- Widziałem i przeżyłem misyjny sen księdza Bosko
- Od redakcji
- Film, który może zmienić twoje życie
- Kenia: Ze slumsów do szkoły
- Madagaskar
- Wakacyjne wspinaczki duchowe
- Młodzi nie dajcie się zniewolić
- Strajki 1988 i ich salezjańskie wątki
- Alfabet świętego Jana Bosko
- Jak wychowywać wnuki
- Każdy czas powinien być czasem nawrócenia i powrotu do Boga
- Co piją nasze dzieci
- Gość jest od Boga
- Trudna miłość
- Wielu wychowawców, ale niewielu ojców
- Idźcie i głoście - Misja osób świeckich
- Kwestia PUBLICZNA
Wakacyjne wspinaczki duchowe
Grażyna Starzak
strona: 12
Młodzież bardzo chętnie uczestniczy w Eucharystii w kościele bez murów.
W czasie wakacyjnych wędrówek często przemierzamy górskie szlaki. Zdobywanie szczytów, czy to w formie wysokogórskiej wspinaczki czy spaceru po łagodnych zboczach, przynosi zawsze wiele wspaniałych wrażeń. – Piękno, majestat, specyficzna atmosfera gór, wreszcie ich szczególne miejsce w historii zbawienia – to wszystko sprawia, że w górach głos przemawiającego do nas Stwórcy staje się szczególnie wyrazisty – mówi ksiądz Jan Lis, salezjanin, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Witowie. Z doświadczeń kapłanów takich jak on, którzy organizują i uczestniczą wraz z młodymi ludźmi w górskich wędrówkach wynika, że wyczerpująca fizycznie wyprawa jest równocześnie wspinaczką duchową. Bo góry uczą pokory, poskramiania egoistycznych ambicji na rzecz towarzysza czy towarzyszy, uczą odpowiedzialności za cudze życie. Wreszcie, uczą sztuki komunikacji i rozeznania, co dobre, a co złe.
***
Ksiądz Lis we wszystkich parafiach, w których dotąd pracował, organizował górskie wyprawy dla młodzieży w polskie, czasem słowackie góry. Przypomina, że zgodnie z systemem księdza Bosko młodzież powinna aktywnie spędzać czas, bo najgorsza jest dla nich nuda. Dlatego program każdej takiej eskapady musi być na tyle atrakcyjny, żeby młodzi ludzie nie mieli czasu na nudę. W poprzedniej parafii był opiekunem młodzieżowej grupy biblijnej. A ponieważ chodził z tymi młodymi ludźmi w góry, przemianowali tę grupę na biblijno–turystyczną. Spotykali się na zajęciach, których tematem raz była biblia, a raz, np. dyskusja po projekcji o filmie i przesłaniu obrazu tematycznie związanego z górami. Innym razem zaprosili na spotkanie dziewczynę, która była przez dwa miesiące w Mongolii. Oglądali zrobione przez nią zdjęcia, slajdy. Słuchali jej ciekawych opowieści. Ksiądz Lis podkreśla, że młodzi ludzie z jego grupy po lekcjach nie mieli czasu na nudę. Bo prócz systematycznie organizowanych spotkań, wiele godzin poświęcali przygotowaniom do zaplanowanych wcześniej wypraw w wysokie partie Tatr. W tym czasie organizował dla nich wyjazdy weekendowe w Beskidy czy w Bieszczady. Nieżyjący dziś ojciec Jan Góra, dominikanin, twórca spotkań młodzieży na Polach Lednickich, udowodnił, że młodzież bardzo chętnie uczestniczy w Eucharystii w kościele bez murów. W otoczeniu przyrody. Ksiądz Lis zgadza się z tą opinią. Mówi, że żelaznym punktem każdego spotkania jego grupy była msza św., którą starali się odprawiać w plenerze. W tygodniu poza szlakiem, żeby nie przeszkadzać innym. W czasie weekendowych wypraw już na szczycie zawsze odmawiali dziesiątkę różańca. Niektóre z tych modlitw na zawsze utkwiły uczestnikom wypraw w pamięci. Na przykład, gdy byli z młodzieżą na Rysach i we mszy św. uczestniczyli przypadkowi turyści. Jeden z nich wyznał, że wiele razy był na Rysach, ale pierwszy raz bierze udział w nabożeństwie na tej górze i pierwszy raz ma poczucie uczestniczenia w czymś niezwykłym. Kolejne „przejmujące” dla młodych ludzi, jak mówi ksiądz Lis, wydarzenie to wyprawa na Zawrat. Tam jest figura Matki Bożej i przy tej figurze ks. Lis odprawiał mszę św. W pewnym momencie nadleciał helikopter pogotowia ratowniczego. Przy Zmarzłym Stawie doszło do wypadku. Ratownicy udzielali komuś pomocy. Duchowny zamiast kazania odmówił z młodzieżą modlitwę za poszkodowanego i ratowników. – Po modlitwie nastąpiła przejmująca cisza. Osoby, które były tam wtedy ze mną, do dzisiaj wspominają ten moment jako przejmujące wydarzenie – opowiada ksiądz Lis. – Tak samo, jak nabożeństwo na Rakoniu, gdzie wychodziliśmy w nocy, z latarkami, żeby być na szczycie przed wschodem słońca. Łatwo nie było, ale gdy w czasie Podniesienia zza horyzontu pokazały się pierwsze promienie słońca widziałem, że to dla młodych ludzi są takie przeżycia, takie doświadczenia, które będą długo wspominać. Oni byli zmęczeni, ale szczęśliwi. Młodzi, ale myślę, że każdy człowiek, bardziej intensywnie przeżywa spotkanie z Bogiem w otoczeniu tak pięknej przyrody.
