- Przesłanie na rozpoczęcie obchodów Dwusetlecia urodzin księdza Bosko
- Od redakcji
- Dobre maniery, sztuka dobrego życia
- Boliwia zagrożonej młodzieży
- Zambia Płaczę ze wzruszenia
- Ukraina Pomoc dla uciekinierów
- Egipt Podwyższenie muru misji w Aleksandrii
- Mariusz Wlazły: Nosić Boga w sercu
- Neutralność światopoglądowa nie oznacza świeckości państwa
- Inka: Z duchowej szkoły księdza Bosko
- Młodzież musi wiedzieć, że jest kochana
- Sumienie to Boży przyjaciel
- Mając poczucie własnej grzeszności, łatwiej jest wybaczać innym
- Wychowanie przez wydarzenia
- Cierpliwość i konsekwencja
- Lekcja 10 Temat: Zdrowy dystans do świata wirtualnego.
- Dobre maniery
- Chrześcijanie nadają ton
- Bioenergoterapia jest dziedziną spirytyzmu
- Odrobina konsekwencji
- Musimy porozmawiać...
- Opowiadanie Pocieszenie
Inka: Z duchowej szkoły księdza Bosko
Ks. Jarosław Wąsowicz
strona: 16
Danuta Siedzikówna „Inka” (1928 –1946). Biła z niej godność, wiara, że robi, tak jak należy, że są wartości, dla których nie tylko warto żyć, ale i warto oddać życie. Umierała z modlitwą na ustach.
Potwierdzeniem skuteczności programu wychowania zaproponowanego przez ks. Bosko są historie życia salezjańskich wychowanków, którzy potrafili, jak chciał nasz założyciel, „być prawymi obywatelami i dobrymi chrześcijanami”. Nieprzypadkowo w panteonie świętych Rodziny Salezjańskiej jest tak wielu młodych ludzi, od Dominika Savio, pierwszego wychowanka wyniesionego na ołtarze, po Zefiryna Namuncurę ogłoszonego błogosławionym 11 listopada 2007 r.
Umierali, oddając swoje życie w ręce Maryi Wspomożycielki Polaków w gronie świętych i błogosławionych Rodziny Salezjańskiej reprezentuje m.in. „Poznańska Piątka”. Wychowankowie poznańskiego oratorium w czasie ostatniej wojny dali świadectwo wierności Panu Bogu i Kościołowi. W czasie męczeńskiej drogi, skazani na śmierć za działalność w konspiracyjnej Narodowej Organizacji Bojowej, korzystali z owoców religijnego wychowania pogłębionego przez zaangażowanie w salezjańskie grupy młodzieżowe. W ich celach wisiał obrazek św. Jana Bosko, umierali, oddając swoje życie w ręce Maryi Wspomożycielki.
Podobnych postaci było więcej. Polska młodzież zdała podczas ostatniej wojny i po jej zakończeniu egzamin z patriotyzmu. Salezjańscy wychowankowie ginęli w Katyniu, walczyli w Powstaniu Warszawskim, prowadzili działalność konspiracyjną w Szarych Szeregach i Armii Krajowej. Wielu z nich po 1945 r. zaangażowanych było w drugą konspirację niepodległościową, walcząc w szeregach Żołnierzy Niezłomnych. Jedną z takich postaci jest Danuta Siedzikówna „Inka”, która była wychowanką szkoły sióstr salezjanek w Różanymstoku. Na pewnym etapie swojego życia wzrastała więc w duchowej szkole ks. Bosko. Niestety, nie jest ona wciąż dobrze znana w naszych środowiskach, chociaż za sprawą historyków Instytutu Pamięci Narodowej ukazało się kilka dobrych artykułów promujących tą postać jako wzór patriotycznej postawy młodego pokolenia, które po latach strasznej wojny stawiło czoło nowemu okupantowi – komunistom.
Sanitariuszka brygady „Łupaszki”
Danuta Siedzikówna urodziła się 13 września 1928 r.we wsi Głuszczewina k. Narewki na Podlasiu. Do szkoły podstawowej uczęszczała w Narewce, później naukę kontynuowała w szkole sióstr salezjanek w Różanymstoku k. Grodna. W czasie wojny cała jej rodzina zaangażowana była w działalność konspiracyjną. Ojciec w 1940 r. został deportowany w głąb ZSRR. W roku 1941 udało mu się dotrzeć do armii gen. Andersa, z którą wyruszył na bojowy szlak. Jednak nadwyrężone na Syberii zdrowie nie pozwoliło mu długo walczyć o wolną Polskę w żołnierskich szeregach. Zmarł z wycieńczenia w Teheranie. Matka Danuty została rozstrzelana przez gestapo w 1943 r. za wpieranie podziemia. Po tym wydarzeniu dwie najstarsze Siedzikówny: Wiesława i Danka, wstąpiły w szeregi Armii Krajowej, gdzie pełniły funkcję sanitariuszek i łączniczek. W grudniu 1943 r. zostały zaprzysiężone, składając uroczystą przysięgę. Danka miała wówczas zaledwie piętnaście lat.
