facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2013 - kwiecień
Argentyna. Płaczę, bo to jest nasz papież

ks. Andrzej Witkowski, salezjanin

strona: 11



„Francisco Primero, te quiere el mundo entero”. Junin de los Andes, serce argentyńskiej Patagonii. Zaraz po otrzymaniu informacji salezjanin ks. Andrzej Witkowski uruchomił dzwony w kościele. Obwieściły światu wybór nowego papieża, a mieszkańcom Junin de los Andes to, że namiestnikiem św. Piotra został ich rodak. Tego wieczoru kościół był wypełniony po brzegi. „Francisco Primero, te quiere el mundo entero” – tak właśnie wyśpiewywano w Buenos Aires i okazywano wielką radość z wyboru nowego papieża. „Mamy nowego papieża, mamy papieża Argentyńczyka, pierwszego latynoamerykańskiego papieża!” – powtarzano. Radość, uściski i całusy towarzyszyły wszystkim mieszkańcom Argentyny. Wielu wchodziło do kościołów i dziękowało Bogu za arcybiskupa Jorge Bergoglio. Junin de los Andes leży w Patagonii. 13 marca byłem tym, który uruchomił dzwony w naszym sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej i bł. Laury Vicuni, by obwieścić mieszkańcom 15-tysięcznego miasteczka wielką historyczną wiadomość. Wieczorem odprawiałem pierwszą mszę św. po wyborze papieża. Kościół wypełnił się po brzegi (w tygodniu normalnie przychodzi 5–10 osób). Z wiadomości telewizyjnych wiem, że w stolicy o godz. 19 rozpoczęto sprawować dziękczynną Eucharystię, ale już dwie godziny wcześniej ulica la calle Rivadavia była wypełniona fl agami narodowymi. Wiele osób niosło wielkie zdjęcia kardynała Bergoglio. Radość i łzy pokazały to wszystko, co działo się w sercach Argentyńczyków. Mówili: „Przyszliśmy tu, ponieważ jesteśmy katolikami i Argentyńczykami”. Inni powtarzali: „Płaczę, ponieważ to jest nasz papież, to jest Argentyńczyk, a tutaj powinniśmy być dzisiaj wszyscy”. W innym miejscach można było usłyszeć nowo ułożone piosenki: „Mandarina, mandarina, mandarina, llenaremos de católicos, la República Argentina” albo „Olelé, olalá, si esta no es la iglesia, la iglesia dónde está”. To była wielka manifestacja wiary. Argentyńczycy mówili: „Mamy Diego Maradonę, Lionela Messiego, Emmanuela Ginóbili i teraz naszego papieża Francisco”. Strony internetowe prześcigały się w wyrażaniu entuzjazmu oraz narodowej dumy. Tak to podsumowano na Twitterze: „Los argentinos dominamos el mundo”. Chyba nic już nie trzeba dodawać, słowa mówią same za siebie: „Increíble, emocionante, viva el Papa!”. Ta niecodzienna chwila, a wraz z nią niezapomniane przeżycia będą towarzyszyć Argentyńczykom podczas świąt Zmartwychwstania Pańskiego.