- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Dar życia
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wobec agresji
- WYCHOWANIE. Nazwać zło po imieniu
- WYCHOWANIE. Tylko spokojnie
- OKIEM RODZIA. Nie dajmy się zwariować
- ROZMOWA Z... Niechciane rządy
- GDZIEŚ BLISKO. Co z tą przemocą?
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Generał z Carmagnola
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Wymuszony postój
- DUCHOWOŚĆ. Niedzielna msza św.
- POD ROZWAGĘ. Powaga i tajemnica zła
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Dla nocnych marków
- MISJE. Promyk światła w Odessie
- MISJE. Uśmiech za 1 procent
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Pilska Solidarność
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. KRAKÓW Wspólnota bł. ks. Augusta Czartoryskiego SDB
DUCHOWOŚĆ. Wymuszony postój
ks. Andrzej
strona: 13
Są w życiu chwile, kiedy trzeba sobie odpuścić. Zostawić wszystko Bogu. To czasem trudniejsze niż najcięższa praca, bo działanie jest łatwiejsze niż zaufanie. W działaniu kontroluje się sytuację samemu. Planuje, wykonuje, weryfikuje, poprawia. Aż osiągnie się cel. Kiedy się ufa, trzeba zaryzykować. Ten ktoś może zrobić coś nie tak, spróbować sposobu, którego nie znamy albo o którym wiemy, że jest niebezpieczny. A jednak są sytuacje, kiedy nie da się inaczej.
Czasem sam Bóg zmusza do postoju. Jakby chciał udowodnić, że można Mu zaufać. Musi tak zrobić, bo sami byśmy się nie zatrzymali z naszą wiarą, która jest tak teoretyczna, teologiczna, niepraktyczna. Jednak zanim to zrobi, długo się szarpiemy, nie poddajemy, kombinujemy, staramy – byle sami, bez niczyjej pomocy. Bez Jego pomocy. Ale On jest cierpliwy – pozwala nam, dopóki chcemy, choć wie, że to bez sensu i że gdyby nam się udało, to pierwsi byśmy żałowali.
Dopiero kiedy, zmęczeni wysiłkiem, nie mamy już żadnego pomysłu na dalszą szarpaninę, powoli zaczynamy brać Go pod uwagę. Najpierw nieśmiało, zawstydzeni, przed Nim i sobą, że przecież cały czas czekał gotowy z pomocą, nie do końca przekonani, że wciąż będzie chciał się nami zająć. To trudny moment, w którym, w ostatnim akcie egotyzmu, łatwo można odmówić sobie prawa do miłosierdzia. Kiedy jednak oparcie na Bogu pozostaje jedyną możliwością, w końcu z niej korzystamy. I odkrywamy, że działa. I że dzieją się cuda. I dziwimy się sobie samym, że nie ufaliśmy Mu zawsze. I obiecujemy – Jemu i sobie – że teraz to już zawsze będziemy ufać.
A On uśmiecha się z wyrozumiałością i pobłażaniem. Zawsze – o ile nie będzie innej możliwości.