- Przesłanie na rozpoczęcie obchodów Dwusetlecia urodzin księdza Bosko
- Od redakcji
- Dobre maniery, sztuka dobrego życia
- Boliwia zagrożonej młodzieży
- Zambia Płaczę ze wzruszenia
- Ukraina Pomoc dla uciekinierów
- Egipt Podwyższenie muru misji w Aleksandrii
- Mariusz Wlazły: Nosić Boga w sercu
- Neutralność światopoglądowa nie oznacza świeckości państwa
- Inka: Z duchowej szkoły księdza Bosko
- Młodzież musi wiedzieć, że jest kochana
- Sumienie to Boży przyjaciel
- Mając poczucie własnej grzeszności, łatwiej jest wybaczać innym
- Wychowanie przez wydarzenia
- Cierpliwość i konsekwencja
- Lekcja 10 Temat: Zdrowy dystans do świata wirtualnego.
- Dobre maniery
- Chrześcijanie nadają ton
- Bioenergoterapia jest dziedziną spirytyzmu
- Odrobina konsekwencji
- Musimy porozmawiać...
- Opowiadanie Pocieszenie
Mariusz Wlazły: Nosić Boga w sercu
Grażyna Starzak
strona: 12
W moim życiu wiara jest bardzo ważna. Czym byłoby życie bez niej? pyta Mariusz Wlazły, jeden z najlepszych siatkarzy na świecie.
Jest odważny nie tylko na boisku. Ostatnio, gdy skakał ze spadochronem, drżała żona sportowca Paulina. On, jak wyznaje, bał się tylko raz w życiu. Przed pierwszym tańcem na własnym weselu. Mariusza Wlazłego najlepszego polskiego siatkarza zna dzisiaj cała Polska. Nie wszyscy jednak wiedzą, że jest nie tylko mistrzem świata w piłce siatkowej, wspaniałym mężem i ojcem, ale także gorliwym katolikiem.
Z Bogiem przez życie
Patrząc na niego, gdy słuchał Mazurka Dąbrowskiego w katowickim Spodku, widać było, że jest bardzo wzruszony. Trzymał rękę na piersi. Tam, gdzie miał złoty medal mistrza świata i medalik, który dostał z okazji Pierwszej Komunii Świętej. Tuż po zwycięskim meczu z reprezentacją Brazylii, pytany, co złożyło się na ten sukces, powiedział, że to „mieszanka ciężkiej pracy i zaufania pokładanego w Bogu”. – W moim życiu wiara jest bardzo ważna. Czym byłoby życie bez niej? Ważne jest, aby nosić Boga w sercu. Bóg był przy mnie we wszystkich momentach życia. Tych prostych i tych trudniejszych. Zawsze staram się dziękować Mu za to, że prowadzi mnie przez życie. Nieraz bardzo krętą drogą, lecz na pewno ku prawdzie i oświeceniu. Jak się ma chęci i wiarę, to Bóg sam nas znajdzie – mówił Mariusz Wlazły.
Nie wstydzi się otwarcie mówić o swojej wierze. Dał temu wyraz kilka lat temu jako jeden z bohaterów książki „Ewangelia dla sportowca i kibica” wydanej nakładem Edycji Świętego Pawła. W promocji publikacji uczestniczyli najbardziej znani polscy sportowcy. M.in. Robert Lewandowski i właśnie Mariusz Wlazły. Cytaty z tej publikacji – będące świadectwem wiary Wlazłego – są obecnie często publikowane w sieci. „Tak mi się wydawało, a teraz jestem pewny, że Wlazły jest bardzo religijny. Nigdy nie słyszałem, żeby przeklinał, gdy mu się coś na boisku nie uda” – pisze na internetowym forum jeden z kibiców.
Rodzinna przystań
Nie przeklina, szanuje starszych, jest wzorowym synem, mężem i ojcem – mówią koledzy Wlazłego ze Skry Bełchatów. To jego macierzysty klub sportowy. Tam, w 1999 r., poznał Paulinę Drewicz. Piękna, wysoka, ciemnowłosa dziewczyna zawróciła mu w głowie. – Nasze uczucie rodziło się na boisku. Mariusz podpowiadał mi, co mam robić, żeby lepiej grać – zwierza się dziennikarzom Paulina.
17 czerwca 2006 r. wzięli ślub. Paulina Wlazły zrezygnowała z czynnego uprawiania sportu. Zaczęła pracę w dziale marketingu w klubie Skra, a w 2009 r. urodziła synka Arkadiusza i zajęła się jego wychowaniem.
