- Obudź się, Europo!
- Od redakcji
- Dać dzieciom podstawy do poznania Boga
- Misje salezjańskie – wielka pasja księdza Bosko
- Sudan – piekło na ziemi
- STOP zwolnieniom z wychowania fizycznego
- Pierwsi polscy salezjanie
- Dziecko i... złość
- Opowiadania Wypadek
- Integralne wychowanie JAK WYCHOWYWAĆ CHŁOPCÓW
- W szkole Mądrości
- Jak skutecznie się uczyć?
- Lekcja 13 Temat: W szkole przede wszystkim trzeba być i to na każdej lekcji.
- Kompas na życie
- Co Bóg widzi i czy wciąż kocha?
- Irracjonalne bzdury dalej mają swoich amatorów
- Nasz świat
Lekcja 13 Temat: W szkole przede wszystkim trzeba być i to na każdej lekcji.
ks. Tomasz Łach
strona: 25
Trzeba siły rozłożyć na cały rok. Jest to dla nauczyciela katechety olbrzymie wyzwanie. Niełatwo mu sprostać.
Niedawno ktoś proponował mi wygłoszenie rekolekcji wielkopostnych do młodzieży. Pewnie, gdybym tę propozycję otrzymał kilkanaście lat temu, z radością bym ją przyjął i pojechał. Szczytny cel, głęboka motywacja religijna – głoszenie słowa Bożego – powinny być wystarczającą argumentacją za przyjęciem tej propozycji. Jednak … Wiąże się to z nieobecnością w szkole, nawet jeśli nie byłoby mnie tylko jeden dzień. W pracy nauczyciela niezmiernie ważna jest obecność. To uczniowie zwalniają się z lekcji, chorują, nie przychodzą do szkoły z bardzo różnych powodów. Nauczyciel ma być zawsze obecny. Ma być wśród uczniów i dla uczniów. Jest to zajęcie bardzo nużące i wymaga dużej cierpliwości i wytrwałości. Są katecheci, których ja nazywam „gwiazdorami jednej lekcji”. Przyznam, że sam kiedyś do nich należałem. Wierzę jednak, że ten czas błędów młodości mam już za sobą. Taki katecheta, showman, przychodzi na jedną lekcję i robi wszystko, żeby: zaszokować, poruszyć, pobudzić, zainspirować…
Problem w tym, że w ciągu roku lekcji jest około sześćdziesięciu. Można błysnąć na pierwszej, drugiej, ale co potem? Potem jest obecność, która musi być jakoś zagospodarowana. Trzeba siły rozłożyć na cały rok. Jest to dla nauczyciela katechety olbrzymie wyzwanie. Niełatwo mu sprostać.
Kiedy czytamy życiorys ks. Bosko, jesteśmy zafascynowani łatwością, z jaką nawiązywał on kontakt z młodzieżą. Sądzimy może, że wystarczyło jego jedno spojrzenie, słówko na ucho czy też jeden życzliwy gest z jego strony i już chłopcy stawali się lepsi. Nic bardziej błędnego. Siła oddziaływania ks. Bosko brała się z tego, że był z nimi cały i długi czas. Tę postawę bycia wśród młodych nazywał asystencją. Wymagał jej od siebie i od salezjanów. Po prostu trzeba fizycznie być z młodzieżą. Kiedy idę do szkoły, wiem, że dzieci mogą mieć „słabszy dzień” i nie będą zaangażowane na lekcji na sto procent. One mogą, ja niestety – nie. Na każdej lekcji ktoś z uczniów zawsze zgłasza mi swoje nieprzygotowanie. Ja muszę być przygotowany zawsze. Oni mogą, ale ja muszę. Dopóki tego się nie zrozumie, dopóty nie ma co poważnie myśleć o pracy nauczyciela, a tym bardziej katechety.
Piękna jest bożonarodzeniowa Ewangelia św. Jana: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”, co dosłownie tłumaczy się: „Słowo rozbiło namiot pośród nas”. Syn Boży stając się człowiekiem „zamieszkał”, czyli uczynił domem dla siebie ludzkie ciało i cały ten świat naznaczony grzechem. Obiecał też, że będzie z nami, aż do skończenia świata. Katecheta na szczęście nie musi być ze swoimi uczniami tak długo, ale na pewno do wakacji lub do ostatniej klasy nauki w szkole. Ale ma być, każdego dnia i na każdej lekcji, bez wyjątku. Dopóki uczniowie nie będą przekonani, że ich katecheta „rozbił wśród nich swój namiot i z nimi zamieszkał”, dopóty nie będą w stanie zaufać mu i nie uwierzą w to, co będzie im głosił i czego ich będzie nauczał. ■
Dopóki uczniowie nie będą przekonani, że ich katecheta „rozbił wśród nich swój namiot i z nimi zamieszkał”, dopóty nie będą w stanie zaufać mu i nie uwierzą w to, co im głosi i czego ich naucza.