- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Drzewo wyboru
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Oblicza ubóstwa
- WYCHOWANIE. Nadzieja i wsparcie
- OKIEM RODZICA. Obok nas
- ROZMOWA Z... Obiad z Pajacykiem
- GDZIEŚ BLISKO. Granice pomagania
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Dobroczynność
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Bogactwo ubogich
- DUCHOWOŚĆ. Miłość czy nienawiść?
- POD ROZWAGĘ. Zła energia czy złe duchy
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Szkolne rekolekcje
- MISJE. ANGOLA jeden z najbiedniejszych zakątków świata
- MISJE. Pomoc nic trudnego
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Michał Rua
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Gdańsk
GDZIEŚ BLISKO. Granice pomagania
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 8
Czy w Polsce jest bieda? Jedni stanowczo twierdzą, że tak. Inni mówią, że przecież nikt nie umiera z głodu. Jeszcze inni będą dowodzić, że nie tylko o biedę materialną chodzi, a bieda duchowa zatacza coraz szersze kręgi. A jeszcze innych będzie uwierać samo słowo, które wolą zamieniać na, w ich mniemaniu, subtelniejsze „ubóstwo”.
Według Słownika Języka Polskiego, bieda – to niedostatek, brak środków do życia. A mam wrażenie, że w niedostatku żyje w Polsce wiele rodzin. I nie chodzi o określenie, czy ten niedostatek wynika z braku zaradności, z bezrobocia, z alkoholizmu czy z różnych innych przyczyn losowych. Problem polega raczej na tym, jak pomagać, żeby pomoc nie zaszkodziła, ale pozwoliła stanąć na nogi.
Na Wodnej w Łodzi
Zbliża się 15.00, Ania jak każdego dnia zmierza w stronę ul. Wodnej w Łodzi. Od kilku lat przychodzi tu regularnie do Oratorium św. Dominika Savio. W domu bywa różnie, ale zwykle nie ma ciepłego posiłku. Zdarza się nawet, że to ona musi się zaopiekować rodzeństwem. Nakarmić ich. Kilka lat temu trafiła do Oratorium. Zaproponowała jej to pani pedagog z podstawówki. Przyszła zobaczyć, co to takiego. Prawdę powiedziawszy, trochę się bała... A tu ją przyjęli, otoczyli opieką, zatroszczyli się. Ba, nawet nakarmili! Poczuła się po raz pierwszy beztrosko. Jak dziecko. Przyprowadziła więc swoje rodzeństwo. Później kolegów. Teraz, po latach, sama chce pomagać innym dzieciom ze swojej dzielnicy. Wie, jak bardzo tego potrzebują, tak jak ona kilka lat temu. Przygotowuje się, żeby zostać animatorką, bierze udział w formacji dla animatorów salezjańskich. Chce oddać to, co sama dostała.
– Taki jest sens naszego pomagania – mówi koad. Krzysztof Gniazdowski SDB, kierownik łódzkiego Oratorium. – Chcemy, żeby ci, których otaczamy opieką, którzy odnajdują tutaj dom, zatroszczyli się kiedyś o innych, którzy też będą w potrzebie. My nie tylko chcemy nakarmić, a czasami przyodziać, chcemy też, a może przede wszystkim, wychowywać i formować, żeby dzieci, które do nas przychodzą nie zależały kiedyś od pomocy innych. Nie powielały złych wzorców. Dlatego też pomagamy w nauce, sprawdzamy lekcje.
Widzew to rejon szczególnej biedy w Łodzi. Tu jest ogromne bezrobocie, a do tego niestety dochodzą patologie. Jest zatem sporo dzieci zaniedbanych, niedożywionych. Przy Oratorium zaczęła więc działać świetlica „Iskierka Przyjaźni Dominika” zarejestrowana w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
– Dzieci, które do nas przychodziły, były po prostu głodne. Jak mogliśmy się z nimi bawić czy proponować jakieś formy kształcenia, jeśli one mówiły, że są głodne – opowiada pan Krzysztof. – Zdobyliśmy więc pieniądze od miasta i teraz dzieci jadają u nas dwudaniowe obiady. Dla niektórych jest to jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia. Dopiero kiedy je nakarmimy, a później gdy odrobią lekcje, możemy realizować nasz program edukacyjny i formacyjny „Rodzino, jesteś każdemu potrzebna” (Program Animacji Młodzieżowej Salezjańskiej Inspektorii św. Stanisława Kostki na rok 2006/2007). To miło patrzeć, jak zmieniają się ich postawy po jakimś czasie, ich wzajemne relacje. Bardzo się staramy, żeby nie miały postawy roszczeniowej, żeby nie uznały, że to, co im dajemy, to im się należy, żeby nie przyzwyczaiły się do ciągłego brania. Ale przecież nie możemy też nie nakarmić dzieci, aby zmusić do wysiłku ich rodziców. One nie mogą być kartą przetargową. Im trzeba dać szansę.
