- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Kolumna
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Piłka nożna – szansa czy zagrożenie?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Wychować piłkarza
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. A nasz chłopak piłkę kopie
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Boisko - moje życie
- ROZMOWA Z... Dla mnie nie było innej drogi
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Futbol? Ależ tak!
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Jedziemy po zwycięstwo
- POD ROZWAGĘ. Jak narkotyk
- POKÓJ PEDAGOGA. Telefon komórkowy
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Aborcja jako wymiar globalizacji?
- DUCHOWOŚĆ. Pewne zwycięstwo
- MISJE. Misje w Peru pachną deszczem
- MISJE. Dom dla misjonarzy
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Obraz Maryi w Ewangeliach
- PRAWYM OKIEM. Nie dajmy się wpędzić w smoleńską religijność
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 15
Mam ostatnio dylemat wychowawczy związany z finansami. Wprawdzie nasze dzieci wiedzą, że pieniądze nie biorą się ze ściany, ale niepokoi mnie fakt, że zaczynają myśleć, iż pieniądze biorą się od babci czy dziadka, którzy to od czasu do czasu rzucą dzieciom jakimś groszem. Wolałabym, żeby z całą stanowczością wiedzieli, że kasa bierze się z pracy a nie z darowizn. Trzeba zadziałać, myślę sobie. Może poproszę ich o pomoc w wiosennym sprzątaniu ogrodu i zaoferuję po 10 zł za to? A co, jeśli przyjmą to jako standard, że mama płaci za robotę? Ale z drugiej strony, nie ma innej możliwości, żeby popracowali, jeśli sama im tej pracy nie dam. Decyzja zapada, ale warunki stawiam od razu jasne:
– Słuchajcie chłopaki, mam do was prośbę. Muszę dziś posprzątać ogród. Wyciąć suche gałęzie, wygrabić liście z trawnika, przyciąć lawendę, zebrać śmiecie po zimie. Jeśli mi pomożecie, dam wam za to po 10 zł, pasuje wam taki układ?
– Taaak! – chóralnie ryczą potwory.
– Hola, hola, to jeszcze nie koniec. Chcę was uprzedzić, że to wyjątkowa sytuacja, z całą pewnością nie będę płacić za sprzątanie w waszym pokoju ani za wynoszenie śmieci, bo to są rzeczy, które wykonujemy wszyscy dla siebie, mieszkamy razem i razem dbamy o dom, jasne? – kiwają głowami potakująco, ale już wciągają buty, żeby iść do ogrodu.
Praca idzie nam świetnie. Lawendę przycinam ja – nie zaryzykuję uszkodzenia roślin, ale już obcięte gałązki wynoszą chłopaki, grabią trawnik, przenoszą liście na kompost. Na koniec robimy małe i szybkie ognisko, żeby pozbyć się tego, czego nie da się kompostować. Wieczorem w domu są wykończeni, ale pełni optymizmu po całym dniu na powietrzu. Wręczam obiecane pieniądze, a chłopcy z dumą pakują je do swoich portfeli przy okazji, przeliczając całość swoich oszczędności.
– Mama, a jutro też będziesz pracować w ogrodzie? – pyta Olek.
– Yhmm, planuję pracować, ale od razu mówię, że jutro kasy nie płacę!
– Nie, my nie chcemy kasy, my chcemy jeszcze raz ognisko zrobić! – rzuca z błyskiem w oku.
No proszę, a jednak jest coś bardziej wartościowego niż pieniądze!