facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - styczeń
POD ROZWAGĘ. Powaga i tajemnica zła

ks. Aleksander Posacki SJ

strona: 14



Zło w tradycji chrześcijańskiej jest tajemnicą i jednocześnie rzeczywistością poważną. Dlatego obowiązkiem chrześcijańskim jest karcenie deprawujących i zło czyniących oraz ratowanie błądzących. Nie jest to jednak dziś należycie rozumiane - i to z wielu powodów.

Tak zwane karanie czy upominanie mylone jest, równie często co niesłusznie, z tak zwanym sądzeniem czy osądzaniem, o którym powiedziano w Objawieniu biblijnym, iż jest jednym z najcięższych grzechów (Mt 5, 21-22; 7, 1-2; Łk 37, 38). O ile sądzenie jest grzechem, upominanie – chrześcijańskim obowiązkiem (Mt 18, 15-18). Jaka więc jest to różnica? I w jednym, i w drugim przypadku ktoś wykazuje czy wypomina drugiemu jego uchybienia, błędy czy grzechy.

Różnica jednak, o której mowa, nie polega jedynie na sposobie czy formie zwracania komuś uwagi, choć jest to niekiedy decydujące, gdy chodzi o skuteczność podobnego zabiegu. Jest bowiem ważne, czy uwagę zwraca się delikatnie czy w gniewnym uniesieniu, z arogancją czy z miłością, choćby nawet „bezlitosną”. Miłość bowiem czasem bywa „bezlitosna”, tak jak litość prawie zawsze nosi pozory miłości. Ten subiektywny moment, jakim jest forma zwracania komuś uwagi ma duże znaczenie. Obrazuje bowiem psychologiczną motywację czynu i jest ściśle związany z jego obiektywnym wymiarem, który jednak jest decydujący dla naszego rozróżnienia.

Różnica pomiędzy upomnieniem a sądzeniem dotyczy przede wszystkim treści, tj. obiektywnego stosunku zwracającego uwagę do równie obiektywnej materii złego uczynku popełnionego przez winowajcę. Subiektywna i emocjonalna forma komunikowania tejże treści pozostaje w tym kontekście wtórna. Choć, jak powiedziałem – bardzo ważna, bowiem weryfikuje od strony psychologicznej prawdziwą motywację zwracania komuś uwagi.

Celem zwracania komuś uwagi powinno być dobro winnego, a nie tylko dobro poszkodowanego czy obrona prawa. Środkiem zaś do tego celu – demaskowanie czy wskazanie obiektywnej materii złego uczynku. Moment obiektywny jest więc zawsze decydujący. Popularne rozróżnienie, mówiące iż powinno się piętnować czyn (i to miałoby być upomnienie), a nie osobę (gdyż byłoby to rzekomo osądzeniem), jest nieprecyzyjne i niewystarczające. Piętnując bowiem czyn, zawsze piętnuje się też osobę, która go wykonuje, gdyż czyn jest nierozdzielny od osoby. Piętnując zaś osobę, czyni się to zawsze na bazie jakichś niedobrych jej uczynków, oczywiście o ile atak na osobę nie jest jedynie niegodziwą lub szaloną fantazją. Zarówno więc osądzający, jak i upominający piętnują zarówno osobę, jak i czyn. Różnica w obu przypadkach polega na właściwym ustaleniu obiektywnych proporcji. Wspólnym mianownikiem dla osądzania i upomnienia jest zawsze obiektywnie niegodziwy czyn osoby, której zwraca się uwagę. Ten obiektywnie zły uczynek staje się punktem wyjścia dla obiektywnych odniesień czy relacji już wobec samej osoby, która czyn popełnia.

To realne czy obiektywne odniesienie do osoby jest inne przy upominaniu, inne zaś przy osądzaniu. Fundamentalna i esencjalna różnica polega na tym, że przy upominaniu odniesienie do osoby jest „obiektywnie proporcjonalne” wobec popełnionego czynu, zaś w osądzaniu jest „obiektywnie nieproporcjonalne”. I w jednym, i w drugim przypadku jest jednak „obiektywne”, czyli niezależne od subiektywnych odniesień moralnych czy emocjonalnych. Jeśli więc widzę, że ktoś grzeszy, np. kłamie, moim obowiązkiem jest upomnieć go, mówiąc: „skłamałeś” i będzie to obiektywnie proporcjonalne, czyli prawdziwe, gdyż będzie stwierdzeniem pewnej naocznej oczywistości. Mówię więc komuś: „skłamałeś”, „widziałem, że skłamałeś tu i teraz, jest to obiektywnie złe i powinieneś się poprawić” – i to jest właśnie upomnienie. Jeśli zaś, widząc ten sam czyn, mówię komuś: „jesteś kłamcą” – już samym tym stwierdzeniem dokonuję pewnej generalizacji, tak jakbym chciał powiedzieć: „nie tylko tu i teraz skłamałeś, ale zawsze byłeś kłamcą i może zawsze będziesz kłamcą”. I to jest właśnie osądzanie.

