- Poczucie istnienia Boga daje mi spokój
- Drogi księże Bosko, bardzo cię kocham
- Od redakcji
- wychowanie lubi ciszę
- Sudan Południowy: Chłopcy ulicy
- Nigeria Z młodymi, dla młodych
- Rwanda Życie bez wody
- Co mówią nam reklamy
- Salezjańscy męczennicy w Chinach
- Przykazania w rodzinie cz.2
- Opowiadania
- Jak wychowywac dziewczęta. Subiektywnie, czyli dziewczęta o błędach rodziców
- Wychowanie to obecność, wychowywać to być z drugim
- Okazywanie szacunku i wdzięczności
- Lekcja 20 Temat: Modlitwa na katechezie.
- Anioł Stróż
- Cisza... Niech mówi Bóg!
- Homeopatia jest toksyczna duchowo
- Pomagajmy z głową!
Sudan Południowy: Chłopcy ulicy
Bartłomiej Wróblewski
strona: 10
Najbardziej brakuje im miłości rodzicielskiej, osoby, która mogłaby być ich przyjacielem, autorytetem i życiowym przewodnikiem.
Sudan Południowy jest jednym z najbiedniejszych państw świata, w dodatku wyniszczonym wieloletnią wojną. Chłopcy na ulicę trafiają mając niewiele ponad 6 lat i tak żyją do 18. roku życia i dłużej. Ich liczba w mieście sięga nawet 500, a w całym kraju 10 000. Niestabilna sytuacja państwa, gdzie pokój wisi na włosku, sprawia, że bieda mieszkańców pogłębia się. W sklepach tylko ryż, kozie mięso, bułki, oliwa, a ceny i tak przewyższają kilkukrotnie standardy europejskie (np. za kilogram ziemniaków trzeba zapłacić od 2 do 5 dolarów, a jeden pomidor kosztuje 50 centów). To w takiej rzeczywistości przyszło żyć tutejszym młodym, których duża część trudzi się zbieraniem plastikowych butelek czy metalu. Pracują fizycznie, by zarobić trochę pieniędzy: pomagają na budowie, sprzątają przed sklepami, czyszczą buty. Zdarza się, że kradną, bo są po prostu głodni.
Którędy na ulicę?
Wau to drugie co do wielkości miasto w Sudanie Południowym i choćby dlatego jest to przestrzeń większych możliwości, także dla chłopców. By dotrzeć do miasta wielu z nich musiało pokonać wiele kilometrów, co zajmowało im nawet kilka dni. Dlaczego trafiają na ulicę? Źródło problemu leży między innymi w tym, że jedno z największych plemion – Dinka – jest wciąż poligamiczne. Mężczyźni mogą sobie pozwolić na kupienie tylu żon na ile ich stać. Ponadto wojna domowa, wciąż tkwiące w głowach przedstawicieli różnych plemion uprzedzenia względem siebie i ciągłe spory o władzę w znaczący sposób hamują rozwój tego kraju. W związku z tym niemal wszystkie produkty codziennego użytku sprowadzane są z krajów ościennych, a w samym Sudanie Południowym praktycznie nie ma żadnej produkcji. Panują tu głód i ubóstwo, wiele rodzin nie jest w stanie się wyżywić, stąd dzieci odsyłane są na ulicę bądź same uciekają z domu. Dlaczego chłopcy ulicy, a nie dzieci ulicy? Za wydanie panny młodej za mąż mężczyzna zapłaci nawet kilkaset krów, co dla rodziny jest ogromnym bogactwem, dlatego też to nie dziewczynki, a chłopcy trafiają na ulice miast Sudanu Południowego.
Chłopcy księdza Bosko
Od kilku lat na terenie placówki salezjańskiej w Wau prowadzony jest program dla chłopców ulicy, w ramach którego część z nich na stałe mieszka w budynku oddanym dla ich użytku. Mieszka tu około 40 dzieci, a z posiłków i codziennych zajęć korzysta od 50 do 80 osób. Podopiecznymi programu zajmują się księża salezjanie, wolontariusze, pracownicy socjalni, a także uczniowie szkoły salezjańskiej. Wolontariusze organizują dla chłopców zajęcia sportowe, plastyczne, gry i zabawy. Nie brakuje lekcji języka angielskiego czy matematyki. Być może w niedługim czasie uda się rozpocząć naukę religii, ponieważ chętnych nie brakuje do czytania opowieści biblijnych i katechizmu w języku dinka. Tak jak ksiądz Bosko, wychowawcy pilnują, by chłopcom nie zabrakło czasu na modlitwę przed posiłkiem i by każdy z nich wiedział, że jest wart więcej niż skarby tego świata.
Wau! Pomaganie jest proste!
A czego najbardziej brakuje chłopcom? Chyba nie trzeba zbyt długo się zastanawiać, żeby stwierdzić, że najbardziej brakuje im miłości rodzicielskiej, osoby, która mogłaby być ich przyjacielem, autorytetem i życiowym przewodnikiem. Z takich bardziej przyziemnych spraw – i nie ma w tym przesady – brakuje niemal wszystkiego. Centrum, w którym się znajdują, to po prostu opuszczony budynek niewielkich rozmiarów, składający się z dwóch pomieszczeń i werandy. W środku jedynie gołe ściany, kilka materacy czy skrawków materiału służących chłopcom za legowisko, więc przede wszystkim brakuje tu budynku, który można by przekształcić w całodobowe centrum dla dzieci ulicy. Kolejną kwestią jest wyżywienie. Chłopcy jednego dnia dostają po jednej bułce, a drugiego jedzą ugotowany ryż z kukurydzą – to zaledwie jeden posiłek dziennie, a w niedzielę, kiedy program nie jest prowadzony, nie dostają żadnego posiłku, więc jeśli nie uda im się zdobyć go na ulicy, przez cały dzień chodzą głodni. W sobotę jest czas na pranie ubrań, które noszone są przez nich dzień w dzień, często podarte i nadające się jedynie do wyrzucenia na śmietnik.
Jak można pomóc chłopcom ulicy w Sudanie Południowym?
Przede wszystkim modlitwą, aby społeczeństwo, a szczególnie władze, zmieniło swoje nastawienie do tych nieszczęśliwych dzieci i podjęło kroki w celu zmiany na lepsze ich smutnej codzienności. Nie ma na co czekać. Te dzieciaki zasługują na lepsze życie. Nie zawiedźmy ich! ▪