- Marzy mi się Rodzina Salezjańska pełna wiary, pełna Boga
- Od redakcji
- Wychowanie dziecka do przeżywania choroby, fizycznego bólu i cierpienia
- Boliwia: Otwierając oczy ze zdumienia
- Rwanda Toalety dla szkoły zawodowej w Muhazi
- Peru Rok bez Eucharystii
- M jak miłość równa się R jak rodzina
- Czy egzaminy testowe są potrzebne?
- 100 lat salezjanów na Zasolu
- Powiedz to pierwszy
- Jak zmienić negatywne nastawienie
- Jak wychowywać dziewczęta. Milczenie jest złotem, czyli o dyskrecji i zaufaniu
- Jesień życia – to nie musi być „stan spoczynku”
- Jak wspierać nastolatka podczas choroby i śmierci bliskich?
- Temat: Będzie ksiądz dzisiaj pytał ?”
- Cierpienie to życie
- Batonik w wielkanocnym koszyczku
- Wołać demona
- Wielki Post. To lubię!
Marzy mi się Rodzina Salezjańska pełna wiary, pełna Boga
Ángel Fernández Artime
strona: 2
To będzie wspaniały owoc Dwusetlecia urodzin księdza Bosko, które obchodziliśmy w dopiero co zakończonym roku. Marzy mi się Rodzina Salezjańska, którą tworzą kobiety i mężczyźni, osoby konsekrowane i świeckie, które żyją i starają się żyć każdego dnia głęboką wiarą, z „oczyma pełnymi gwiazd” i duszą przepełnioną Bogiem.
Kilka miesięcy temu napisałem do współbraci salezjanów, że jedną z najbardziej cenionych rzeczy, do której niewątpliwie powinniśmy przywiązywać wagę, jest to, że w wielu częściach świata, w wielu krajach, w których się znajdujemy i pracujemy z wielkim oddaniem i wspaniałomyślnością, zna się nas z powodu pracy, jaką realizujemy, ale nie wie się, dlaczego robimy to, co robimy, i co jest głęboką motywacją dla naszego życia. Podziwia się nas z powodu pracy wśród młodzieży, docenia się bardzo sieci naszych szkół, które kształcą zawodowo i przygotowują do pracy. Spogląda się z wielkim szacunkiem i sympatią na nasze zaangażowanie na rzecz dzieci ulicy, chwali się nasze poświęcenie i kreatywność wielu naszych oratoriów, zwraca się szczególną uwagę na nasze domy dziecka, ośrodki i schroniska dla ubogiej młodzieży... Ale często ludzie nie wiedzą, kim jesteśmy, a jeszcze mniej – dlaczego robimy to, co robimy i dlaczego żyjemy tak, jak żyjemy.
Stąd moim marzeniem jest, moi ukochani członkowie Rodziny Salezjańskiej, przyjaciele i sympatycy dzieła księdza Bosko i jego charyzmatu, aby każdy, kto spotka się z nami albo kto wchodzi w relację z nami, z jedną z naszych wspólnot czy należących do którejś z naszych grup, poczuł się dotknięty obecnością ludzi wiary, głębokiej i wypróbowanej, jak i ich prostotą życia i działania, która się nie narzuca, dając wyraźnie poznać, kim jesteśmy, że jesteśmy przede wszystkim ludźmi wierzącymi, szczęśliwymi i że takimi jesteśmy, wiedząc, że „bardzo dobrze jest pozwolić, by On powrócił i dotknął naszej egzystencji i posłał nas, byśmy głosili Jego nowe życie! Tak więc to, co zachodzi jest w ostateczności tym: «cośmy ujrzeli i usłyszeli, oznajmiamy także wam (1J 1, 3)»” (Evangelii Gaudium, 264).
Jestem całkowicie przekonany, siostry i bracia, że jest to droga, której dzisiaj najbardziej potrzebujemy. I której absolutnie potrzebuje nasz świat. Musimy pielęgnować, karmić i pogłębiać naszą wiarę, by być kobietami i mężczyznami wiary, którzy dają poznać, że to wszystko, co robimy, robimy dlatego, że czujemy się pociągnięci i zafascynowani Jezusem, i że odczuliśmy kiedyś radość z powodu dobrowolnego wypowiedzenia „tak” Bogu Ojcu, który posyła nas jako swoich świadków między ludzi. Jeśli jesteśmy kobietami i mężczyznami pełnymi Boga, możemy promieniować Nim na tych, których spotkamy w naszym codziennym życiu.
W ten sposób ksiądz Bosko głosił Boga. Zawsze obecnego i żywego. Bóg jako towarzysz, powietrze, którym się oddycha. Bóg jako woda dla ryb. Bóg jako ciepłe gniazdo serca, które kocha. Bóg jako zapach życia. To, jakim jest Bóg, wiedzą najlepiej dzieci, a nie dorośli. Pewne dziecko, obserwując z podziwem wspaniałe w itraże katedry w blasku promieni słonecznych, powiedziało niespodzianie: „Teraz zrozumiałem, kim jest święty”. Naprawdę – na to katecheta, a dziecko kontynuowało: „To jest człowiek, który pozwala przeniknąć światłu”.
Ks. Bosko był takim świetlistym wifottrażem, który pozwolił dać się przeniknąć światłu Bożemu. Rodzina Salezjańska powinna uczynić to samo.
Trwać, kochać, przynosić owoce! Ten świat potrzebuje Rodziny Salezjańskiej, której członkowie będą zdolni trwać, kochać, przynosić owoce. Te trzy czasowniki, w kontekście przypowieści o winnym krzewie i latoroślach (J 15,1- 11), zachęcają nas do uświadomienia sobie konieczności głębokiego zakorzenienia się w Jezusie, aby silnie trwać w Nim i od Niego uczyć się żyć braterstwem, które istotnie będzie pociągające i sprawi, że oddamy się służbie na rzecz młodzieży i tych wszystkich osób, na które ukierunkowany jest charyzmat naszej rodziny w jego różnych formach.
Są to czasowniki, które prowadzą nas do urzeczywistnienia Prymatu Boga w naszym życiu, nie zapominając nigdy, że musimy być przede wszystkim „poszukiwaczami Boga” i świadkami Jego Miłości wśród młodych ludzi, wybierając spośród nich najuboższych i najbardziej opuszczonych.
Te trzy czasowniki, docierając do głębi naszego serca, pobudzają nas do coraz większego, poważniejszego zaangażowania i rzeczywistego włączenia się w plan Boży. Żyjemy, tkając „płótno”, które my i Pan realizujemy wspólnie, rozciągając i łącząc nici braterstwa, szacunku, czyniąc to z oczyma otwartymi na potrzebujących i nieszczęśliwych tego świata.
Na koniec chciałbym przypomnieć wszystkim, że jesteśmy Rodziną Salezjańską i podzielamy wspaniały charyzmat księdza Bosko nie po to, aby skupiać się na nas samych, ale by darować i dawać siebie, będąc znakiem i ludzkim wyrazem Miłosierdzia Bożego. ▪