Różni się ono od upomnienia przede wszystkim niedostatkiem proporcjonalnego obiektywizmu oraz brakiem uczciwości intelektualnej. Upomnienie bowiem, wychodząc od konkretnego czynu – czynu osoby – dotyka osoby nieraz boleśnie, ale uczciwie, i bazuje na oczywistej prawdzie, unikając nieproporcjonalnych generalizacji. Upomnienie więc dotyka ale nie neguje całej osoby w jej tajemniczej złożoności, jako całościowej rzeczywistości naturalnej oraz duchowo-moralnej.

Osądzający zaś porywa się właśnie na ową całościowość. Wychodząc jedynie od zdemaskowania cudzego grzechu, dokonuje swoistej „gnostycznej profanacji”, która polega na ferowaniu sądów nieadekwatnych do rzeczywistości. Zwycięża tu ewidentnie „pokusa gnozy”. Osądzający zachowuje się bowiem tak, jakby był wszechwiedzącym Bogiem, przenikającym ludzkie dusze w wymiarach przeszłości i przyszłości, przenikającym tajemnice wolności, natury i łaski.

Ta intelektualna nieuczciwość sprzęga się zwykle z nieuczciwością moralną, wynikającą ze sprzeniewierzenia się miłości, która winna się karmić poszukiwaniem autentycznego dobra upomnianej osoby. Jeśli bowiem mówię komuś: „jesteś kłamcą” – i do tego z gniewem czy arogancją, to tego rodzaju nieuczciwa generalizacja może stać się psychoduchowym „zabójstwem duszy” zamykającym komuś prawdziwą drogę nawrócenia, gdyż często tego rodzaju bolesne i raniące osądzanie projektuje się na osobę Boga. W tym świetle istotą grzechu osądzania, który słusznie uważany jest za jeden z największych grzechów, jest pewnego rodzaju zamach na tajemnicę osoby ludzkiej i poprzez to jest ono działaniem przeciwko dobru tejże osoby.

W tym kontekście widzimy też, jak ważna jest forma zwracania uwagi, o czym mówiłem na początku. Brak właściwej formy demaskuje fakt, iż zwracającemu uwagę nie chodzi o dobro tego, którego upomina z powodu zła. Ten porządek rzeczy komplikuje jednak fakt, że obecnie, w dobie relatywizmu, nie wszyscy przyjmują obiektywizm dobra i zła, co ma zawsze fatalne następstwa. Można by to nazwać odrzuceniem powagi zła.

Upomnienie jest jedną z form nazywania ludzkich grzechów po imieniu. Jednakże sens upomnienia czy upominania, jako formy demaskowania grzechów, jego waga i znaczenie są logiczne i jasne przede wszystkim w kontekście chrześcijańskiej wizji świata, w tym także w chrześcijańskiej wizji dobra i zła. Upomnienie bowiem, aby otrzymało swój pełny wymiar, zakłada nie tylko istnienie jakichś obiektywnych kryteriów dobra i zła, ale suponuje także chrześcijańską wizję dobra i zła, która w głównej mierze pochodzi z Objawienia. Pierwszym i najważniejszym upominającym człowieka czyniącego źle jest Duch Święty, który mroczną tajemnicę zła próbuje autorytatywnie rozświetlić swoim Boskim Słowem, przekonując od początku świat oraz ludzkość o rzeczywistości grzechu.

Pisze o tym Jan Paweł II w encyklice o Duchu Świętym. „Przekonywać o grzechu – to znaczy: wykazywać zło, jakie się w nim zawiera. To znaczy: objawiać mysterium iniquitatis. Zła grzechu nie sposób dosięgnąć w całej jego bolesnej rzeczywistości, nie »przenikając głębokości Bożych«. Od początku ponura tajemnica grzechu zaistniała w świecie na gruncie odniesienia stworzonej wolności do Stwórcy. Zaistniała jako akt woli stworzenia, człowieka, przeciwny zbawczej woli Boga. Co więcej, zaistniała wbrew prawdzie, na gruncie kłamstwa, definitywnie już »osądzonego«, które to kłamstwo postawiło w stan oskarżenia, w stan permanentnego podejrzenia, samą stwórczą i zbawczą Miłość. Człowiek poszedł za »ojcem kłamstwa« – przeciw Ojcu Życia i Duchowi Prawdy” (DV, 39). „Stąd też – pisze nieco dalej papież – Kościół czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga” (DV, 39).