***
Nikt nie wie, na co go stać, dopóki nie spróbuje. Młodzi ludzie z grup, które prowadził w góry ksiądz Lis, przekonali się, że stać ich na wiele. Pokonali własne słabości, ale także, co podkreśla duchowny, uczyli się pokonywać je w zespole, w grupie. – W trudnym terenie w każdym z nich wytwarzała się chęć bycia blisko drugiej osoby, chęć niesienia sobie nawzajem pomocy. Słyszałem, jak mówili do kolegi, koleżanki: „uważaj, ten kamień się rusza”, „podaj mi rękę, pomogę ci”, „poczekaj, już idę z pomocą”. Jakby automatycznie tworzyła się jedność grupy, podobne emocje. Przekonali się bowiem, że w grupie jest łatwiej. Wieczorem każdego dnia mogli zrobić sobie mały rachunek sumienia, zastanowić się nad swoimi reakcjami, bo oglądaliśmy filmy, zdjęcia z danego odcinka wyprawy. Były westchnienia, komentarze, modlitwa dziękczynna. Ksiądz Lis nie ma wątpliwości, że młodym ludziom przez cały rok, nie tylko w czasie wakacji, trzeba ustawiać coraz wyżej poprzeczkę, stawiać coraz bardziej szczytne zadania. Bo, jak się wspinać, to wysoko! – Pracując od lat z młodzieżą przekonałem się, że jak się od młodych ludzi dużo wymaga, wtedy oni mają większe poczucie swojej wartości i większym szacunkiem darzą też wychowawców – mówi ks. Lis. W jego opinii młodzi nawet nie wiedzą, do czego są zdolni, jeśli im się tego nie podpowie, nie zaproponuje. – Potem, już w trakcie wykonywania zadania – dotyczy to nie tylko górskich wędrówek – pokonują własne ograniczenia i w wielu dziedzinach zdobywają szczyty. Te górskie i te, które stawiają sobie na drodze życia – dodaje kapłan z Witowa.
***
Z tą opinią zgadza się ks. Grzegorz Płaneta, pasjonat gór, instruktor wspinaczki sportowej, alpinista, a także psychoterapeuta i proboszcz jednej z parafii archidiecezji częstochowskiej. O wspinaczce fizycznej i duchowej mówił w krakowskim Bożym Młynie, miejscu integracji osób w różnym wieku przy parafii św. Jana Kantego. Łącząc płaszczyznę duchową, doświadczenie psychoterapeutyczne i wspinaczkę ks. Płaneta organizuje obozy wspinaczkowo-formacyjne dla młodzieży. Zawsze biorą w nich udział dzieci z domów dziecka lub będące w trudnej sytuacji. W czasie spotkania z młodzieżą w Krakowie wspominał sytuację, kiedy to jeden z uczestników, będący wychowankiem domu dziecka, miał go asekurować podczas wspinaczki. – To było dla niego duże wyzwanie. Specjalnie odskakiwałem, by on mnie wyłapał. Wyobraźcie sobie, jakie to dla niego było doświadczenie, że dorosły mu ufa, że uratował mu życie i zdrowie, że można było na nim polegać. To dowód, że jeśli się młodych nie łamie, ale przeprowadza, towarzyszy im, ufa, to dzieją się niesamowite rzeczy – tłumaczył. Podkreślał, że doświadczenie nabyte podczas takich treningów sprawia, że młodzi ludzie zauważają, że mają wpływ na swoje życie. – Oni przekonują się, że coś, co na początku wydawało się niemożliwe, po wysiłkach i próbach staje się osiągalne – mówił kapłan. Jako ciekawostkę powiedział, że na trzech z czterech szczytów Alp, które zdobył, są krzyże. Zaś przy najwyżej położonym schronisku w Europie, Regina Margherita (4554 m n.p.m.), stoi figurka Matki Boskiej, którą codziennie zdobią bukiety kwiatów. – Góry są dla wszystkich, którzy chcą tam pójść, ale należy się do tego przygotować. Nikt nie skacze do głębokiej wody, jeśli nie umie pływać – podsumował ksiądz Płaneta. Dodał też, że to stwierdzenie dotyczy każdego rodzaju aktywności. Nie tylko sportowej.