- Jezus jest przyjacielem
- Od redakcji
- Czego nie uczy polska
- Trzeba działać i to energicznie
- Filipiny Przywrócić podstawy egzystencji
- Ludzie bez barier
- Co powinniśmy wiedzieć o gender
- Arcybiskup Antoni Baraniak - zapomniane męczeństwo
- Wychowanie i kultura
- Wdrażanie do wartości etycznych
- Modlitwa: Pokarm dla duszy
- Późne powroty
- Lekcja 2 Temat: Dobrze uczyć i stawiać sprawiedliwe oceny.
- Nauka i wychowanie (cd.)
- Kochali Boga i ziemię ojczystą
- Toksyczne praktyki New Age
- Uczmy dzieci filozofii. I teologii też.
Nauka i wychowanie (cd.)
ks. Tadeusz Jania sdb
strona: 22
Dzięki nauce w kolegium jezuickim Franciszek Salezy uzyskał bardzo gruntowne wykształcenie. Cenił matematykę.
Po ukończeniu nauki z literatury Franciszek Salezy uzyskał dyplom „bakałarza” dający mu dostęp do filozofii i do „sztuk wyzwolonych”. Cykl ten obejmował nie tylko filozofię w ścisłym znaczeniu, ale także matematykę, kosmografię, historię naturalną, muzykę, fizykę, astronomię, chemię, a wszystko „otoczone rozważaniami metafizycznymi”. Mimo krytyki niektórych humanistów bliższych Platonowi, jezuici pozostali wierni Arystotelesowi i świętemu Tomaszowi z Akwinu, odnawiając nauczanie poprzez pozytywne zbliżenie do źródeł. Historia nie była przedmiotem osobnego nauczania i zadowalano się komentarzami natury historycznej na temat tekstów starożytności. Trzeba także zauważyć zainteresowanie jezuitów naukami ścisłymi.
Pisma Franciszka Salezego pokazują, że studia filozoficzne pozostawiły ślady w jego świecie myślowym. Wobec Filotei stwierdza, że Heraklesowi i Demokrytowi, tym „starożytnym filozofom”, brakowało mądrości i rozsądku, bo „chcieliby albo ciągle płakać, albo ustawicznie się śmiać”. Natomiast – jak stwierdza w traktacie – Demokryt dał świadectwo żarliwego pragnienia wiedzy, bowiem dobrowolnie pozbawił się światła cielesnego, „by tym swobodniej oddać się rozważaniom prawdy za pomocą światła umysłu”. Arystoteles, „umysł […] największy” starożytności jest u niego wszędzie obecny. Franciszek Salezy cytuje sporą ilość jego dzieł. Tym, co najbardziej ceni u Arystotelesa, jest fakt, że napisał „wspaniały traktat o cnotach”. Gdy idzie o Platona, to ocenia go jako „wielki umyśl”, a może „największy”. Franciszek Salezy rzadko jednak przytacza jego teksty. Bardzo bliski jest mu Epiktet, „najwartościowszy człowiek spośród pogan”. Liczne ślady w jego kazaniach pozostawił Seneka.
W tamtym czasie obok filozofii nastąpiło odrodzenie matematyki, w szczególności dzięki Ramusowi, pierwszemu wykładowcy tej dyscypliny w kolegium królewskim, a którego jednym z następców był „sławny Bressius”. Kiedy później wygłosi pochwałę hrabiego de Mercoeur powie, że pośród nauk „nie tylko pożytecznych, ale prawie koniecznych do doskonałości jakiegoś księcia chrześcijańskiego” na pierwszym miejscu była „znajomość i praktyka matematyki”. Żeby pokazać, iż słowa mogą mieć różnorodne znaczenie, w zależności od tego, jak się je stosuje, zapożyczy porównanie z nauk ścisłych, twierdząc, że słowa „są jak cyfry zero, które nic nie znaczą, jeśli nie poprzedzają ich liczby”. Gdy idzie o nauki przestrzenne, posłużą mu one pewnego dnia do opisania powszechnej dobroci Opatrzności, której „działanie dotyka wszystkiego, tak jak do koła zwracają się wszystkie linie obwodu”. Wiedzę z kosmografii, która odpowiada naszej geografii, ułatwiały podróże i odkrycia tamtych czasów. Nie znając w ogóle przyczyny zjawiska magnetycznej północy, wiedział, że „gwiazdą bieguna” jest ta „ku której zawsze się zwraca morska wskazówka”; to one prowadzą sterników po morzu i dzięki nim wiedzą, dokąd zmierza ich pływanie. Studium astronomii otworzy jego umysł na nowe teorie Kopernikańskie; łatwo zmienią się w kontemplację, jak pokazuje to rada dana Filotei: „Wyobraź sobie piękną i pogodną noc i rozważ, jak miło patrzeć w niebo usiane licznymi i rozmaitymi gwiazdami”.
W tym, co dotyczy muzyki, sam nam powie, że choć nie jest jej znawcą, to „niezwykle” w niej smakuje. Na początku Traktatu o miłości Bożej stwierdzi: „Ażeby muzyka była piękna, głosy powinny być nie tylko czyste, jasne i różniące się między sobą, lecz tak winny się ze sobą zlewać, by przez jedność w różności i różność w jedności tworzyły jedno odpowiednie brzmienie i harmonię, która nie bez przyczyny nazywa się akordem, czyli zgodnością różnych głosów”. ■ (TJ)