- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Grupy Rodziny Salezjańskiej
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Ku cywilizacji ekologicznej
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. W harmonii ze sobą i środowiskiem
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Śmieciarkowa gratka
- ROZMOWA Z ... Moja siostra Ziemia
- GDZIEŚ BLISKO. Jeszcze czasami rzucam papierki
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. W trosce o środowisko
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Harmonia życia
- DUCHOWOŚĆ. Odczucie Boga
- POD ROZWAGĘ. Mój obrońca amulet
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Droga Krzyżowa
- MISJE. Nadal niewiele wiem o Afryce
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Historia ze sztandarem w tle
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- POKÓJ PEDAGOGA. Kłopotliwa dziesiąta muza
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- PRAWYM OKIEM. Nie karmić dzieci kulturowymi chipsami
PRAWYM OKIEM. Nie karmić dzieci kulturowymi chipsami
Tomasz P. Terlikowski
strona: 22
Lalki Barbie, laleczki Witch czy zabawne (głównie dla dorosłych) filmy animowane określają nasze odczuwanie rzeczywistości i odbiór kultury. I nie jest to niestety wpływ korzystny.
Klasyczna kultura opierała się na głęboko przeżywanej triadzie wartości: piękna, dobra i prawdy. To, co było dobre w tej koncepcji było również piękne i prawdziwe, a to, czemu brakowało piękna nie mogło być prawdziwe czy dobre. Jednak wartości te zostały całkowicie odrzucone przez współczesną pop-kulturę (a może po prostu komercjo-kulturę). Już tylko rzut oka na lalkę Barbie, której ostatnio stuknęła pięćdziesiątka pozwala stwierdzić, że nie jest ona ani piękna, ani tym bardziej prawdziwa (konia z rządem komuś, kto widział kiedyś taką kobietę czy dziewczynkę). Negacja zaś tych dwóch wartości nie może dać dobrych rezultatów. I nie daje. Dziewczynki od dziecka oswajane z takim standardem urody (bo trudno tu mówić o pięknie) próbują się w niego wpasować, co rodzi bulimie, anoreksje czy całkiem już zwyczajną depresję.
Ale, i tu zaczynają się schody, Barbie wcale nie jest łatwo wyrzucić z naszego domu. Owszem można jej nie kupować, ale i tak dotrze ona do rąk naszych dzieci przez uczynnych dziadków, ciocie, wujków czy przyjaciół domu. I co wtedy? Wyrzucenie czyni z tej dość paskudnej zabawki owoc zakazany, który najmocniej kusi, i nadal oddziałuje na wyobraźnię i myślenie dziecka. Wykład nie na wiele się zda, bowiem w pewnym wieku subtelne rozważania słabo skutkują (a już opowiadanie o triadzie piękna-dobra-prawdy, czy o greckim kalos-agatos odnosi skutki odwrotne od zamierzonych).
Chłopcy też wcale nie mają lepiej. Im serwuje się, zamiast opowieści o rycerzach, bohaterach powiastki o anty-bohaterach, przerobione mity, które dorosłych nawet śmieszą, ale dzieciom burzą obraz rzeczywistości. Ironia i dystans mogą się bowiem pojawić dopiero, gdy przyswoimy pewne stałe wartości, jeśli zajmują ich miejsce, są jedynie niszczące. Podobnie jest z zabawkami. One zamiast przybliżać im ich przyszłą rolę ojca, promują typ macho, który z męskością ma mniej więcej tyle wspólnego, ile Barbie z kobiecością. Co pozostaje? Powrót do klasyki!
Jeśli nie możemy wyrzucić z życia dziecka obrazów czy wzorców, które nam nie pasują, warto dorzucić do nich te, które rzeczywiście będą je rozwijać. Zamiast kolejnego filmu animowanego siądźmy z dziećmi do albumów z malarstwem i opowiadajmy im, co na reprodukcjach się znajduje. Piękno obrazów bez wątpienia im zostanie, a europejska klasyka pełna jest odniesień religijnych i stwarza znakomite okazje, by opowiadać o Biblii, ale także snuć mitologiczne historie Greków i Rzymian. One, inaczej niż współczesne filmy czy postmodernistyczne książeczki dla dzieci, nie kwestionują wartości, nie poddają ich w wątpliwość, ale sławią braterstwo, heroizm, ofiarę z siebie dla innych, czyli wartości, które trzeba przekazywać. Homer, Wergiliusz, Szekspir (wszystko dostosowane do wieku) czy dostępny nawet dla najmłodszych (moja córka zaczęła pochłaniać czytane przeze mnie „Opowieści z Narni” już jako 4-latka) Lewis – mogą z powodzeniem zastąpić telewizyjny i reklamowy chłam. A jeśli nawet nie wyprą go całkowicie (co biorąc pod uwagę podwórko, szkołę i otoczenie jest dość trudne), to dadzą nam pewność, że poza kulturowymi produktami śmieciowymi, nasze dzieci spożyją coś rzeczywiście pożywnego. A przecież nikt normalny nie chciałby, żeby jego pociechy żywiły się wyłącznie chipsami czy hamburgerami.