Nawrócenie aborcjonisty
Salezjańska droga św. Alojzego Orione (1872-1942)
Ks. Jarosław Wąsowicz SDB
strona: 16
W naszej duchowej rodzinie ważne miejsce od czasów ks. Bosko zajmują byli wychowankowie salezjańscy. W tym gronie szczególną postacią jest św. Alojzy Orione, wychowanek św. Jana Bosko i bł. Michała Rua z oratorium na Valdocco. Orione wprawdzie nie wstąpił do Zgromadzenia Salezjańskiego, ale całe swoje życie był przesiąknięty duchowym doświadczeniem wyniesionym z młodości.
W oratorium na Valdocco
Alojzy urodził się 23 czerwca 1872 r. jako syn kamieniarza w Pontecurone. Już jako młody chłopak czuł w sercu powołanie do służby Bożej i wstąpił do franciszkanów. Ze względu na słaby stan zdrowia musiał zrezygnować z tej próby podjęcia życia zakonnego. W wieku 14 lat trafił jednak do Turynu do salezjańskiego oratorium. Był to wrzesień 1886 r. Ksiądz Bosko coraz bardziej opadał z sił, wciąż jednak wytrwale poświęcał się wychowaniu chłopców, którzy przybywali do niego, aby zdobyć wykształcenie i odnajdować swoje życiowe powołanie. Młody Alojzy wyróżniał się w tym gronie zdolnościami w nauce i pobożnością. Był jednym z liderów grupy ministranckiej. Zaprzyjaźnił się też z ks. Michałem Rua, którego wybrał na spowiednika. Chętnie dawał rzeźbić swoją duszę wytrwałym nauczycielom. Kiedy zmarł ks. Bosko i do Turynu przybywały tłumy, aby się z nim pożegnać, Orione wraz z innymi wychowankami pomagali w logistycznej obsłudze pielgrzymów. Ktoś wpadł wówczas na pomysł, aby kawałkami chleba dotykać doczesnych zwłok wielkiego wychowawcy i rozdawać je jak relikwie uczestnikom uroczystości pogrzebowych. Alojzy, krojąc chleb, skaleczył się wówczas w palec tak poważnie, że groziła mu jego utrata, co wiązało się w przyszłości z brakiem możliwości zostania księdzem (takie były wówczas przepisy prawa kanonicznego). Wydarzył się wówczas cud, o którym po latach ks. Orione zeznawał w procesie beatyfikacyjnym ks. Bosko. Kiedy dotknął ciała swojego wychowawcy, palec się zrósł.
Droga powołania w duchu ks. Bosko
Przełożeni salezjańscy mieli nadzieję, że młodzieniec zgłosi się do nowicjatu. Alojzy Orione jednak, po wewnętrznej walce, uznał, że jego droga będzie inna. W październiku 1888 roku wstąpił do diecezjalnego seminarium w Tortonie. Nie było go wówczas stać na studia i musiał dorabiać jako kościelny w miejscowej katedrze. Już jako kleryk zaczął wokół siebie gromadzić biednych chłopców, którym wykładał katechizm i starał się wspierać ich materialnie. Zaczął też sobie dobierać wśród wychowanków przyszłych kapłanów. Kiedy 13 kwietnia 1895 r. został wyświęcony na kapłana, w tym dniu także ośmiu jego chłopaków przywdziało suknię klerycką. Jakże ta historia przypominała życiową drogę ks. Bosko! Od pierwszych chwil kapłaństwa poświęcił się młodzieży i zakładał ośrodki wychowawcze. Interesował się żywo problemami swoich czasów, zwłaszcza wolnością i jednością Kościoła, rozwojem idei modernistycznych i socjalistycznych, potrzebą ewangelizacji środowisk robotniczych. 21 marca 1903 r. założył własne zgromadzenie zakonne Małe Dzieło Boskiej Opatrzności. W sercu ks. Orione rozwijało się pragnienie, by powstała także gałąź żeńska nowego zgromadzenia. Idea ta zrealizowała się 29 czerwca 1915 r., kiedy to dał początek Kongregacji Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia. W listach do swoich duchowych synów i córek, dotyczących duchowych praktyk oraz wychowania młodzieży, odwoływał się często do ks. Bosko, jak i do swojego spowiednika ks. Rua. Zwłaszcza jeśli chodzi o życie sakramentalne, zachowanie milczenia, praktyki rekolekcji, bezgranicznej miłości i zaufania do Ojca Świętego i Kościoła. Polecając zaś członkom swoich zgromadzeń stosowanie w pracy z młodzieżą systemu prewencyjnego, kazał zwracać im szczególną uwagę na praktyki religijne. W liście do przełożonych i kleryków w Buenos Aires w 1922 roku przytoczył m.in. jedną z wypowiedzi ks. Rua: „Wychowanie i kształcenie młodzieży bez ducha religijności to plaga naszych czasów”.
