- Jezus jest przyjacielem
- Od redakcji
- Czego nie uczy polska
- Trzeba działać i to energicznie
- Filipiny Przywrócić podstawy egzystencji
- Ludzie bez barier
- Co powinniśmy wiedzieć o gender
- Arcybiskup Antoni Baraniak - zapomniane męczeństwo
- Wychowanie i kultura
- Wdrażanie do wartości etycznych
- Modlitwa: Pokarm dla duszy
- Późne powroty
- Lekcja 2 Temat: Dobrze uczyć i stawiać sprawiedliwe oceny.
- Nauka i wychowanie (cd.)
- Kochali Boga i ziemię ojczystą
- Toksyczne praktyki New Age
- Uczmy dzieci filozofii. I teologii też.
Czego nie uczy polska
Jarosław Szarek
strona: 4
Rugowana z programów klasyka literatury, historia, programowy chaos – już dawno porzucona przez szkołę wychowawcza misja – powodują, iż wśród młodzieży coraz liczniejsi są kulturowi analfabeci, którym nic nie mówią podstawowe wydarzenia, daty, nazwiska polskiego „ciągu dziejów”.
Kultura jest przede wszystkim dobrem wspólnym narodu. Kultura polska jest dobrem, na którym opiera się życie duchowe Polaków. Ona wyodrębnia nas jako naród. Ona stanowi o nas przez cały ciąg dziejów. Stanowi bardziej niż siła materialna. Bardziej nawet niż granice polityczne. Wiadomo, że naród polski przeszedł przez ciężką próbę utraty niepodległości, która trwała z górą sto lat – a mimo to pośród tej próby pozostał sobą. Pozostał duchowo niepodległy, ponieważ miał swoją kulturę. Więcej jeszcze. Moi kochani: wiemy, że w okresie najtragiczniejszym, w okresie rozbiorów, naród polski tę swoją kulturę ogromnie jeszcze ubogacił i pogłębił, bo tylko tworząc kulturę, można ją zachować” – słowa te wypowiedział przed 35 laty Jan Paweł II w miejscu jakże symbolicznym, na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, w kolebce polskiej państwowości. Od tamtego czasu minęło zaledwie jedno pokolenie, ale przykładając papieskie nauczanie do naszej współczesności, dostrzegamy przepaść, jaka nas oddziela od tych myśli wypowiedzianych w czerwcu 1979 roku.
Czego nie uczy szkoła
„Dobro wspólne narodu”, „życie duchowe Polaków”, „ciąg dziejów”, coś co „stanowi bardziej niż siła materialna”, „co nas wyodrębnia jako naród” – wszystkie te kategorie są z wielką siłą deprecjonowane przez środowiska mające największy wpływ na opinie Polaków. Niestety, swój udział w tym dziele ma również szkoła. I to nie nauczyciele, których jakże jeszcze wielu nadal pozostaje wiernymi swemu pedagogicznemu powołaniu, ale zarządzający oświatą i ich kolejne „reformy” pogrążające szkołę w coraz głębszej kulturowej zapaści. Rugowane z programów klasyka, nauka historii, programowy chaos – już dawno porzucona przez szkołę wychowawcza misja – powodują, iż wśród młodzieży coraz liczniejsi są kulturowi analfabeci, którym nic nie mówią podstawowe wydarzenia, daty, nazwiska polskiego „ciągu dziejów”. Podobnie rzecz ma się z dziełami literackimi od pokoleń kształtującymi naszą duchową, intelektualną wrażliwość. Co proponuje się w zamian doskonale ilustrują wydarzenia rozgrywające się ostatnio wokół jednego z najsłynniejszych polskich teatrów. Takie „wzbogacanie kultury” stanowi dzisiaj główny nurt. Tylko, co po nim pozostanie?
Ponad 25 lat temu, u schyłku PRL, jeden z uczonych badających recepcję dzieł autora „Pana Wołodyjowskiego” wśród młodzieży napisał: „Emocje i uczucia, które cykl powieści Sienkiewicza budzi, są nadal ukierunkowane patriotycznie. Trylogia to wciąż jeszcze dla większości młodych Polaków narodowy konfesjonał, narodowy wzór, nie zaś kanwa przygód, romans historyczny, baśń. A bunt przeciwko patriotycznym celom historycznym powieści Sienkiewicza? Ujawnia się ułamkowo, niepełnie, sporadycznie”. Dzisiaj nie można by ich już powtórzyć, gdyż „bunt przeciwko patriotycznym celom” został niemalże zadekretowany przez państwo. Jak bowiem odczytać to, co się dzieje w kulturze, na uniwersytetach, w oświacie?
