- Taniec chłopców z brązu
- Od redakcji
- Jak zarządzać czasem w rodzinie
- Jak kształtować pragnienia młodych
- Jak chronić dzieci przed deprawacją
- BOLIWIA: Trudno być matką
- ANGOLA WYPOSAŻENIE KUCHNI W SZKOLE HOTELARSKIEJ W BENGUELA
- Czas UCZNIÓW JEZUSA
- Budowanie autorytetu
- Nie wyręczać a towarzyszyć
- Język mediów – kiedy ogranicza, a kiedy rozwija?
- Abecadło mediów
- Czy należy chwalić dzieci?
- Nauczyciel – mistrz 2.1(wieku)
- Baletki dla boksera
- Z żywymi naprzód iść
- Augusta Czartoryskiego wytrwałość w rozeznawaniu zamiarów Boga
- Pamięć z drugiej ręki
- Inkulturacja i Wcielenie
Inkulturacja i Wcielenie
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Inkulturacja Ewangelii jest i pozostaje drogą Kościoła, ale spór o jej głębokość stawia nas przed pytaniami o realność Wcielenia.
W momencie, gdy większość czytelników będzie miała mój tekst w rękach, synod na temat Amazonii dobiegnie już końca, ale pytania, jakie są przez niego zadawane, pozostaną aktualne. A jednym z najważniejszych z nich jest i pozostaje pytanie o to, na ile głęboka powinna być inkulturacja, jak ją realizować i czy każda kultura powinna mieć na przykład własną liturgię. Ojcowie synodalni akurat na to ostatnie pytanie odpowiedzieli twierdząco, a ja choć akurat do tego postulatu mam stosunek negatywny, nie będę polemizował z samą ideą.
Dlaczego? Bo wydaje mi się, że naprawdę istotny jest zupełnie inny problem, a mianowicie pytanie o Wcielenie i Objawienie. Zwolennicy najgłębszych koncepcji inkulturacji zdają się przyjmować założenie, że miejsce i czas Wcielenia, a także historia Kościoła są w istocie pozbawione znaczenia. Owszem Jezus został Żydem, a urodził się w imperium rzymskim, w którym językiem potocznym była greka, ale… to w istocie nie miało znaczenia. Przypadkowe byłoby także to, że teologia chrześcijańska, a później katolicka kształtowała się wewnątrz tradycji grecko-rzymskiej i że wpłynęła na jej kształtowanie zarówno filozofia Platona, Plotyna, Arystotelesa, jak i stoików, i to wpłynęła tak bardzo, że nie da się jej zrozumieć bez odniesienia do tych właśnie idei. To samo przesłanie, ten sam przekaz można by jednak, ich zdaniem, wyrazić w innym języku, w innych obrazach, a także w innej filozofii.
Teologiczne takie myślenie dowodzi, w pewnym sensie, braku zrozumienia głębi Wcielenia, jego absolutnej nieprzypadkowości. A przecież Bóg wcielił się nie tylko w konkretnym ludzie i narodzie, ale także ustanowił Kościół, który rozwijał się w konkretnych warunkach. Hellenizacja i romanizacja chrześcijaństwa nie są przypadkowymi elementami historii Kościoła, ale można powiedzieć, że są „zamierzone” przez Boga. To, że chrześcijaństwo wyraziło się w języku filozofii greckiej i rzymskiego prawa nie jest przypadkiem ani wypadkiem przy pracy, ale faktem dziejów wyrażania się Objawienia. Nie da się ani zdehellenizować, ani zdelatynizować teologii chrześcijańskiej, bo – nie wydaje się – by istniał lepszy język, lepsza filozofia i lepsze sposoby myślenia do jej budowania. Nie odbiera to wartości innym systemom religijnym czy filozoficznym, a jedynie przypomina, że mają one radykalnie inne fundamenty, które nie wydają się nadawać do wyrażania głębi Objawienia. Tym bardziej nie wydaje się, by koniecznym elementem przemawiania do ludzi innych kultur było „cofanie” rozwoju chrześcijaństwa i wyrażanie go w kategoriach szamanizmu czy innych religii bardziej pierwotnych. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem, i podobnie chrześcijaństwo – takie jakim jest w XXI wieku – wchodzi w inne kultury nie po to, by pozostawić je na ich poziomie, ale by podnieść je ku Bogu. Nie, nie oznacza to, że nasza cywilizacja jest najlepsza, ale że nie ma chrześcijaństwa bez greckich, rzymskich wpływów, a liturgia – choć może się rozwijać – nie powinna być sprowadzana do poziomu gry rozmaitymi systemami religijnymi.
Dlaczego? Dlatego, że lex orandi zawsze pozostaje lex credendi. Przesadna, nieuporządkowana, entuzjastyczna wobec innych kultur inkulturacja liturgii pociągać za sobą może bardzo poważne skutki teologiczne, by nie powiedzieć wprost, prowadzić do teologicznych błędów.