- Widziałem i przeżyłem misyjny sen księdza Bosko
- Od redakcji
- Film, który może zmienić twoje życie
- Kenia: Ze slumsów do szkoły
- Madagaskar
- Wakacyjne wspinaczki duchowe
- Młodzi nie dajcie się zniewolić
- Strajki 1988 i ich salezjańskie wątki
- Alfabet świętego Jana Bosko
- Jak wychowywać wnuki
- Każdy czas powinien być czasem nawrócenia i powrotu do Boga
- Co piją nasze dzieci
- Gość jest od Boga
- Trudna miłość
- Wielu wychowawców, ale niewielu ojców
- Idźcie i głoście - Misja osób świeckich
- Kwestia PUBLICZNA
Kwestia PUBLICZNA
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
To nie jest kwestia, którą można zbyć wzruszeniem ramion, ale proces społeczny, który niszczy także Kościół.
Są takie kwestie, w których człowiek wolałby milczeć. I to z wielu powodów. Ze współczucia dla ofiar całego wydarzenia (głównie dzieci), z szacunku dla prywatności, ale także z powodu świadomości ewangelicznej prawdy o tym, że kto stoi, baczyć powinien, by nie upaść. Milczenie może się też wydawać słuszne, gdy weźmie się pod uwagę, że sprawę nagłośniły media brukowe, w sposób daleki od rzetelności, i tak, by możliwie mocno przyciągnąć uwagę opinii publicznej. To też może zniechęcać, budować niechęć do zajmowania się sprawą. I wreszcie kwestia ostatnia. Nie ma wątpliwości, że sprawa, o której chętnie byśmy milczeli, ma – poza wymiarem obyczajowym – także mocne znaczenie polityczne. Jest narzędziem, za pomocą którego opozycja zwalcza konserwatywny (umiarkowanie, ale jednak) obóz władzy. Wszystko to skłaniać może do milczenia. Może, ale nie powinno. I to nie dlatego, że chce się oceniać czy osądzać (tego nam robić nie wolno), ale dlatego, że sprawa dotyczy kwestii fundamentalnych. O czym mówię? Oszczędzę czytelnikom szczegółów o doniesieniach dotyczących pewnego posła rządzącej koalicji i pewnej pani, która od jakiegoś czasu próbowała przykleić się do polityków. Wiele wskazuje na to, że połączył ich romans, który nie byłby może niczym skandalicznym, gdyby nie to, że poseł był żonaty. A to, i to z perspektywy całkowicie świeckiej, całkowicie zmienia sytuację. Sprawia, że nie można już tej sprawy traktować jako prywatnej. Małżeństwo – wbrew powtarzanej (niestety także przez polityków z partii konserwatywnej) jak mantra opinii – nie jest kwestią prywatną, ale publiczną. Zawiera się je przed Bogiem i Kościołem (w przypadku małżeństwa sakramentalnego czy religijnego) albo przed społeczeństwem (gdy mówimy o małżeństwie cywilnym), a to oznacza, że płynące z niego zobowiązania są publiczne. Romans osoby w związku małżeńskim, choć zazwyczaj ukryty, uderza w publiczną relację i jako taki też jest rzeczą publiczną, szczególnie gdy dotyczy polityka czy lidera opinii. Łamanie publicznych zobowiązań nie jest rzeczą bez znaczenia, szczególnie w przypadku polityka. Jakby tego było mało każdy romans osoby publicznej osłabia znaczenie małżeństwa, sprawia, że zostaje ono ośmieszone i buduje wrażenie, że nawet dla konserwatystów małżeństwo jest już przeżytkiem, którego bronią oni ze względu na tradycję. Dobrze, by o tym pamiętali szczególnie konserwatywni liderzy opinii. Co pozostaje w takiej sytuacji? Z perspektywy politycznej jest to proste. Konieczna jest skrucha, przeprosiny, stanięcie w prawdzie. A z chrześcijańskiej? Paradoksalnie to samo, tyle że już nie tylko słowne, ale szczere. Trzeba (ale to niezwykle trudne, bo mamy tendencję do kluczenia, kłamania, drobnych oszustw) wyznać winy, podjąć szczerą skruchę i próbę naprawienia tego, co się zepsuło. Do tego potrzebna jest jednak cisza (a w przypadku osób publicznych nie jest to proste), szczerość i łaska Boża. I szczerze życzę każdej osobie zamieszanej w podobną sytuację, by odnalazła przebaczenie w oczach swoich bliskich, by pojednała się z Bogiem i by… udało się jej naprawić to, co stało się wcześniej. To jednak musi pozostać już w sferze prywatnej. Jedyne, co możemy zrobić, to pomodlić się w intencji tych osób, a przede wszystkim ich bliskich.