- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - W relacji
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Samotność młodzieży naglące wyzwanie
- WYCHOWANIE. Samotność czy osamotnienie
- OKIEM RODZICA. Nie jesteś w cieniu
- WYCHOWANIE. Nie zostawiajmy ich
- ROZMOWA Z... Na manowcach poszukiwań
- GDZIEŚ BLISKO. Nie chcę być sam
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Pedagogia obecności
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Przyjdźcie do mnie wszyscy
- DUCHOWOŚĆ. Historia Kościóła
- POD ROZWAGĘ. Bezpieczna homeopatia
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Program "Młodzież"
- MISJE. Rumuńskie dzisiaj
- MISJE. Polska rajem
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Filip Rinaldi
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Marszałki
ROZMOWA Z... Na manowcach poszukiwań
Małgorzata Tadrzak-Mazurek, ks. Andrzej Godyń SDB
strona: 8
Rozmowa z o. Radosławem Brońkiem OP – dyrektorem Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych
Czym zajmuje się Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych?
Głównym celem jest informacja na temat destrukcyjnych grup i zjawisk religijnych, ale też takich, które nie mają wiele wspólnego z religią. Jest to też miejsce mające charakter interwencyjny, tzn. osoby zgłaszają się z konkretnym problemem. Wiele z tych problemów nie dotyczy bezpośrednio sekt, ale psychiki, osobowości, wychowania czy komunikacji w rodzinie. Prowadzimy też zajęcia w szkołach. Działalność takich placówek jak nasza wpisuje się w klimat religijny, który jest w Polsce. Z jednej strony są tendencje laicyzacyjne, a z drugiej pewne ożywienie religijne.
Skąd pomysł?
Centrum powstało w 1995 r. Sądzę, że była to potrzeba chwili. Po 1989 r. wraz z otwarciem granic i większą wolnością religijną pojawiły się sekty i ruchy, które wcześniej nie mogły działać w Polsce. Było wiele nadużyć w tym zakresie.
Dlaczego młodzi ludzie są szczególnie narażeni na werbunek do sekt?
Na pewno jest tak, że młodzi ludzie poszukują wartości, ale przede wszystkim zaspokojenia potrzeb: miłości, przynależności, wspólnoty. Jeśli młody człowiek tego nie znajduje w rodzinie, w Kościele, w szkole, to będzie tego szukał gdzie indziej. No i trzeba sobie postawić pytanie, na ile Kościół odkrywa przed nimi te skarby, które posiada, żeby móc zaspokoić ich potrzeby duchowe, a na ile – w swoim duszpasterstwie – daje formę pobożności. Czyli na ile młody człowiek jest podprowadzany pod pewne doświadczenie religijne. To jest niesłychanie istotne, bo ci, którzy otarli się o destrukcyjne ruchy, często mówią, że tam doświadczyli czegoś niezwykłego. Oczywiście nie chodzi o szukanie „niezwykłości” dla niej samej, bo nie można się koncentrować tylko na takich doświadczeniach, ale o ukazywanie wymiaru misterium w Kościele, gdzie jest pewne wtajemniczenie w wiarę, gdzie znajduje swoje miejsce chociażby wyobraźnia religijna.
A rodzina?
Rodzina rzecz jasna powinna zaspokajać potrzebę miłości, przynależności, dawać poczucie bezpieczeństwa. A bywa, że ludzie żyją kompletnie obok siebie. Ojciec zarabia na życie, matka jest np. zamknięta emocjonalnie, niedostępna. Nie rozmawia się o ważnych rzeczach, o zainteresowaniach, nie ma towarzyszenia, kontaktu. Wtedy zaczynają się problemy.
Ale takich rodzin jest całe mnóstwo, a nie wszystkie nastolatki trafiają do sekt... Co więc o tym decyduje?
Często na pewno przypadek. W zależności od tego, z kim ma się kontakt, gdzie pojedzie się na wakacje, na jaką stronę w Internecie się natrafi… Dlatego przede wszystkim trzeba wiedzy. Dla młodego człowieka bardzo ważnym tematem jest wolność. Rodzic, nauczyciel, katecheta nie zawsze potrafią właściwie do niej doprowadzić, nauczyć, w jaki sposób korzystać z tego najcenniejszego daru człowieka. Nowe ruchy religijne wychodzą z propozycją wolności, która rzekomo w pełni może być zrealizowana tylko u nich.
