facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2014 - listopad
Musimy porozmawiać...

Źródło: www.ilgrandeducatore.com

strona: 30



To stwierdzenie zwykle nie odnosi wielkiego skutku. Zgodę uzyskuje się uprzejmością i delikatnością

Ten zwrot „musimy porozmawiać”, wypowiadany często tonem oscylującym pomiędzy irytacją a groźbą, zamiast zbliżać – oddala. Normalnie biorąc, rodzice pragną zrozumieć swoje dzieci. Aby to uzyskać, koniecznie trzeba żyć z nimi w zgodzie. Nikt nie będzie w stanie ustawić radia na odpowiednie fale, uderzając weń.
Celem zatroskanych rodziców, którzy chcą „porozmawiać” z dziećmi, jest uzyskanie jakiejś zmiany w ich postępowaniu. Ale jak to osiągnąć?
Tutaj rady na niewiele się zdadzą. Nie mówię tu o prostych informacjach, które są zawsze użyteczne, ale o pewnym rodzaju porad, jakie są udzielane danej jednostce. Aktualne jest zawsze stare porzekadło: Radę można mieć za nic i to na jedno wychodzi. Decyzje uprzednio przygotowane nigdy nie staną się integralną częścią danej osobowości.
Każda ważna decyzja musi wyjść od dziecka. Ono samo musi jej chcieć i musi ją samo podjąć, bez przymusu i nie przerzucając na innych odpowiedzialności za jej podjęcie. Bardziej skuteczna jest tutaj technika sugestii. W czasie rozmowy rodzice muszą przedstawić dzieciom wszystkie możliwe dobre rozwiązania, czyniąc to w formie sugestii, tak jak wędkarz, który zarzuca różnego rodzaju przynęty, obserwując, na którą z nich złapie się ryba. Będzie się wydawać, że niektóre z nich nie odniosą zamierzonego skutku, ale inne zostaną natychmiast zaakceptowane przez dziecko, które je zakoduje w swojej pamięci, pozwalając im dojrzeć. Nie należy przy tym zapominać, że prawdziwa sugestia wypływa z pewnej formy rezonansu: To, czym rodzice żyją, w co wierzą i jacy są, zawsze ma większą moc oddziaływania niż jakiekolwiek rady, groźby, nakazy czy prośby.
Zrozumienie pełni tu realną funkcję kreatywną. A to oznacza, że już samo zrozumienie danego problemu prowokuje pewną zmianę w osobowości dziecka. Służy do zapalenia światła w umyśle dzieci: Oświecenia tego, co odczuwają, ale nie są w stanie wyrazić. Osiąga się to wtedy, kiedy dziecko przyzna, że tak właśnie jest, wyrażając swoją wdzięczność. A jeśli potem któreś z rodziców powie: Ja również to przeszedłem, ta zgoda będzie prawie że całkowita.
Rodzice i dzieci nie są rywalami, ale sprzymierzeńcami i towarzyszami w wędrówce życia.
Aby doszło do rzeczywistej zgody, potrzebny jest ten element, który nazywa się „empatią”. Owa empatia musi stanowić „profesjonalne wyposażenie” rodziców. Jest to forma „wczucia się w drugiego”, trochę jak zanurzenie się w muzykę. To taka taktyka Cyrenajczyka: Rodzice biorą na siebie ciężar dziecka, rezygnują z części swojego zadowolenia, aby wziąć na siebie ich nieszczęście. W prawdziwej relacji znaczonej empatią dochodzi jeszcze do czegoś więcej: Dziecko otrzymuje dodatkową siłę, która mu pomoże przezwyciężyć złą wolę.
Gdy dzieci, przeżywając trudności, czują się naprawdę zrozumiane, starają się utożsamić z pozytywną i konstruktywną wolą rodziców. Stąd też każda rozmowa musi zakończyć się zdecydowanym dodaniem otuchy dziecku.
I istnieje jeszcze inny czynnik, który wpływa na zmianę charakteru: Jest nim wykorzystanie cierpienia. Ból jest metodą, której używa natura, aby zasygnalizować nam niewłaściwe zachowanie lub błędny sposób postępowania.
Pomimo tego, co się mówi i czyni, jednostka ludzka nie zmieni swojego wzorca osobowego dopóty, dopóki nie zostanie do tego zmuszona przez cierpienie. Rada, perswazja, żądania z zewnątrz wywołają jedynie powierzchowną zmianę w osobowości.
Na szczęście koło życia toczy się nieustannie i niesie ze sobą wystarczającą ilość bólu, będącego karą za każde błędne postępowanie. Można przyjąć, że cierpienie jest jedną z sił najbardziej kreatywnych, jakie są obecne w naturze. Z tego wypływa użyteczna zasada: wychowawca nie powinien łagodzić cierpienia dziecka, stosując różnego typu „środki znieczulające” (obietnice, ustępstwa, kompromisy, podarki itd.), ale raczej odpowiednio je ukierunkować, umiejscowić w konstruktywny sposób. Powinien je wykorzystać podobnie jak czyni się to w przypadku strumienia wody, ponieważ gdy ta zostanie skierowana w odpowiednim kierunku, uruchomi dynamizm, który będzie w stanie zmienić daną osobowość.
Oczywiście, po takiej dobrej rozmowie, dziecko nie musi być wcale bardziej zadowolone niż przedtem. Uderzenie w plecy może być bardzo bolesne i może odsunąć w czasie definitywne pokonanie trudności. Dziecko powinno wyjść z tej rozmowy z większą odwagą, pomimo bolesnej świadomości, że coś w nim musi się zmienić na lepsze. Czasem, po takiej rozmowie, może także bardzo się zezłościć (czego być może w pierwszej chwili nie będzie nawet świadome) na swoich rodziców, którzy ukazali mu w świetle dziennym niewygodną prawdę. Ale w końcu odczuje głęboką wdzięczność za pomoc, jaką od nich otrzymało.
Jak więc należy postąpić? Przede wszystkim nie można zapominać, że istnieje rozległa przestrzeń, gdy chodzi o zmianę osobowości, której nie jesteśmy w stanie ogarnąć, i możemy jedynie wnieść swój wkład w tajemniczą kreatywność życia. Są także dzieci nieśmiałe, z poczuciem niższości, które ich stale prześladuje, które wydają się już przegrane na arenie życia i to zanim to życie jeszcze tak naprawdę rozpoczęły. Ale potem w jakiś sposób to przesadne skupienie się na sobie zostaje przezwyciężone i dziecko zostaje wyprowadzone na obiektywny, ekspansywny i konstruktywny brzeg życia. Desperacja ustępuje miejsca nadziei, egoizm zostaje zastąpiony przez oddanie, tchórzostwo przemienia się w odwagę, ból zostaje pokonany przez radość, a samotność zostaje rozwiana przez miłość. W tej przemianie rodzice odegrali swoją rolę. Nie uczynili nic nadzwyczajnego: byli jedynie przewodnikami, wskazali pewien kierunek, to kreatywna siła życia dokonała cudu przemiany.
Należy pamiętać o tym, co mówi stare przysłowie, że „lekarz stwarza warunki, a nieskończoność przynosi uzdrowienie”. Rodzice, podobnie jak lekarz, mogą opatrzyć ranę, ale to Stwórca życia udziela ostatecznej pomocy. ¦
Rodzice pragną zrozumieć swoje dzieci. Aby to uzyskać, koniecznie trzeba żyć z nimi w zgodzie.