- Przesłanie na rozpoczęcie obchodów Dwusetlecia urodzin księdza Bosko
 - Od redakcji
 - Dobre maniery, sztuka dobrego życia
 - Boliwia zagrożonej młodzieży
 - Zambia Płaczę ze wzruszenia
 - Ukraina Pomoc dla uciekinierów
 - Egipt Podwyższenie muru misji w Aleksandrii
 - Mariusz Wlazły: Nosić Boga w sercu
 - Neutralność światopoglądowa nie oznacza świeckości państwa
 - Inka: Z duchowej szkoły księdza Bosko
 - Młodzież musi wiedzieć, że jest kochana
 - Sumienie to Boży przyjaciel
 - Mając poczucie własnej grzeszności, łatwiej jest wybaczać innym
 - Wychowanie przez wydarzenia
 - Cierpliwość i konsekwencja
 - Lekcja 10 Temat: Zdrowy dystans do świata wirtualnego.
 - Dobre maniery
 - Chrześcijanie nadają ton
 - Bioenergoterapia jest dziedziną spirytyzmu
 - Odrobina konsekwencji
 - Musimy porozmawiać...
 - Opowiadanie Pocieszenie
 
Musimy porozmawiać...
Źródło: www.ilgrandeducatore.com
strona: 30
To stwierdzenie zwykle nie odnosi wielkiego skutku. Zgodę uzyskuje się uprzejmością i delikatnością
Ten zwrot „musimy porozmawiać”,  wypowiadany często tonem oscylującym  pomiędzy irytacją a groźbą, zamiast zbliżać  – oddala. Normalnie biorąc, rodzice  pragną zrozumieć swoje dzieci. Aby  to uzyskać, koniecznie trzeba żyć z nimi  w zgodzie. Nikt nie będzie w stanie ustawić  radia na odpowiednie fale, uderzając weń. 
Celem zatroskanych rodziców, którzy chcą „porozmawiać” z dziećmi, jest uzyskanie jakiejś zmiany w ich postępowaniu. Ale jak to osiągnąć? 
 Tutaj rady na niewiele się zdadzą.  Nie mówię tu o prostych informacjach,  które są zawsze użyteczne, ale o pewnym  rodzaju porad, jakie są  udzielane danej jednostce.  Aktualne jest zawsze stare  porzekadło: Radę można  mieć za nic i to na jedno  wychodzi. Decyzje uprzednio  przygotowane nigdy nie staną się  integralną częścią danej osobowości.  
Każda ważna decyzja musi wyjść od  dziecka. Ono samo musi jej chcieć i musi ją  samo podjąć, bez przymusu i nie przerzucając  na innych odpowiedzialności za jej podjęcie.  Bardziej skuteczna jest tutaj technika sugestii.  W czasie rozmowy rodzice muszą przedstawić  dzieciom wszystkie możliwe dobre rozwiązania,  czyniąc to w formie sugestii, tak jak  wędkarz, który zarzuca różnego rodzaju  przynęty, obserwując, na którą  z nich złapie się ryba. Będzie się  wydawać, że niektóre z nich nie  odniosą zamierzonego skutku,  ale inne zostaną natychmiast  zaakceptowane przez dziecko,  które je zakoduje w swojej pamięci,  pozwalając im dojrzeć.  Nie należy przy tym zapominać,  że prawdziwa sugestia  wypływa z pewnej formy rezonansu:  To, czym rodzice żyją, w co wierzą i jacy są, zawsze ma  większą moc oddziaływania niż jakiekolwiek  rady, groźby, nakazy czy prośby. 
Zrozumienie pełni tu realną funkcję  kreatywną. A to oznacza, że już samo  zrozumienie danego problemu prowokuje  pewną zmianę  w osobowości dziecka. Służy  do zapalenia światła w umyśle  dzieci: Oświecenia tego, co  odczuwają, ale nie są w stanie  wyrazić. Osiąga się to wtedy,  kiedy dziecko przyzna, że tak  właśnie jest, wyrażając swoją wdzięczność. A jeśli potem któreś z rodziców powie: Ja  również to przeszedłem, ta zgoda będzie  prawie że całkowita.  
Rodzice i dzieci nie są rywalami,  ale sprzymierzeńcami i towarzyszami w wędrówce życia.  
