facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - maj
GDZIEŚ BLISKO. Jedziemy po zwycięstwo

Małgorzata Tadrzak-Mazurek

strona: 12



Kiedy ten numer Don BOSCO będzie opuszczał drukarnię, na boisku Klubu Nadwiślan przy ul. Koletek w Krakowie drużyna piłki nożnej Salezjańskiej Organizacji Sportowej ze Szczecina, reprezentująca Polskę, będzie rozgrywać mecze, walcząc o tytuł mistrza XXII Światowych Igrzysk Młodzieży Salezjańskiej.


Czy dojdzie do finału? Z drużyną jakiego kraju się zmierzy? W tej kategorii wiekowej, czyli do lat szesnastu, w zespołach jedenastoosobowych, żeby zwyciężyć musi pokonać m.in. piłkarzy z Belgii czy Ukrainy.

SALOS Szczecin

Czy chłopcom ze Szczecina się uda? Wszystko jest możliwe, a smak zwycięstwa jest im już doskonale znany. Przecież są mistrzami Polski. Pokonali więc dziesiątki innych drużyn, odbyli setki meczów, tysiące godzin treningów... „Jedziemy bez kompleksów. Po zwycięstwo – mówi ks. Dariusz Presnal SDB, prezes działającego przy parafii św. Jana Bosko szczecińskiego oddziału Salezjańskiej Organizacji Sportowej – ale chcemy też pokazać dobrą piłkę. Na pewno nie jesteśmy Kopciuszkiem tych Igrzysk. Jesteśmy drużyną”.
To nie żarty, bo w szczecińskim SALOS-ie piłka nożna traktowana jest bardzo poważnie. Jest aż szesnaście sekcji, w których trenują zawodnicy. Każdy rocznik ma swojego trenera, który, jak podkreśla ks. Dariusz, trenowaniem zajmuje się profesjonalnie, jednym słowem ma odpowiednie kwalifikacje. Zawodnicy, którzy ukończą osiemnaście lat bardzo często przechodzą do klubów dla seniorów, do Pogoni Szczecin czy Ruchu Chorzów. Część gra w Ekstraklasie. Niewielu na dobre żegna się z piłką.
Chłopcy są bardzo zaangażowani. Chodzą do różnych szkół, pochodzą z różnych środowisk, ale trzy razy w tygodniu łączy ich boisko, bo trzy razy w tygodniu spotykają się na treningach. Ponadto wspólne wyjazdy, turnieje, świętowanie po zwycięstwach, radzenie sobie z goryczą porażek – to wszystko sprawia, że czują się ze sobą związani. Że – jak mówi ks. Darek – są jedną drużyną. To jest możliwe także dlatego, że w Salezjańskiej Organizacji Sportowej kładzie się nacisk nie tylko na wysiłek fizyczny i na rezultaty, ale także, a może przede wszystkim, na wychowanie. „U nas nie ma gwiazd. Nie chcemy kreować liderów – tłumaczy ks. Dariusz – u nas wygrywa czy przegrywa drużyna, a nie poszczególni zawodnicy. To uczy współpracy, współodpowiedzialności, zgrania, myślenia o innych”. Te cechy są ważne także poza boiskiem, więc sport okazuje się być doskonałym narzędziem wychowawczym – daje świetne możliwości kształtowania młodych charakterów. To coś o wiele więcej niż tylko wysiłek fizyczny.
Szesnastu zawodników, pod wodzą trenera Adama Drozdowskiego, już za kilka dni wyruszy do Krakowa po zwycięstwo. Miło by było, gdyby do innych trofeów dołączyć mistrzostwo XXII Światowych Igrzysk Młodzieży Salezjańskiej. Ale zawodnicy są tak ukształtowani, że wygrana, choć niewątpliwie bardzo ważna i pożądana, nie jest jednak ich jedynym i najważniejszym celem. Porażka ich nie załamie, nie złamie ich hartu ducha. Tego ich nauczyła Salezjańska Organizacja Sportowa, która owszem uczy zwyciężać, ale przede wszystkim ma na celu wychowanie „dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli.”

Igrzyska

Do Krakowa po zwycięstwo wybiera się także 1200 innych zawodników z jedenastu krajów. Ale nie tylko piłkarzy, bo XXII Światowe Igrzyska Młodzieży Salezjańskiej to nie tylko piłka nożna, choć ta jest reprezentowana w dwóch kategoriach wiekowych i dwóch rodzajach (pięcio- i jedenastoosobowych zespołach), to także siatkówka, koszykówka i tenis stołowy. To dziesiątki rozegranych meczów, radość wygranej, ból porażek, ale to przede wszystkim wspólnie spędzony czas, modlitwa, zabawa. Święto młodości.
Igrzyska są organizowane w różnych krajach. Młodych salezjańskich sportowców gościła już Słowenia, Chorwacja, Hiszpania, Niemcy, Włochy... W Polsce ostatnie Igrzyska odbyły się w 2005 r. w Warszawie. I były ogromnie udanym wydarzeniem, bo Polska postrzegana jest jako świetny organizator. Czy teraz będzie podobnie? „Został nam niecały tydzień przygotowań – mówi ks. Kazimierz Drozd SDB, główny organizator Igrzysk – właściwie wszystko mamy już zapięte na ostatni guzik. Pozostały drobne, kosmetyczne poprawki organizacyjne i możemy zaczynać. Medale, statuetki, dyplomy czekają.”
Do kogo trafią? Do jakich krajów pojadą? Zanim jednak zostaną wyłonieni zwycięzcy, jakoś trzeba tych naszych gości przyjąć, zakwaterować, nakarmić, pokazać piękny Kraków. Zabłysnąć słynną polską gościnnością. To spore przedsięwzięcie, które wymagało wielu miesięcy przygotowań i zaangażowania dużej liczby osób, a także współpracy z władzami miasta, uczelniami, klubami sportowymi. Bo przecież niezbędna jest baza noclegowa, gastronomiczna i obiekty sportowe. Ale ks. Kazimierz jest nadzwyczaj spokojny. „Mam świetnych współpracowników – tłumaczy – ponad stu wolontariuszy i kilkanaście osób odpowiedzialnych za poszczególne sektory. Nie jestem sam. Więc wszystko musi się udać.” Jego spokój wynika także z doświadczenia, nie raz organizował już wielkie turnieje sportowe, bo z SALOS-em związany jest od 1999 r. i choć sam jest tylko kibicem (m.in. Juwentusu i Wisły) to jako organizator masowych imprez sportowych sprawdził się już niejednokrotnie.

•••

Czy chłopcy ze Szczecina przyjadą z tarczą czy raczej będą się musieli uporać z porażką? Tego nie wiem, choć z całego serca im kibicuję i życzę zwycięstwa! Wiem natomiast, że ani zwycięzcy radości, ani pokonani porażki nie będą musieli przeżywać w samotności. Bo to, co najcenniejszego zyskali dzięki sportowi, to wspólnota, przyjaciele – na dobre i na złe.