- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Dziesięć słów
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Blaski i cienie emigracji
- WYCHOWANIE. Czy warto emigrować?
- OKIEM RODZICA. Rodzicielstwo szkoła miłości
- ROZMOWA Z... Powołani dla Polonii
- GDZIEŚ BLISKO. Jak się modlić, to po polsku
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Gdyby nie emigracja
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Psalm emigranta
- DUCHOWOŚĆ. Komu zadośćuczynił Jezus cd.
- POD ROZWAGĘ. Nieprzyjemne skutki przyjemności
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. W świat na rowerze
- MISJE. Kubańska rzeczywistość
- MISJE. Już szósty raz
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Artemides Zatti
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Łódź wspólnota św. Teresy i św. Jana Bosko
GDZIEŚ BLISKO. Jak się modlić, to po polsku
Zdzisława Stachowska
strona: 10
Leży bliżej Poznania niż Warszawa. Jeszcze niedawno mówiło się, że jest największym placem budowy w Europie. Niewątpliwie jest metropolią, której rozwój w ostatnich latach jest nieporównywalny z żadnym innym miastem Europy. Berlin. Od niedawna znowu stolica Niemiec. Żyje w nim kilkadziesiąt tysięcy Polaków, choć dokładna liczba nie jest znana. To dla nich 25 lat temu powstała Polska Misja Katolicka prowadzona przez salezjanów.
Z Poznania wyjechałam nie tak znowu wczesnym ranem. Podróż niezbyt długa, więc nie było potrzeby się spieszyć. Chciałoby się rzec – wyprawa za miedzę. Niby tak blisko, a jednak zupełnie inny świat... Przede wszystkim brak mi tam naszych krzyży i „świątków” przydrożnych, ale za to kulturę jazdy kierowców chętnie bym do nas przeniosła...
Oaza katolicyzmu
Do Berlina dotarłam w porze obiadowej. Aleja, którą podążałam w kierunku Lilienthalstrasse 5 do Polskiej Misji Katolickiej, bardziej przypominała ulicę sennego miasteczka niż ponad 3-milionowej stolicy. Zaskoczyła mnie spora liczba dzieci, które spacerowały z matkami. Wobec alarmów demografów o starzejącej się Europie wydało mi się to dość dziwne. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że wszystkie te „europejskie” matki miały na głowach chusty. Muzułmanki.
Polska Misja Katolicka znajduje się w dzielnicy zamieszkałej głównie przez Arabów. Wokół masa sklepów z ich żywnością, strojami i fajkami wodnymi... W takim miejscu, niczym oaza, króluje piękna katolicka świątynia i co dziwne w Niemczech – tętniąca życiem. Polacy dzielą ją ze wspólnotą niemiecką, kościół jest także katedrą polową wojska. Niemcy niestety wiele kościołów sprzedają, przeznaczają na inne cele bądź burzą. Świątynie przestają tam być potrzebne. Po prostu świecą pustkami.
Tuż po przyjeździe spotykam księdza w sutannie. Widok rzadki już nawet w Polsce, a cóż dopiero tutaj... Myślę więc, że to Polak i zagaduję po polsku. Okazuje się, że to proboszcz ks. Tadeusz Niewęgłowski, który wraca właśnie z pogrzebu i zaprasza na obiad. Księża nie mają tu swojej plebani. Wynajmują mieszkania w pobliskiej kamienicy. Przy stole spotykam jeszcze dwóch salezjanów: ks. Marka Kędzierskiego i ks. Marka Wyszomierskiego. Ks. Kędzierski kończy deser i spieszy na katechezę. Musi dojechać spory kawałek do wynajmowanej sali. Wróci późnym wieczorem. Katechezy zaczynają się o 15.30, a kończą nawet po 21. Za to z ks. Wyszomierskim udaje się jeszcze chwilę porozmawiać, zanim wychodzi do swoich zajęć. Jest w Berlinie od 1998 r. Zajmuje się głównie młodzieżą – katechizuje, przygotowuje do bierzmowania, jest też opiekunem ministrantów i oazy. „W tym roku do bierzmowania przystąpi 200 osób – opowiada – to jak na warunki niemieckie bardzo dużo. Dla porównania we wspólnocie niemieckiej bierzmowanie przyjmie 6 osób. Ale to też ogrom pracy włożony w katechezę i przygotowanie. Tyle tylko, że zaangażowanie młodych jest pewnie inne niż w Polsce. Tutaj niektórzy muszą poświęcić godzinę czy więcej, żeby dojechać do kościoła, więc jeśli ktoś wkłada w to tyle wysiłku, to znaczy, że naprawdę tego chce. I naprawdę się angażuje”.