W maju 1945 r. „Inka” została aresztowana przez funkcjonariuszy UB wraz ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa Narewka na Podlasiu. Konwój z aresztowanymi został jednak odbity przez żołnierzy AK i tak Danusia dostała się do oddziałów słynnego majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, który dowodził 5. Wileńską Brygadą AK. W zimie pod zmienionym nazwiskiem uczęszczała do szkoły i pracowała w nadleśnictwie pod Ostródą. Wiosną 1946 r. wraz z oddziałem stanęła ponownie do walki, tym razem na Pomorzu Gdańskim. „Łupaszko” ze swoimi żołnierzami podążył tam w ślad za repatriantami z Wileńszczyzny. „Inka” brała w tym okresie udział w potyczkach z oddziałami MO i w działaniach dywersyjnych skierowanych przeciwko nowym okupantom. W lipcu 1946 r. udała się do Gdańska z rozkazem zakupu map i lekarstw. Została aresztowana w konspiracyjnym mieszkaniu w Gdańsku-Wrzeszczu. Okazało się, że wpadła w wyniku zdrady innej dziewczyny związanej z oddziałami „Łupaszki”.
Od tej chwili wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Rozpoczęło się śledztwo, w którym oskarżono niespełna 18-letnią „Inkę” o przestępczą działalność w „leśnych bandach”. Pojawiły się w nim absurdalne zarzuty, jak chociażby taki, że ona jako sanitariuszka wydawała rozkazy (sic!) dokonywania mordów na funkcjonariuszach MO. Na łamach gdańskiej gazety „Dziennik Bałtycki” ukazywały się artykuły szkalujące dziewczynę, zatytułowane np. „Krwawa Inka”. Podczas przesłuchań torturowano ją i dręczono psychicznie, mimo tego nie podała żadnego ze znanych sobie adresów konspiracyjnych ani danych dotyczących oddziału, w którym służyła. W czasie śledztwa podstawiano też fałszywych świadków jej rzekomych zbrodni. W większości byli to funkcjonariusze milicji i ubowcy. W sfingowanym procesie, który zakończył się już 14 dni po aresztowaniu, skazano „Inkę” na karę śmierci.
Na wykonanie wyroku czekała w więziennej izolatce. Zaproponowano jej napisanie listu z prośbą o akt łaski do prezydenta Bieruta. Dziewczyna odpowiedziała, że „komunistycznego prezydenta, agenta gestapo i NKWD, o nic prosić nie będzie”. Pismo napisał za nią obrońca, ale Bierut z prawa łaski nie skorzystał. W tych godzinach oczekiwania na wykonanie wyroku zezwolono jej na przyjście kapłana z sakramentalną posługą. Był nim ks. Marian Prusak. Wspominał do końca życia wrażenie, jakie wywarła na nim swoją postawą „Inka”. Biła z niej godność, wiara, że robi, tak jak należy, że są wartości, dla których nie tylko warto żyć, ale i warto oddać życie. Dziewczyna zawierzyła Panu Bogu całą swoją historię życia w sakramencie pojednania. Poprosiła też księdza, aby przekazał jej babci, że „zachowała się jak trzeba”. Przed egzekucją ucałowała święty krzyż. Umierała z modlitwą na ustach. Została rozstrzelana 28 sierpnia 1946 r.
Walka o pamięć
„Inka” jest dzisiaj jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci spośród szeregów Żołnierzy Niezłomnych. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że podczas prac badawczych prowadzonych przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka na cmentarzu garnizonowym w Gdańsku we wrześniu br. odnaleziono szczątki bohaterskiej sanitariuszki. Jeśli to okaże się prawdą, będzie to dobra okazja, aby uczcić „Inkę” wśród salezjańskiej młodzieży – w naszych szkołach, oratoriach, parafiach. Piotr Szubarczyk, historyk z IPN w Gdańsku, który jest od lat wytrwałym promotorem jej postaci wśród młodzieży, napisał w jednej z publikacji, że „Danka Siedzikówna przezwyciężyła młodość i pragnienie życia po to, by być wierną”. Wierności zasadom wyniesionym z rodzinnego domu, z duchowej szkoły ks. Bosko, możemy się od tej młodej dziewczyny wszyscy uczyć. Zwłaszcza w czasach, kiedy wierność chrześcijańskim zasadom i nauce Pana Jezusa jest tak trudna. ¦