Swoje miejsce na ziemi znaleźli w sielskiej okolicy pod Bełchatowem. W pięknie urządzonym domu, ekologicznym, z drewnianych bali, Mariusz Wlazły ma swój azyl. Bo – jak sam przyznaje – jest domatorem. Siatkarz często mówi, że „fundamentem jego życia jest rodzina”, a „każda chwila spędzona w domu, z żoną i synem, jest najważniejsza i niezastąpiona”. – Nie ma nic bardziej wspaniałego, jak móc czegoś nauczyć własne dziecko. A żona daje mi oparcie w ciężkich chwilach i podnosi na duchu – podkreśla.
Najlepiej wypoczywa, słuchając muzyki i bawiąc się z synkiem oraz suczką Otti. Piesek, rasy golden retriever, to uroczy zwierzak, który potrzebuje stałego kontaktu z człowiekiem. W domu Wlazłego jest kochany i przytulany przez wszystkich domowników. Ma masę zdjęć, bo pasją najlepszego siatkarza świata, prócz piłki oczywiście, jest fotografowanie. Twierdzi, że robienie zdjęć, podobnie jak gra w piłkę, też dostarcza sporo emocji, choć innego rodzaju.
Mariusz Wlazły nie lubi opowiadać o sobie. Dlatego tylko najbliżsi wiedzieli, co przeżywał, gdy kilka lat temu miał poważną kontuzję i cierpiał na pojawiające się znienacka skurcze mięśniowe, które mogły zahamować jego karierę. Ostatecznie, gdy do akcji wkroczył fizjolog Jerzy Żołądź – ten sam, który miał wielki udział w błyskotliwej karierze Adama Małysza – kłopoty ustąpiły.
Pierwszą dyscypliną sportową, którą uprawiał Wlazły, było pływanie. Na siatkarską halę trafił właściwie przypadkiem. Za namową kolegi, który chciał mieć kogoś bliskiego na treningach. Jego pierwszym nauczycielem i trenerem był Leszek Pałyga. Dość szybko zauważył on, że wśród podopiecznych ma prawdziwy talent, chłopca, który potrafi skoczyć na wysokość pierwszego piętra. Wlazły był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski, która w 2003 roku sięgnęła po tytuł mistrza świata juniorów. W kadrze seniorskiej zadebiutował 20 maja 2005 roku w wygranym 3 do 0 meczu ze Słowacją.
Kolejny cel
W 2006 roku na mistrzostwach świata w Japonii zdobył wraz z drużyną narodową wicemistrzostwo świata. Cztery lata później zrezygnował z występów w ka drze. Nie powiedział, dlaczego, co mieli mu za złe niektórzy kibice. Koledzy Wlazłego sugerowali, że miał żal do działaczy Polskiego Związku Piłki Siatkowej o to, że nie pomogli mu, gdy doznał kontuzji.
Na szczęście dla nas wszystkich, bo wygrana siatkarzy sprawiła, że wszyscy, nie tylko kibice, poczuliśmy się dumni z tego, że jesteśmy Polakami – Mariusz Wlazły wrócił do reprezentacji. Dalszy ciąg tej historii znamy. 21 września polscy siatkarze wygrali z Brazylią i zostali mistrzami świata. Mariusz Wlazły prócz złotego medalu dostał dwie nagrody indywidualne. Został najlepszym atakującym oraz „najbardziej wartościowym” zawodnikiem turnieju.
W wydanej w 2013 r. książce „Ewangelia dla sportowca i kibica” Mariusz Wlazły pisał: „Każdy ma jakąś drogę, którą musi przejść, lecz na niej napotyka różnego rodzaju trudności, poboczne cele itp. Myślę, że to, co robię w chwili obecnej, jest bardzo ważne dla mnie, dla mojego rozwoju, więc staram się wypełnić i zrobić wszystko z jak największą perfekcją. Nie zawsze się to udaje, lecz każda porażka jest jeszcze mocniejszą motywacją do osiągnięcia wyznaczonego celu”.
Dzisiaj wiemy, co miał na myśli nasz mistrz. Teraz, po zakończeniu kariery w reprezentacji – ogłosił to publicznie – zapewne postawi sobie kolejne cele. Na pewno więcej czasu poświęci żonie i synkowi. Mogą na niego także liczyć dzieci, którymi opiekuje się w ramach prowadzonej wraz z żoną fundacji. A także uczestnicy rozmaitych akcji charytatywnych, organizowanych przez stowarzyszenia, z którymi od lat współpracuje, takich jak „Herosi”, „Możesz” i „Dr Clown”. ¦
–
Nie ma nic bardziej wspaniałego, jak móc czegoś nauczyć własne dziecko. A żona daje mi oparcie w ciężkich chwilach i podnosi na duchu.
Mariusz Wlazły