Polska parafia
Polska Misja Katolicka w Berlinie prowadzi parafię personalną, to znaczy, że nie ma granic terytorialnych, wystarczy mówić po polsku, żeby do niej należeć. Swym zasięgiem obejmuje teren całej diecezji berlińskiej. W tej chwili w Misji pracuje czterech polskich księży salezjanów. Obok proboszcza i dwóch ks. Marków pracuje też ks. Wojciech Majchrzak. Trzech katechizuje, poza tym prowadzą normalne duszpasterstwo parafialne, odprawiają msze po polsku, nabożeństwa, posługują także w więzieniach i szpitalach. Prowadzą grupy parafialne...
Polacy oczywiście mogą brać udział w życiu parafii niemieckiej blisko miejsca, w którym mieszkają, większość jednak wybiera polski kościół. Wolą jechać daleko na mszę w języku polskim niż pójść do kościoła obok siebie. I to jest specyfika duszpasterstwa emigracyjnego – przychodzą ci, którzy rzeczywiście chcą. Takich rodzin jest bardzo wiele. W tym roku ponad 150 dzieci przystąpiło do Pierwszej Komunii. Rodzicom zależy, żeby kultywować polskie tradycje. W tym ogromne znaczenie ma typowo polskie duszpasterstwo. Np. na katechezy, które są tu po zajęciach lekcyjnych, uczęszcza bardzo dużo dzieci. Niektórzy Polacy związani są z parafią od lat. Widać jednak także rodziny, w których tylko rodzice czy nawet dziadkowie utrzymują kontakt z Misją, dzieci już nie chcą. Bardziej czują się Niemcami (mimo starań rodziców), chodzą do niemieckich szkół, mówią po niemiecku, mają niemieckich przyjaciół. W większości jednak młodzi Polacy garną się do polskiej parafii. To właśnie dla młodych (choć oczywiście nie tylko dla nich) w polskim kościele w Berlinie działa schola, chór, Szkoła Nowej Ewangelizacji. Organizowane są wyjazdy wakacyjne do Polski. Są też owoce tej pracy z młodzieżą – powołania. Jest już kilku wyświęconych salezjanów pochodzących z Niemiec, dwóch w nowicjacie.
Po wstąpieniu Polski do Unii liczba polskich parafian w Berlinie znacznie się powiększyła. Było ok. 20 tys., teraz jest ponad 30 tys. Związek z polskim kościołem jest dla nowej emigracji sposobem utrzymywania kontaktu z krajem, z językiem. „Ludzi w dzielnicy przerażały na początku te tłumy, które przewijały się przez polską parafię – mówi ks. proboszcz – teraz już się przyzwyczaili. Przyjmują nas życzliwie”.
To już 25 lat
W tym roku Polska Misja Katolicka w Berlinie obchodzi 25-lecie. Wciąż jest potrzebna, szczególnie że w ostatnich latach znacznie powiększyła się liczba korzystających z polskiego duszpasterstwa. Polacy za granicą niezmiennie chcą polskiego duszpasterstwa, polskich księży i liturgii w języku polskim. Taka była geneza powstania Misji i tak jest do dzisiaj.