Wiele z tej szansy korzysta, tak jak np. Ania. Ale nie tylko o pomaganie innym chodzi, sukcesem już będzie, jeśli łódzcy oratorianie będą potrafili jako dorśli nie korzystać z pomocy innych i wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Czy mieliby taką szansę bez Oratorium?
Na Kolejowej w Środzie Śl.
Poniedziałek. Kolejka ustawia się powoli, choć z każdą chwilą rośnie. Większość to kobiety. Czekają cierpliwie, o czymś rozmawiają półgłosem, coś sobie opowiadają. Nadchodzi Maria Szubczyńska. Uśmiechnięta, z dobrym słowem dla każdego. – Bo także po taką pomoc tu przychodzą – tłumaczy. – Po dobre słowo, po wysłuchanie, po zainteresowanie ich sprawami.
Tu, to znaczy do Punktu Charytatywnego im. Matusi Małgorzaty w Środzie Śląskiej przy ul. Kolejowej, który prowadzi właśnie pani Maria, salezjanka współpracownica, razem z innymi salezjanami współpracownikami i jak sama mówi „ludźmi wielkiego serca”. Punkt czynny jest dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki. Wydaje żywność, ubrania, czasami środki czystości potrzebującym. A potrzebujących jest sporo. Choć wielu, którzy powinni się także tu pojawiać, nie ma odwagi przyjść. Bywa, że pani Maria sama ich delikatnie do tego nakłania. Biedy w Środzie Śl. jest dużo, bo bezrobocie, bo patologie, bo ludzie chorzy, starzy, samotni... Zresztą, jak w każdym innym miejscu Polski...
Co roku w parafii św. Andrzeja Apostoła w Środzie Śl. odbywa się krótkie spotkanie opłatkowe dla wszystkich korzystających z pomocy. Ksiądz proboszcz Edward Postawa SDB mówi słówko, są życzenia, śpiewanie kolęd. – Staramy się tworzyć wspólnotę i nikogo z niej nie wykluczać, zwłaszcza tych najsłabszych i zagubionych – tłumaczy ksiądz proboszcz. – Choć według mnie bieda moralna jest o wiele bardziej groźna niż bieda materialna. Czasami jest tak, że ludzie są biedni, ale nie oczekują pomocy materialnej, tylko życzliwości, miłości, bliskości. Tego potrzebują najbardziej. Szczególnie ludzie starsi. I to trzeba zauważyć, chcąc pomagać. My się tego wciąż uczymy. Choć oczywiście bardzo często bieda materialna powoduje degenerację i biedę moralną.
Większość dzieci, których rodzice korzystają z pomocy charytatywnej w parafii, przychodzi także do Oratorium. – Oczywiście współpracujemy z Punktem Charytatywnym – mówi kl. Adam Piaskowski SDB, asystent w Oratorium. – Jeśli widzimy taką potrzebę, to bierzemy ubrania od pani Marii i rozdajemy w Oratorium. Ale przede wszystkim staramy się wychowywać dzieci, uczyć, że za pomoc trzeba dziękować. Że nie jest tak, że im się należy i już. Zwracamy na to ogromną uwagę i widać zmiany postaw. Starsze dzieci same chcą się już angażować w pomoc innym. Na pewno zmienia się ich mentalność.
Punkt Charytatywny przekazuje także pieniądze i żywność na wyjazdy wakacyjne dla dzieci czy organizowane na miejscu półkolonie. W tym roku po raz pierwszy każdego dnia po roratach wszystkie dzieci były zapraszane do Oratorium na wspólne śniadanie.
– Każda niesiona przez nas pomoc jest możliwa tylko dzięki ofiarności darczyńców – podkreśla pani Maria. I zaraz dodaje, że ta ofiarność jest w Środzie ogromna.
• • •
Udzielanie pomocy zawsze wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, bo zdarzają się sytuacje, kiedy osobie, która prosi o pomoc, wcale nie chodzi o rozwiązanie problemu, ale o przerzucenie go na kogoś innego. Bywa tak w biedzie i materialnej, i duchowej, kiedy nie chce się wziąć za siebie odpowiedzialności. Wtedy pomoc zdecydowanie bardziej szkodzi niż pomaga. Nie jest miłosierdziem. Trzeba ogromnej dojrzałości, żeby umieć rozróżnić te dwie postawy. A z drugiej strony ogromnej miłości i ofiarności, żeby nie poprzestać na wzruszaniu się czyjąś biedą, ale w porę przyjść z odpowiednią pomocą. Choć czasami musi ona polegać na odmowie...