- Życie pełne
- Od redakcji
- Jakiego Kościoła chcą młodzi
- Zambia: Adopcja na odległość
- Zambia Budowa centrum dla dzieci ulicy
- Rodzice: „współpracownicy Boga”
- Przed nami drugi rok reformy
- Młodzieży polska patrz na ten krzyż…
- Wychowanie opiera się na przykładzie i słowie
- Kiedyś to była młodzież, nie to, co teraz!
- Dlaczego świat cierpi?
- Czy małe dzieci powinny oglądać telewizję?
- Nie możemy zatracić wiary w młodzież
- Życie jako POWOŁANIE
- Wyzwanie wiary
- Tęsknota za Jordanem. Doktorem Jordanem
- Wiara ateistów
Zambia: Adopcja na odległość
s. Godelieve Kayobera
strona: 10
Pomyśleliśmy, że napiszemy list wdzięczności. Bez Was nie moglibyśmy się kształcić, bo rodzice nie byli w stanie płacić czesnego. Pomogliście nam Wy…
Drodzy Opiekunowie Adopcyjni, przybyłyśmy do Kasamy w Zambii w 1990 roku. Na początku zajęłyśmy się dziewczętami, które nie ukończyły VII klasy szkoły podstawowej. Później powstała szkoła średnia, Laura Girls Secondary School. Uczy się tam 540 dziewcząt. Rząd i rodzice starają się wspierać szkołę, ale największym problemem jest status materialny naszych uczennic. Prowadzimy internat Salesian Sister’s Boarding House. Każdego roku przyjmujemy dwie nowe osoby. Płacimy za szkołę i zakwaterowanie. Kiedy otworzyłyśmy go w 2010 roku, było 48 miejsc. Aktualnie wygospodarowałyśmy miejsce dla 66 dziewcząt. W poniedziałki i czwartki dzieci przychodzą do świetlicy środowiskowej Laura Centre Oratory, żeby uczyć się i bawić. Pomagają tu młode dziewczęta, które zamierzają zostać salezjankami. Zapewniamy dzieciom przybory do pisania, piłki, skakanki, duże piłki gumowe, a także boisko do koszykówki oraz zabieramy je na wycieczki. Przygotowujemy również liderów młodzieżowych. Niedaleko Kasamy znajduje się wioska Katongo. Mieszkają tam bardzo biedni ludzie. Dzieci i młodzież mają bardziej utrudniony dostęp do szkół niż w naszej miejscowości. Dlatego staramy się docierać z pomocą także do nich. Prowadzimy tam przedszkole. W 2016 roku otworzyłyśmy szkołę podstawową Mornese dla dzieci z wioski, szczególnie dziewcząt, które wcześniej z różnych powodów przerwały naukę. Z pomocą dobrodziejów z Polski dajemy im wszystkie przybory, wyposażamy nauczyciela w materiały do lekcji, płacimy wynagrodzenie jemu i asystentowi. Od 12 lat na misji prowadzimy centrum zawodowe (tzw. klub dla kobiet). Przychodzą tutaj kobiety, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej. Ważne jest dla nich zdobywanie dodatkowych umiejętności, żeby móc utrzymać rodzinę. Prowadzimy także Parish Youth Ministries – grupę parafialną dla młodzieży, oraz St. Bakhita School – szkołę dla dziewcząt, które mają zaległości i trudności w nauce. W 2016 roku wysłałyśmy dwóch uczniów do salezjańskiej szkoły zawodowej Skill Centre w Kazembe. Ukończyli edukację i są wdzięczni za pomoc: Drodzy Opiekunowie, dziękujemy, że mogliśmy się uczyć i skończyć szkołę średnią. Wiemy, że nie mamy możliwości odwdzięczyć się za to, co dla nas zrobiliście, dlatego pomyśleliśmy, że napiszemy list wdzięczności. Bez Was nie moglibyśmy się kształcić, bo rodzice nie byli w stanie płacić czesnego. Pomogliście nam Wy. Siostry zapewniały nam podręczniki i całe wyposażenie szkolne. Dziękujemy, że pozwoliliście nam zdobyć zawód. W ciągu ostatnich dwóch lat siostry dały nam możliwość uczenia się zawodu stolarza w Kazembe. W pierwszym roku robiliśmy krzesła i biurka. To ciężka praca, ale ciekawa. Wtedy było nas 28, a w drugim roku 10 studentów i jedna studentka. To miejsce jest wyposażone w specjalistyczne maszyny, które ułatwiają pracę, a w wielu innych szkołach tego typu maszyn nie ma. Dlatego cieszymy się, że zdobyliśmy przydatny zawód, który wkrótce zapewni nam utrzymanie. Z wyrazami szacunku, Clement i King. Historie podopiecznych są trudne, ale wielu dzieciom udaje się pomóc. Cieszymy się, że możemy opłacać czesne i kupić przybory szkolne dla wielu dzieci ze skrajnie ubogich domów. Swoją historię opisała dla Was Mayer: Nigdy nie poznałam ojca, mieszkałam z mamą i babcią, która chorowała na gruźlicę. W 2005 roku rozpoczęłam naukę w pierwszej klasie. Miałam wtedy pięć lat. Czesne opłacił mój wujek, który był żołnierzem w Chipata. Niestety, kiedy byłam w siódmej klasie, mój wujek zmarł. Udało mi się zdać egzaminy z dość dobrymi wynikami, lecz babcia nie mogła już pracować. Wtedy usłyszałam o siostrach i poprosiłam babcię, aby poszła na placówkę misyjną i poszukała jakiejś nadziei dla mnie. Akurat siostra Godelieve przyjechała do Katongo i poszukiwała ludzi, którzy potrzebują pomocy. Ona mnie znalazła i posłała do prywatnej szkoły Bakhita. Tam dokończyłam klasę dziewiątą, zdałam egzaminy. Dziękuję za wsparcie i za to, że wciąż mogę się uczyć. Mayer. Dziękujemy za Waszą pomoc i wspieranie programu Adopcji na Odległość.
więcej na: http://misjesalezjanie.pl/adopcja-na-odleglosc