Zanim powstała Polska Misja Katolicka msze św. w języku polskim były już odprawianie w Berlinie Wschodnim. Był to czas tzw. emigracji „solidarnościowej”, czyli początek lat 80. ubiegłego stulecia. W tym samym czasie przebywał w Berlinie Zachodnim na studiach ks. Konstanty Goławski. Polacy prosili, żeby odprawiał msze po polsku także tutaj i tak się zaczęło... Sporą rolę w powstaniu Polskiej Misji Katolickiej odegrała także Rita Gunter, która jako małe dziecko wyjechała z rodzicami ze Śląska. Pracowała w jednej z berlińskich aptek. Znała jednak język polski i lubiła Polaków. Polacy natomiast, którzy niezbyt dobrze znali język niemiecki, wiedzieli, że u niej w aptece mogą się porozumieć po polsku. Jak wspomina Pani Rita, często narzekali, że brakuje im polskiego kościoła, polskiej mszy św. Mówili, że jest ich tak duża grupa, że warto, żeby jakiś ksiądz Polak, odprawił choćby jedną mszę w jakimkolwiek kościele, chociaż raz w tygodniu. Pani Gunter pomogła zrealizować te postulaty. Pomogła polskim księżom w zorganizowaniu duszpasterstwa, wielu z nich udzieliła swojej gościny, zanim znaleźli dla siebie lokum. Kilka miesięcy temu ks. inspektor Jan Niewęgłowski odznaczył ją salezjańskim medalem wdzięczności.
Dekret o powstaniu Misji został podpisany w grudniu 1981 r. i wszedł w życie 1 stycznia 1982 r. „Teraz przychodzą do nas i ci, którzy już mają obywatelstwo niemieckie i mieszkają tu ze 40 lat, urządzili się i nie wyobrażają sobie już powrotu do Polski, ale także ci, którzy dopiero przyjechali i czasami jest im bardzo trudno się zadomowić, a czasami nie mają za co i do czego wrócić, a wszyscy mówią jedno – jak się modlić, to tylko po Polsku” – opowiada ks. proboszcz.
Jubileusz
Polska Misja Katolicka w Berlinie cały obecny rok świętuje swoje 25-lecie. Już od pierwszego stycznia zaczął się cykl jubileuszowych imprez. „Najważniejsze jeszcze przed nami – mówi
ks. Tadeusz, który bardzo się zaangażował w organizację obchodów – 23 czerwca organizujemy koncert jubileuszowy muzyki klasycznej w największej i najpiękniejszej sali Berlina, w samym centrum miasta, nad którym honorowy patronat objął ambasador RP w Niemczech. Zaprosiliśmy tutejsze władze kościelne i świeckie. Później czeka nas jeszcze wizyta prymasa Polski kard. Józefa Glempa i kilka pomniejszych imprez. Rok jubileuszowy planujemy zakończyć 25 grudnia, w dniu podpisania dekretu o powstaniu Misji”.
Te pomniejsze imprezy to m.in. festyn parafialny i wspólny wyjazd ze wspólnotą niemiecką na Jasną Górę. „Czasami zapraszamy wspólnotę niemiecką, z którą dzielimy kościół – tłumaczy ks. proboszcz. – Przewaga liczebna polskiej parafii jest jednak ogromna. Na niedzielne msze odprawiane w języku polskim przychodzi kilka tysięcy osób, a na te w języku niemieckim kilkadziesiąt. Ta dysproporcja stwarza pewne problemy we współpracy. Choć na pewno się staramy współpracować. Na festyn np. przyszło kilkuset Polaków i kilkunastu Niemców... Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy tu głównie dla Polaków. To ich mamy za zadanie otoczyć opieką duszpasterską”.
• • •
Nawet jeśli bezpośrednia współpraca wspólnot niemieckiej i polskiej stwarza trudności, to niewątpliwie polska, tętniąca życiem wspólnota parafialna, w sercu wielkiej, zlaicyzowanej metropolii, jest znakiem dla zapominającej o Bogu Europy. Świadectwem. Oazą żywej wiary.