facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - czerwiec
OKIEM RODZICA. Rodzicielstwo szkoła miłości

Małgorzata Tadrzak-Mazurek

strona: 7



„Opuści człowiek ojca i matkę”. Niby takie oczywiste, niby wszyscy znamy to biblijne zdanie, ale czy kiedy rodzą się nasze dzieci, to pamiętamy o tym? Trzymając w ramionach taką kruszynkę, czy ktoś z nas myśli, że będzie musiał ją kiedyś oddać światu, że cały trud wielu lat wychowania sprowadza się do takiego ukształtowania tej małej istotki, żeby potrafiła żyć samodzielnie bez nas. Czasami może także z dala od nas, poza granicami naszego kraju. Żeby potrafiła sama – z wyboru, nie przymuszana przez nas, nie z poczucia winy (nie pamiętasz o mnie, nie dzwonisz), prowadząc własne odrębne życie, mieć jednak bliską relację z nami?

Jak pozwolić im żyć po swojemu? Jak oprzeć się pokusie kierowania ich życiem, kiedy już dorosną? Jak rozpoznać ten moment, kiedy już trzeba je powoli wypychać z gniazda i pomóc drugi raz odciąć pępowinę – tym razem tę łączącą ich z domem rodzinnym, tak żeby nie była uwięzią, która nie pozwala stworzyć nowej rodziny. Czym wtedy wypełnić swoje życie, które przez tyle lat koncentrowało się na dzieciach?

Kiedy były malutkie, wszystko było takie oczywiste, potrzebowały wyłączności na nasz czas. Potem szkoła, koleżanki i... pójdę sama, nie dawaj mi już buziaka na pożegnanie pod szkołą, mogę pójść do kina z koleżankami... A potem czekanie, czy szczęśliwie dotrze, czy wróci bez przygód, czy nie zmarzło, czy nie głodne... I ta walka o coraz większą autonomię. Gdzie jest granica między rodzicielską troską a niechęcią wypuszczenia z rąk tego, co było dotąd moje i tylko moje i dawało mi poczucie bycia potrzebnym?

Z podziwem patrzę na rodziców, którzy pozwolili tak naprawdę odejść dzieciom z domu, pozwolili im stworzyć osobny samodzielny dom, nawet jeśli te dzieci nie założyły jeszcze rodziny. Jakiego heroizmu wymaga od nich „niewtrącanie się”, nieoczekiwanie tłumaczenia się z każdej decyzji i każdego kroku. Niekontrolowanie ich życia. Wypuszczenie z własnych rąk na szerokie wody i tylko z daleka otaczanie modlitwą. Jaki w tym ogrom miłości. Kocham cię tak bardzo, że daję ci wolność. Nie chcę cię zatrzymać tylko dla siebie. A jeśli w tej wolności będziesz także pamiętał o mnie, to znaczy, że jesteś już naprawdę dojrzały. Czyż to nie obraz miłości Bożej? Tej, która zaprowadziła Go aż na krzyż.

Takiej miłości jako mama wciąż się uczę. Miłości, która kiedy przyjdzie na to czas, pozwoli moim dzieciom opuścić mnie i mojego męża.