Przecież w tych ruchach właśnie wolność się traci...
Na tym polega psychomanipulacja, że człowiek oddaje swoją wolność, ale wydaje mu się, że ją zyskuje.
Osoby religijne są bardziej podatne na takie oddziaływanie?
Myślę, że tak. Przede wszystkim osoby wrażliwe, które czegoś szukają. Jeśli nie znajdują tego w domu, we wspólnocie Kościoła, to szukają dalej.
Kiedy rodzice powinni mówić: uważaj?
To trudno powiedzieć, nie można przecież przewidzieć wszystkich zagrożeń. Na pewno jeśli młody człowiek będzie nauczony w domu krytycznego myślenia – odróżniania dobrych i złych propozycji, wtedy w konfrontacji z sytuacją zagrożenia będzie ją potrafił właściwie ocenić. Oczywiście rodzic sam powinien krytycznie oceniać różne sytuacje, np. jeśli dziecko informuje, że ma propozycję wyjazdu, który organizuje jakaś grupa, a rodzicowi nic nie mówi nazwa, to powinien to sprawdzić, zanim pozwoli na wyjazd.
Gdzie może to sprawdzić?
Można na przykład zadzwonić do nas czy innych tego typu ośrodków. Można poszukać informacji w Internecie. Ale warto też przyglądać się, co stoi za daną grupą, jaka organizacja, czy ma inne nazwy, z kim współpracuje. To bardzo charakterystyczne dla sekt, że mają organizacje fasadowe, np. kiedy nie mogą oficjalnie działać. Dobrze jest zapoznać się ze statutem, zobaczyć, jaki grupa ma cel, kto stoi na czele, czy były wokół niej jakieś kontrowersje. Trzeba stawiać pytania i krytycznie myśleć.
Jak rozpoznać, że grupa jest szkodliwa?
Po pierwsze, kiedy izoluje od rodziny i przyjaciół. Kiedy zamiast budować więzi i sprawiać, żeby były coraz bardziej żywe, wymaga życia wyłącznie rytmem nowej grupy. Po drugie, jeśli niszczy indywidualność, wszyscy w grupie myślą tymi samymi schematami, jest bardzo prosty podział na dobro i zło: tylko u nas jest dobro, poza nami jest zło. Jeśli grupa nie udziela do końca informacji co do swojej natury, czym jest i jaki jest jej cel. Człowieka się jakoś przywabia, a potem są poziomy wtajemniczenia. Kolejny taki czynnik to wyrabianie w człowieku przekonania, że wszystko, co było dotychczas, było złe i fałszywe. Dopiero to, co jest w grupie, jest czymś prawdziwym i daje pełnię wiedzy.
Rola guru?
Oczywiście – jego pozycja jest wyjątkowa. Guru przypisuje sobie pewne atrybuty boskie. Przez niego przemawia Bóg i to, co mówi, jest niepodważalne. Nie podlega krytyce. Guru wymaga bezwzględnego posłuszeństwa.
Czy wszystkie osoby w równym stopniu angażują się w takie grupy?
To zależy od osobowości ofiary, jakie miała więzy z rodziną, czy jest inteligentna, wrażliwa. Bo jej zaangażowanie będzie zależne od tych cech. Jeśli jest mocno związana z rodziną, dotychczasowym środowiskiem, szanse na zupełne zaanagażowanie w sektę są o wiele mniejsze. I rodzina znacznie szybciej zareaguje, co da o wiele większe szanse na odejście z sekty.
Jak i kiedy rodzina powinna reagować?
Powinno się reagować możliwie jak najszybciej. Od razu kiedy zauważy się pierwsze niepokojące symptomy, np. że dziecku nagle zmieniła się hierarchia wartości, sposób zachowania, że się zamyka w sobie, sprawia wrażenie osoby nieobecnej, że agresywnie reaguje na każdą krytykę grupy, że zmienia sposób ubierania, odżywiania. Inny będzie sposób postępowania po tygodniu, inny po miesiącu, inny po pół roku czy po kilku latach przynależności do danej grupy. Oczywiście im wcześniej, tym lepiej, po kilku latach pomoc praktycznie jest już niemożliwa. Nie wolno więc bagatelizować problemu.
Jak powinno się interweniować?