Aby doszło do rzeczywistej  zgody, potrzebny jest ten element,  który nazywa się „empatią”. Owa empatia  musi stanowić „profesjonalne wyposażenie”  rodziców. Jest to forma „wczucia się w drugiego”, trochę jak zanurzenie się w muzykę. To taka taktyka Cyrenajczyka:  Rodzice biorą na siebie ciężar dziecka, rezygnują  z części swojego zadowolenia, aby  wziąć na siebie ich nieszczęście. W prawdziwej  relacji znaczonej empatią dochodzi  jeszcze do czegoś więcej:  Dziecko otrzymuje dodatkową  siłę, która mu pomoże  przezwyciężyć złą wolę.  
Gdy dzieci, przeżywając  trudności, czują się naprawdę  zrozumiane, starają się  utożsamić z pozytywną i konstruktywną  wolą rodziców. Stąd też każda rozmowa  musi zakończyć się zdecydowanym dodaniem  otuchy dziecku. 
I istnieje jeszcze inny czynnik, który  wpływa na zmianę charakteru: Jest nim  wykorzystanie cierpienia. Ból jest metodą,  której używa natura, aby zasygnalizować  nam niewłaściwe zachowanie  lub błędny sposób  postępowania. 
Pomimo tego, co się mówi i czyni,  jednostka ludzka nie zmieni swojego  wzorca osobowego dopóty, dopóki nie zostanie  do tego zmuszona przez cierpienie.  Rada, perswazja, żądania z zewnątrz wywołają  jedynie powierzchowną zmianę w  osobowości. 
Na szczęście koło życia toczy się nieustannie  i niesie ze sobą wystarczającą ilość  bólu, będącego karą za każde błędne postępowanie.  Można przyjąć, że cierpienie jest jedną  z sił najbardziej kreatywnych, jakie są obecne  w naturze. Z tego wypływa użyteczna zasada:  wychowawca nie powinien łagodzić cierpienia  dziecka, stosując różnego typu „środki  znieczulające” (obietnice, ustępstwa, kompromisy,  podarki itd.), ale raczej odpowiednio je  ukierunkować, umiejscowić w konstruktywny  sposób. Powinien je wykorzystać  podobnie jak czyni się to w przypadku  strumienia wody, ponieważ gdy ta zostanie  skierowana w odpowiednim kierunku,  uruchomi dynamizm, który będzie  w stanie zmienić daną osobowość. 
Oczywiście, po takiej dobrej  rozmowie, dziecko nie musi być  wcale bardziej zadowolone niż przedtem.  Uderzenie w plecy może być bardzo  bolesne i może odsunąć w czasie definitywne  pokonanie trudności. Dziecko powinno  wyjść z tej rozmowy z większą odwagą,  pomimo bolesnej świadomości, że coś w nim musi się zmienić na lepsze. Czasem,  po takiej rozmowie, może także bardzo  się zezłościć (czego być może w pierwszej  chwili nie będzie nawet świadome)  na swoich rodziców, którzy ukazali mu  w świetle dziennym niewygodną prawdę.  Ale w końcu odczuje głęboką wdzięczność  za pomoc, jaką od nich otrzymało.  
Jak więc należy postąpić? Przede  wszystkim nie można zapominać, że  istnieje rozległa przestrzeń, gdy chodzi o zmianę osobowości, której nie jesteśmy  w stanie ogarnąć, i możemy jedynie wnieść  swój wkład w tajemniczą kreatywność życia.  Są także dzieci nieśmiałe, z poczuciem  niższości, które ich stale prześladuje, które  wydają się już przegrane na arenie życia  i to zanim to życie jeszcze tak naprawdę  rozpoczęły. Ale potem w jakiś sposób to  przesadne skupienie się na sobie zostaje  przezwyciężone i dziecko zostaje wyprowadzone na obiektywny, ekspansywny  i konstruktywny brzeg życia. Desperacja  ustępuje miejsca nadziei, egoizm zostaje  zastąpiony przez oddanie, tchórzostwo  przemienia się w odwagę, ból zostaje pokonany  przez radość, a samotność zostaje  rozwiana przez miłość. W tej przemianie  rodzice odegrali swoją rolę. Nie uczynili  nic nadzwyczajnego: byli jedynie przewodnikami,  wskazali pewien kierunek,  to kreatywna siła życia dokonała cudu  przemiany.  
Należy pamiętać o tym, co mówi stare  przysłowie, że „lekarz stwarza warunki, a nieskończoność przynosi uzdrowienie”.  Rodzice, podobnie jak lekarz, mogą opatrzyć  ranę, ale to Stwórca życia udziela  ostatecznej pomocy. ¦
Rodzice pragną zrozumieć  swoje dzieci. Aby to uzyskać,  koniecznie trzeba żyć  z nimi w zgodzie.  
	