Tania siła robocza?
Szkoły zdają się jedynie „produkować” tanią siłę roboczą. Już tak kiedyś było. W PRL ogołocono szkolnictwo zawodowe z niepotrzebnych humanistycznych ciężarów. Dzisiaj dotyczy to już całej oświaty. Gdy młodzież nie dostrzega potrzeby czytania klasyki, co jest przecież jedną z ważniejszych dróg do samodzielnego myślenia, to nie wymaga się tego od niej. Droga do sukcesu ma być łatwa i przyjemna, żadnych wyrzeczeń. Niestety, ten sposób myślenia nie napotyka na opór. Jeżeli nie widzą problemu rodzice, sami ukształtowani w takim klimacie, to go przecież nie ma.
Tylko, że świat nie znosi próżni. Miejsce tradycyjnego, sprawdzonego kanonu, ukształtowanego przez dobro, prawdę i piękno zajmują brzydota, wulgarność czy prymitywizm. W tym upadku nie ma granicy, której już by nie przekroczono. Mało kto chce się zastanowić nad konsekwencjami tego procesu.
Człowiek potrzebuje jednak wspólnoty. Nie zastąpią jej elektroniczne wynalazki, mające tworzyć „społeczności”. Jak wielka to jest potrzeba doświadczyli Polacy podczas pierwszej papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny, a potem skupiając się w ruchu „Solidarności”. To wtedy
powróciły przedmioty humanistyczne do szkolnictwa zawodowego, „robole” upomnieli się o kwestie kultury. Umierający Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński mówił w styczniu 1981 roku: „Czasy, które idą, żądać będą od nas
nowych mocy moralnych, duchowych, społecznych, zawodowych, kompetencji, a także wysokiego poziomu kultury ojczystej, rodzimej, która będzie pokarmem dla tych, co po nas przyjdą”.
Co poniesiemy dalej?
Co może zostawić przyszłym pokoleniom polska młodzież, gdy sama nie otrzymuje tego „pokarmu”, a z roku na rok opuszcza szkołę coraz bardziej niedouczona i mniej wychowana. Czym była peerelowska oświata pamięta jeszcze wielu z nas. Te opowieści o przedwojennych maturach, o dojrzałości, którą wtedy kształtowano w młodym pokoleniu, o wychowaniu. I jak fatalnie to porównanie wypadało z tym, co otrzymywaliśmy w ówczesnej szkole czy nawet na uczelniach. Tylko, że dzisiaj świat tamtej szkoły – przynajmniej ostatnich dekad PRL-u, odrzucając ideologiczny bagaż, systemowe absurdy – wydaje się więcej wymagający od tego, co mamy dzisiaj.
Degradacja oświaty to proces nie wyłącznie polski, ale szerszy, cywilizacyjny. Tylko, czy mamy i musimy się jemu poddawać? Wybitny wychowawca młodzieży, harcerz, nieżyjący i całkowicie zapomniany dzisiaj Henryk Glass, w 1978 pisał: „Nie zbuduje się wolnej Polski bez poświęceń, a lepszej Polski lichymi obywatelami…”. Gdy tacy opuszczają współczesną szkołę tym większy obowiązek spada na rodzinę, na Kościół. Czas na „nowych ludzi plemię”.
Kilka dobrych rad
1. W każdym domu powinny być: zestaw klasyki polskiej literatury, malarstwa i muzyki.
2. Przynajmniej raz w tygodniu urządzajcie rodzinne czytanie, np. Trylogii czy Pana Tadeusza.
3. Wizyta w teatrze i muzeum powinna być rytuałem rodzinnym.
4. Będąc nauczycielem matematyki i wychowania fizycznego też jesteś wychowawcą w polskiej szkole. Mickiewicz uczynił liczbę największą zagadką swej twórczości, Słowacki uwielbiał gimnastykę. Nie zapomnij o tym powiedzieć uczniom.
5. Lekcja wychowawcza to też czas na edukację. Przypominaj uczniom o ważnych dla kultury rocznicach i wydarzeniach.
6. Kultura żyje. Wciągaj dzieci w dyskusje o aktualnych wydarzeniach kulturalnych. Pytaj, co czytają, oglądają i słuchają.
7. Zrób klasowe lub szkolne wybory na dziesięciu najwybitniejszych pisarzy, malarzy, muzyków tysiąclecia.