- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Miłość przychodzi z Nazaretu
- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Miłość przychodzi z Nazaretu
- WYZWANIA
- WYZWANIA
- W ORATORIUM - Pedagogia wyjścia ku młodzieży
- W ORATORIUM - Pedagogia wyjścia ku młodzieży
- W ORATORIUM - Drugi brzeg
- UWAGI PSYCHOLOGA - Gdzie jesteś tato?
- W ORATORIUM - Drugi brzeg
- UWAGI PSYCHOLOGA - Gdzie jesteś tato?
- POD ROZWAGĘ - Homeopatia
- POD ROZWAGĘ - Homeopatia
- GDZIEŚ BLISKO - Szkoła OK
- GDZIEŚ BLISKO - Szkoła OK
- ROZMOWA Z... - Metoda i wartości
- ROZMOWA Z... - Metoda i wartości
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Bydgoszcz, wspólnota św. Jana Bosko
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Bydgoszcz, wspólnota św. Jana Bosko
- RODZINA SALEZJAŃSKA - W trosce o tożsamość - Federacja Szkół Salezjańskich
- RODZINA SALEZJAŃSKA - W trosce o tożsamość - Federacja Szkół Salezjańskich
- W ANEGDOCIE - Nowy zwyczaj
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW - Oratorianie
- W ANEGDOCIE - Nowy zwyczaj
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW - Oratorianie
- W ORATORIUM - Sposób na edukację
- W ORATORIUM - Sposób na edukację
- W ORATORIUM - Status animatora w grupie i poza grupą
- W ORATORIUM - Status animatora w grupie i poza grupą
- MISJE - W peruwiańskim oratorium
- MISJE - W peruwiańskim oratorium
- MISJE - Znaki czasu
- MISJE - Znaki czasu
- DUCHOWOŚĆ - Ostrze słowa
- DUCHOWOŚĆ - Po co spowiedź przed księdzem?
- DUCHOWOŚĆ - Ostrze słowa
- DUCHOWOŚĆ - Po co spowiedź przed księdzem?
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO - Dlaczego szkoły?
- LISTY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO - Dlaczego szkoły?
- LISTY
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
MISJE - W peruwiańskim oratorium
Elżbieta Jakubek
strona: 20
Ela, ubiegłoroczna maturzystka, po zdaniu egzaminów na studia, wzięła urlop dziekański i wyjechała na rok do Peru, by pracować z dziećmi w salezjańskim oratorium. Teraz pisze do nas swój pierwszy list.
Klimat straszliwy... Bardzo, bardzo, bardzo gorąco, czego ja nie znoszę. Gdzie się podział śnieg i moje narty?
Jestem tu dopiero 10 dni. Powoli zaczynam się wkręcać do oratorium, zarówno codziennego, jak i niedzielnego. Na razie mogę napisać o moim ślicznym domku, który sprzątałam cały poranek. Te porządki uświadomiły mi, że naprawdę mieszkam na pustyni, po pierwsze z powodu ogromnej ilości piasku, który wymiotłam z domu i odnalazłam na oknach w czasie ich szorowania, a po drugie dzięki akcji polowania na jaszczurkę, która wśliznęła się nam do pokojów i uciekała po ścianie. Za nic nie chciała wyjść, a przecież nie mogłam ukatrupić tak cudnego stwora. Żyjątka tu są w ogóle przeróżne, kolibry latają po ogrodzie, w warsztatach 1300 indyków, kurczaki, krowy, jednak najwięcej jest robactwa, więc trzeba bardzo uważnie sprawdzać buty, nim się je włoży na stopy.
Dzieciaki tu są cudne, jak wszędzie, ale jakieś takie wyjątkowo śliczne... Może dlatego, że z każdym dniem zaczynają być coraz bardziej moje i nie mam wątpliwości, ze pokochamy się wzajemnie ogromnie. Łaziłam już po okolicznych slumsach i są naprawdę nie do wyobrażenia. Przy tym wszystkim ci ludzie bardzo wstydzą się swojej nędzy, na zewnątrz chcą wyglądać ładnie, dbają o stroje, fryzury... Jednak domki mają bardzo biedne, z trzciny, z blachy, niektóre z jakiejś cegły, ale bardzo mizerne.
Do Bosconi – tak się nazywa tutejsze oratorium -przychodzi mnóstwo dzieciaków i młodzieży, w niedziele w oratorium kręci się ich około 600. Wcześniej uczestniczą w Mszach św. (mam dom za kaplicą, więc słyszę wszystko - są nie do uwierzenia radośni!). W tę niedzielę dwójka piętnastolatków przyjęła Pierwszą Komunię św.. W sobotę będziemy mieć tu bierzmowanie. To ważna sprawa, bo potem spośród bierzmowanych wyrastają nowi katechiści i przy jednym z obiadów już podjęto decyzję, że ja tę grupę przejmę. Czuję, że niedługo nie będę wiedziała, w co ręce włożyć...
Na razie jeszcze mam sporo czasu, wykorzystuję go na poznanie całej Bosconi (która naprawdę jest ogromna!), poznanie nauczycieli i katechistów, rozmowy z księżmi - żeby poznać życie wspólnoty, a także na intensywną naukę hiszpańskiego. No i oczywiście na modlitwę, żeby to wszystko było dobre i żeby im tu było ze mną dobrze.
Pamiętam też o Was wszystkich, modlę się z ogromną wdzięcznością. Bo wiecie… Gdy tak wychodzę wieczór z kaplicy i patrzę na niebo, ogromne, ale jednak wyjątkowo bliskie, niemal dotykalne, olśniewające w swojej prostocie, to jestem przeogromnie, niewyobrażalnie szczęśliwa i wiem, wiem na pewno, że jestem tu gdzie powinnam być i że absolutnie na pewno jest to mój kawałek miejsca na Ziemi. I nie chodzi o cały geograficzno-przyrodniczy urok tego miejsca, ale o atmosferę, dobroć ludzi, ogrom pracy, która czeka i Ducha, który jest w tym wszystkim ewidentnie.