Nasze podejście opiera się na programie opracowanym przez Stevena Hassana, który mówi o „terapii wyjścia”. Wcześniej próbowano „porywać” ofiarę z sekty i przy pomocy terapeutów, na osobności i w grupie, trochę siłowo, perswadować jej, że źle zrobiła. Przynosiło to jednak opłakane efekty. Taka osoba często sama wracała do grupy i wtedy już zupełnie nic się nie dało zrobić. Natomiast metoda Hassana – to tworzenie systemu oddziaływań. Najpierw najbliższa rodzina, potem inne osoby z otoczenia, które miały wcześniej żywy kontakt albo są autorytetami. Starają się one wpływać na taką osobę, by sama zobaczyła, że coś jest nie tak, że grupa ją zawłaszcza, manipuluje. Bardzo często chodzi o odbudowanie złych relacji w rodzinie.
I to skutkuje?
Ta metoda to pewien proces. Skuteczność zależy od tego, jak dana osoba i inne osoby z jej otoczenia współpracują i jak długo zaangażowana jest w grupę destrukcyjną. Bardzo ważne jest jak najwcześniejsze podjęcie odpowiednich rozmów z taką osobą. Niestety osoby najbliższe najczęściej popełniają błąd polegający na mówieniu: „Ty jesteś w sekcie. Ty źle robisz. My ci powiemy, jak jest”. Reakcja jest wtedy odwrotna, bo w grupie powiedziano takim osobom, że nikt w rodzinie ich nie zrozumie. Osoba jeszcze w przypływie otwartości chce się tym podzielić, ale trafia na mur niezrozumienia, co jej potwierdza to, co usłyszała w grupie. Ważny jest zatem sposób rozmawiania. Przede wszystkim trzeba słuchać, wykazywać zainteresowanie, ale krytyczne. Bardzo ważne np. jest stawianie pytań – trudnych, istotnych, na które ofiara nie będzie potrafiła odpowiedzieć. To jest metoda rzucania „ziarenek niepewności”. Być może taka osoba nawet w pierwszym odruchu odpowie, ale to w niej zacznie pracować. A bardzo często nie będzie potrafił odpowiedzieć albo będzie się złościć, choć jednocześnie zasieje to w niej wątpliwości co do grupy.
Z jakimi typami grup destrukcyjnych można się spotkać?
Jest bardzo dużo różnych typologii. Bardzo upraszczając, można by powiedzieć tak: po pierwsze grupy o charakterze religijnym, niekatolickie – na ogół wywodzące się z tradycji wschodnich. Drugi typ to grupy odwołujące się w jakiś sposób do chrześcijaństwa, ale wybiórczo. Trzeci typ to grupy „tajemne” (gnostyczno-magiczne). Trudno je nazwać religijnymi, bo nie mają koncepcji boga osobowego, bardziej jakiś nieokreślony bliżej (zazwyczaj nieosobowy) absolut, który nie wiadomo, jakie ma cechy. Istotne są rytuały, które mają doprowadzić do samozbawienia. Czwarty typ to wszystkie grupy terapeutyczne, związane z paramedycyną, często z konkretnymi „uzdrowicielami”. Tu bym też zaliczył niejasne praktyki różnych medytacji, także metody takie, jak reiki, bioenergoterapia, metoda Silvy, odwołujące się przede wszystkim do możliwości, które mają tkwić w naturze człowieka. I te możliwości ubóstwiają. W tych metodach to człowiek sam (z pomocą guru) się zbawia, chce odkryć swoje nadzwyczajne możliwości.
A grupy o charakterze ekonomicznym?
No tak, wszystkie te, które uzależniają, budując tzw. piramidy handlowe. One też mają wszystkie znamiona sekt. W nich bogiem staje się pieniądz. Wszystko, co za bardzo angażuje, polega na poddaniu całej sfery życia codziennego określonym regułom, odcina dopływ informacji z zewnątrz, może stać się niebezpieczne. Przecież ostatecznie chodzi o człowieka, o jego wolność i o to, co tej wolności zagraża. Jeanie Mille, jedna z zamordowanych członkiń pewnej sekty, napisała kiedyś: „Jeśli spotkacie ludzi najbardziej przyjacielskich, jakich potraficie sobie wyobrazić, otwartych, serdecznych, prawie bajecznych... I jeśli spotkacie lidera grupy – pełnego natchnienia, wyrozumienia, czułości i dobroci, jakiej nigdy nie doświadczyliście... I kiedy cel grupy jest czymś, czego sobie nie wyobrażaliście... I kiedy to wszystko wydaje się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, to najprawdopodobniej to jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe”.