- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - W relacji
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Samotność młodzieży naglące wyzwanie
- WYCHOWANIE. Samotność czy osamotnienie
- OKIEM RODZICA. Nie jesteś w cieniu
- WYCHOWANIE. Nie zostawiajmy ich
- ROZMOWA Z... Na manowcach poszukiwań
- GDZIEŚ BLISKO. Nie chcę być sam
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Pedagogia obecności
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Przyjdźcie do mnie wszyscy
- DUCHOWOŚĆ. Historia Kościóła
- POD ROZWAGĘ. Bezpieczna homeopatia
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Program "Młodzież"
- MISJE. Rumuńskie dzisiaj
- MISJE. Polska rajem
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Filip Rinaldi
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Marszałki
DUCHOWOŚĆ. Przyjdźcie do mnie wszyscy
ks. Andrzej
strona: 13
Według wczesnochrześcijańskich legend, Jezus przed wzięciem na swoje ramiona Krzyża, by nieść go na Golgotę, ucałował go. Miłość Jezusa do Krzyża – straszliwego miejsca i narzędzia kaźni – nie była szalona. Szalona była Jego miłość do nas. Jezus wiedział, że Jego cierpienie i śmierć są niezbędną ceną naszego ratunku. Jezus całuje Krzyż, bo wie, że dzięki niemu mamy otwartą drogę powrotu. W Krzyżu Jezus bierze na siebie ciężar wszystkich grzechów wszystkich ludzi w historii. Cały ciężar – łącznie z poczuciem winy wobec Ojca. Dzięki Jego Krzyżowi ja nie muszę nic – poza nawróceniem, czyli ukochaniem Go. Jezus całuje Krzyż na myśl, że znowu będę Go kochał, bo jeśli tak, to warto dla tej chwili znieść najstraszliwsze cierpienia świata.
Niestety dramat Krzyża nie kończy się nigdy, bo jak powiedział św. Augustyn: „Bóg odkupił nas bez nas, ale nie może zbawić nas bez nas”. Szalona tęsknota Boga za człowiekiem natrafia na mur strachu i obojętności. Rozumiał to dobrze św. Franciszek, gdy zrozpaczony biegał po Asyżu, krzycząc: „Miłość nie jest kochana!”
Nie chcemy dać się Bogu zbawić, nie wierzymy, że może być dla nas aż tak dobry. Za tanio, za łatwo. Próbujemy zbawić się sami albo udawać, że w ogóle nie potrzebujemy Zbawienia. Mnożymy wysiłki, praktyki, postanowienia, wciąż licząc, że uda się osiągnąć pokój – zbawić się samemu. Albo przeciwnie – wykreślamy niewygodne przykazania, jak dzieci, które wierzą, że po zakryciu oczu stają się niewidoczne.
Im bardziej spragnieni miłości, tym bardziej szukamy jej w namiastkach, pozorach, iluzjach. Myślimy, że Jezus nie może nas lubić, jeśli zna nas lepiej niż my sami. Nie potrafimy przebaczać, więc sądzimy, że i On nie może nam przebaczyć. Nie przekonuje nas, że oskarża nas Zły – ten sam, który wcześniej nakłonił nas do złego.
A przybity do Krzyża Jezus może już tylko czekać. Unieruchomione ręce i nogi nie mogą bardziej wyjść naprzeciw. Niepojęta tęsknota Boga wyraża się już tylko w cierpieniu nieodwzajemnionej miłości.