- Wzlecieć wyżej i zajść dalej
- Od redakcji
- Śpiewajmy kolędy!
- Ghana, Liberia Ochronić przed ebolą
- Peru Podziękować czynami
- Peru Istny dar
- Co powiedział synod o rodzinie
- Wyzwania dla szkół katolickich
- Bł. Bronisław Markiewicz, niespokojny duch
- Empatia? Dziękuję, wolę sympatię.
- Opowiadania
- Boże Narodzenie i rodziny
- Rodzinne Boże Narodzenie
- Biblijne wzorce osobowe
- Świętowanie w szkole
- Lekcja 11 Temat: Wspólne śpiewanie kolęd? To się może udać...
- Nowenna, dobra spowiedź... „Gelindo" i „Befana"
- Kolędować i błogosławić, czyli czynić szczęśliwym
- Racjonalna próba obrony młodych
- Otwartość na życie i synod
Nowenna, dobra spowiedź... „Gelindo" i „Befana"
ks. Marek Chmielewski
strona: 26
Wielu z nas z Bożym Narodzeniem wiąże niezapomniane wspomnienia. Tak było też w czasach ks. Bosko. Turyński święty skwapliwie wykorzystywał święta, aby bardziej wiązać chłopców z oratorium i rozbudzać ich wiarę.
Pierwsze zadanie nie było trudne. Chłopcy trafiali do oratorium często ze środowiska biednego, z domów, w których ciężko się żyło i pracowało, gdzie walczono o przeżycie. Każdy odpoczynek, każdy kęs lepszego jedzenia, które przynosiły święta, miał specjalne znaczenie. Nie trzeba było wiele, aby oratorium przywołało dom. Dni wolne od zajęć, odpoczynek, zabawa i do tego pajda słodkiego placka. Pachniało domem. Świadomość domu, piękno otoczenia, radość i ogólny spokój służyły umocnieniu wiary. W święta chłopcy doświadczali, że chrześcijaństwo nie jest smutne, że wiara to radość, poczucie wspólnoty, pokój pomiędzy ludźmi.
Boże Narodzenie musiało mieć dwa wyraźne rysy: religijny i świecki. To święto poprzedzała zawsze nowenna. Nabożeństwa złożone były ze specjalnych pieśni i hymnów oraz z kazania i modlitwy. Chłopcy codziennie otrzymywali tzw. upominek, czyli myśl o inspiracji duchowej, która wiązała się z praktycznym zadaniem do wykonania. Przed Bożym Narodzeniem odprawiano dzień skupienia, nazywany „ćwiczeniem dobrej śmierci". Chłopcy przystępowali wtedy do przedświątecznej spowiedzi i porządkowali swoje sprawy osobiste. Przygotowywano też bogatą oprawę liturgii świątecznej, na którą składały się odpowiednie śpiewy i budowa tradycyjnego żłóbka. Ten ostatni znany był we Włoszech już od czasów Franciszka z Asyżu. Żłóbki budowano też w wielu domach. W Piemoncie do dekoracji kościołów i domów używano też ozdobnych drzewek. Zwyczaj ten był obecny w miejscowej kulturze od czasów pogańskich (drzewka świąteczne w domach) i średniowiecza (drzewka na Boże Narodzenie w domach i w kościołach).
Piemont ks. Bosko nie znał tradycji kolacji wigilijnej i opłatka. Inne były też świąteczne potrawy. Przed świętami w Piemoncie zabijano świnie i przygotowywano „zampone" lub „cotechino" (rodzaj grubej kiełbasy w osłonie ze skóry z pęciny świńskiej, często zakończony raciczką). Spożywało się ją na gorąco z soczewicą. W noc Bożego Narodzenia ludzie szli na pasterkę. Po niej w Turynie na rynku Racconigi ubierano w świąteczne girlandy stado baranków. Ludzie przychodzili tam, aby świętować i skosztować „serias", czegoś w rodzaju naszego sernika (z sera ricotta). Popijano to grzanym czerwonym winem z korzeniami, zwanym „vin brule". Nierzadko częstowano się czekoladą. W wielu miejscowościach w okolicach Turynu organizowano też żywe szopki. Po wsiach odgrywano historię „Gelindo", piemonckiego chłopka-roztropka, bardziej rolnika niż pasterza, który miał wielkie i dobre serce, ale był zagubiony i wciąż nigdzie nie zdążał. Dzięki temu tylko on był w stanie spotkać św. Rodzinę i zaoferować jej miejsce w swoim domu.
W Boże Narodzenie był też czas i miejsce na kultywowanie świeckich zwyczajów. W noc wigilijną nasłuchiwano ludzkiej mowy wołów i koni. Przed wyjściem na pasterkę wkładano do kominka suchą kłodę oraz zostawiano lekko uchylone okno, aby Święta Rodzina mogła tam ogrzać się i skorzystać z gościny. Po mszy wymieniano skromne, symboliczne upominki. Jeśli kłoda w kominku płonęła żywym ogniem, oznaczało to, że rodzinę czeka dobry rok. Pozostałe z niej węgle kładziono potem na okna, aby chroniły od burzy i gradobicia. Znakiem na przyszłość była też pogoda i związane z nią przysłowia, np. „Idziesz na pasterkę z muchami, Wielkanoc będzie po lodzie". Wróżono też z białka jaja wylanego na talerz. Wierzono, że podczas 12 dni, jakie dzielą Boże Narodzenie od Trzech Króli, domy rodzinne odwiedzają duchy zmarłych. W Święto Objawienia Pańskiego do domów przychodziła „Befana", rodzaj naszej Baby-Jagi, przynosząc dzieciom słodycze i owoce. Potem uroczyście palono jej kukłę na placu przed kościołem. Ten akt był zapowiedzią końca zimy. Dni powoli zaczynały się wydłużać, co zapowiadało kolejne radości związane z nadchodzącym karnawałem. ■