Polska zmartwychwstanie!
Orioniści rozpoczęli pracę w Polsce jeszcze za życia założyciela, w 1923 roku. Ksiądz Alojzy nigdy nie był w naszej ojczyźnie, ale żywił do niej wielki sentyment i szacunek. Jak sam często powtarzał, pokochał Polskę za jej szczególną wierność Bogu, umiłowanie wolności i szczególne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Pewnego dnia stwierdził nawet, że gdyby nie był Włochem, chciałby być Polakiem. Po wybuchu wojny kazał odprawić nabożeństwo przebłagalne w intencji naszej ojczyzny, podczas którego na ołtarzu została umieszczona polska flaga narodowa. Zamieścił ją później w swoim pokoju nad łóżkiem. W liście wysłanym 9 września do swoich duchowych synów w umęczonej Polsce pisał: „Z każdym dniem coraz więcej ks. Orione czuje się waszym ojcem w Chrystusie, waszym obrońcą i pocieszycielem. Ufajcie w Panu! Nie upadajcie na duchu, bo Polska na pewno zmartwychwstanie! Módlcie się z wiarą, z całkowitym zaufaniem zdajcie się na Opatrzność Bożą i Matkę Boską Częstochowską! Kto posiada wiarę, kto ufa Bogu, ten nie zginie na wieki! (…) Polska zmartwychwstanie, aby spełnić swoje posłannictwo wiary i cywilizacji chrześcijańskiej, które dała jej Opatrzność Boża, a nasze Zgromadzenie, chociaż teraz takie małe, kiedyś dużo będzie pomagać w odrodzeniu chrześcijańskiej Polski i wielu z was to ujrzy, ale trzeba wierzyć i żyć w wierze u stóp Kościoła. Jest to wielka próba i udręczenie dla Waszej ziemi i dla tych, którzy ją kochają, ale to właśnie poprzez próby i udręczenia chce Bóg doświadczać naszą wierność i utrwalić w cnotach tak poszczególnych ludzi, jak i narody”. Proroctwo ks. Orione się spełniło. Wojna dała jego zgromadzeniu błogosławionego męczennika w osobie ks. Franciszka Drzewieckiego, który w KL Dachau został doprowadzony do stanu wycieńczenia i 10 sierpnia 1942 roku wywieziony do zamku Hartheim, w pobliżu Linz, gdzie został następnie zagazowany. Ksiądz Drzewiecki część swojej męczeńskiej drogi przebył razem z salezjanami. W okresie od stycznia do grudnia 1940 roku był więziony w obozie internowania, który Niemcy utworzyli w salezjańskim klasztorze w Lądzie n. Wartą. Dzisiaj w gronie lądzkich męczenników widnieje na jednym z ołtarzy w naszej świątyni. Wierzymy, że podobnie jak i św. Alojzy Orione, który całe życie był przesiąknięty salezjańską duchowością, jest jednym z orędowników w niebie, którzy modlą się za naszych młodych współbraci, którzy w postnowicjacie w Lądzie dojrzewają na drogach życia zakonnego. ▪