- Obudź się, Europo!
- Od redakcji
- Dać dzieciom podstawy do poznania Boga
- Misje salezjańskie – wielka pasja księdza Bosko
- Sudan – piekło na ziemi
- STOP zwolnieniom z wychowania fizycznego
- Pierwsi polscy salezjanie
- Dziecko i... złość
- Opowiadania Wypadek
- Integralne wychowanie JAK WYCHOWYWAĆ CHŁOPCÓW
- W szkole Mądrości
- Jak skutecznie się uczyć?
- Lekcja 13 Temat: W szkole przede wszystkim trzeba być i to na każdej lekcji.
- Kompas na życie
- Co Bóg widzi i czy wciąż kocha?
- Irracjonalne bzdury dalej mają swoich amatorów
- Nasz świat
Obudź się, Europo!
Ángel Fernández Artime
strona: 2
Tak zwany Projekt Europa nie zaczyna się na papierze ani też na stole Rady Generalnej, ale w naszym sercu. Musimy pielęgnować to pragnienie, by bardziej „być” niż „robić”; pragnienie jedności w pięknie różnorodności; pragnienie wzmocnienia naszych więzi jako rodziny narodów.
Jest niemal czymś naturalnym stwierdzenie, że nasze czasy są czasami kryzysów. Tych kryzysów jest wiele: społeczne, polityczne, sanitarne, które nękają świat w nieskończoność. W Biblii kryzysy zawsze łączą się z pojawieniem się proroków. Kiedy życie staje się trudne, reaguje się prawie instynktownie, jak to czytamy w Psalmie 120: „Wznoszę swe oczy ku górom: skądże nadejdzie mi pomoc?”. Odpowiedź biblijna jest oczywista: „Pomoc mi przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię„. To tak, jakby powiedzieć: Czas kryzysu jest „czasem Bożym”, czasem słuchania Go, odczucia Jego bliskości, Jego ukojenia. A my, jako wychowawcy duszpasterze, jesteśmy wezwani do osobistego doświadczenia tej Jego bliskości, słuchania Go, doznania ukojenia, ponieważ dopiero potem możemy być, osobiście i wspólnotowo, świadkami i prorokami bliskości, słuchania i pociechy.
Nasz lud potrzebuje Boga, ponieważ tylko On może wypełnić nienasycone serce człowieka, ponieważ jesteśmy Jego dziećmi. My, moi drodzy, jesteśmy wezwani do tego, by być blisko, słuchać i towarzyszyć przede wszystkim tym, którzy są najbardziej zapomniani przez innych, instytucje, a czasem także przez kościoły lokalne. Musimy być „ludźmi Adwentu” i jako duszpasterze wychowawcy głosić kairos, objawiony przez proroków, a zwłaszcza samego Jezusa.
„Bądźcie czujni, czuwajcie!” – czytamy wielokrotnie w Ewangelii.
Ewangeliści podkreślają w ten sposób to, na co kładł nacisk Jezus w różny sposób. Wezwanie do bycia czujnym i czuwania, by nie zasnąć, tj. pozostania „obudzonym”. Istotnie, spać oznacza zamknąć oczy, zamknąć się na to, co na zewnątrz i na innych, zgasić światła naszego rozeznania i energie naszej siły, pozostać nieruchomym, przestać słuchać i dostrzegać rzeczywistość... Temu, kto bardziej myśli o otrzymanym dziedzictwie i zasypia nad otrzymanymi darami, grozi niebezpieczeństwo, że stanie się częścią jakiegoś muzeum, nawet nie zauważając tego, a więc stanie się anachroniczny.
Bogatej Europie, i nie mam tu na względzie strony gospodarczej, a raczej kulturową, historyczną i społeczną, grozi to niebezpieczeństwo.
Ale istnieje drugie oblicze, które odkrywam w słowie „czuwajcie”. Jest to obraz mamy, która czuwa, nie rozstaje się ze swoim chorym dzieckiem i oczekuje, w pogodnym i ufnym czuwaniu, na jego powrót do zdrowia.
Wielkim tematem obecnych dni pozostaje tożsamość naszej obecności na subkontynencie europejskim.
Europa jest dzisiaj postrzegana jak rodzina narodów, która dotąd nie potrafi przywrócić swojej tożsamości, ponieważ w ostatnich dziesięcioleciach zapomniała o swoich korzeniach ludzkich i chrześcijańskich, a także tych, które łączą się z dawnymi grupami etnicznymi, odmiennymi korzeniami kulturowymi i religijnymi, z którymi od tysiącleci mamy do czynienia.
Cenny obraz rodziny, do którego odwołał się również papież Franciszek w Strasburgu, jest dla nas niczym skarb, ponieważ ikona rodziny jest bardzo zakorzeniona w naszej salezjańskiej tożsamości. Możemy wnieść jeszcze wiele żywotności w ten kontynent, który nie jest starszy od innych kontynentów, ale który, a to za sprawą pewnej eurocentrycznej mentalności, za taki jest uważany, i stąd, istotnie, się zestarzał.
Jesteśmy animatorami nowego życia, które może odmłodzić wspólnoty i placówki, pomagając rozbudzić typowy europejski humanizm, sztukę i naukę na „miarę ludzką”, zatroszczyć się o tych, którzy są najbardziej zapomniani, najbardziej zagrożeni, najbardziej marginalizowani. Ponosimy wielką odpowiedzialność za animację i zarządzanie naszymi placówkami w Europie, aby te mogły się stać domami otwartymi dla wszystkich, w których oddycha się nadzieją i pamięcią, prostotą i rodzinnością, interkulturowością i integracją międzypokoleniową oraz etniczną, szanuje się odmienność i buduje się człowieczeństwo.
Europa musi się otworzyć na wszystkie narody świata, wnosząc w nie własne bogactwo ludzkie i kulturowe, otrzymując w zamian od reszty świata inne bogactwa, wypływające z odmiennych kultur i ludów. I my, salezjanie, jesteśmy obecni w tej rzeczywistości w sposób bardzo żywy i zaangażowany. Ale nie będziemy mogli dalej w niej być i nie będziemy mogli stawić czoła tym wyzwaniom, jeśli nie obudzimy jako pierwsi naszego serca; jeśli nie będziemy czuwać, z uwagą i czułością, nad tą europejską rzeczywistością, zwłaszcza nad młodymi pokoleniami.
Najdrożsi, tzw. Projekt Europa nie zaczyna się na papierze ani na stole Rady Generalnej, ale w naszym sercu. Tylko wtedy, gdy nosimy w sobie to pragnienie, by bardziej „być” niż „mieć”; pragnienie jedności w pięknie odmienności; pragnienie wzmocnienia naszych więzi jako rodzina narodów – możemy naprawdę żyć świadectwem Chrystusa obecnym wśród nas tak silnie, że nie brak nam żadnego innego charyzmatu. Tylko z Nim i w Nim zakorzenieni, z matczyną pomocą naszej Matki możemy oczekiwać objawienia się naszego Pana Jezusa Chrystusa wraz z wieloetnicznym, wieloreligijnym, wielokulturowym ludem zamieszkującym Europę i wszystkimi narodami ziemi. ■