- Franciszek przeniknięty Bogiem
- Jak stworzyć wspólnotę szkolną
- Ukraina Nie patrzymy, czy ktoś jest katolikiem, czy nie
- Zambia. Nasi wolontariusze
- Argentyna. Płaczę, bo to jest nasz papież
- Człowiek nawrócony spojrzeniem Jezusa
- Msza święta w rodzinie
- Co zasiejemy, to z pewnością wyda owoce
- Droga światła przedłużeniem ewangelicznej radości Zmartwychwstania
- Kochajmy biskupa Rzymu
- Apostołowie miłosierdzia
- Mama, tata i miłość na całe życie
- Kultura egoistów
- Bo ja chcę…
- Pascual Chávez Villanueva przypomina nauczanie księdza Bosko
Argentyna. Płaczę, bo to jest nasz papież
ks. Andrzej Witkowski, salezjanin
strona: 11
„Francisco Primero, te quiere el mundo entero”. Junin de los Andes, serce argentyńskiej Patagonii. Zaraz po otrzymaniu informacji salezjanin ks. Andrzej Witkowski uruchomił dzwony w kościele. Obwieściły światu wybór nowego papieża, a mieszkańcom Junin de los Andes to, że namiestnikiem św. Piotra został ich rodak. Tego wieczoru kościół był wypełniony po brzegi. „Francisco Primero, te quiere el mundo entero” – tak właśnie wyśpiewywano w Buenos Aires i okazywano wielką radość z wyboru nowego papieża. „Mamy nowego papieża, mamy papieża Argentyńczyka, pierwszego latynoamerykańskiego papieża!” – powtarzano. Radość, uściski i całusy towarzyszyły wszystkim mieszkańcom Argentyny. Wielu wchodziło do kościołów i dziękowało Bogu za arcybiskupa Jorge Bergoglio. Junin de los Andes leży w Patagonii. 13 marca byłem tym, który uruchomił dzwony w naszym sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej i bł. Laury Vicuni, by obwieścić mieszkańcom 15-tysięcznego miasteczka wielką historyczną wiadomość. Wieczorem odprawiałem pierwszą mszę św. po wyborze papieża. Kościół wypełnił się po brzegi (w tygodniu normalnie przychodzi 5–10 osób). Z wiadomości telewizyjnych wiem, że w stolicy o godz. 19 rozpoczęto sprawować dziękczynną Eucharystię, ale już dwie godziny wcześniej ulica la calle Rivadavia była wypełniona fl agami narodowymi. Wiele osób niosło wielkie zdjęcia kardynała Bergoglio. Radość i łzy pokazały to wszystko, co działo się w sercach Argentyńczyków. Mówili: „Przyszliśmy tu, ponieważ jesteśmy katolikami i Argentyńczykami”. Inni powtarzali: „Płaczę, ponieważ to jest nasz papież, to jest Argentyńczyk, a tutaj powinniśmy być dzisiaj wszyscy”. W innym miejscach można było usłyszeć nowo ułożone piosenki: „Mandarina, mandarina, mandarina, llenaremos de católicos, la República Argentina” albo „Olelé, olalá, si esta no es la iglesia, la iglesia dónde está”. To była wielka manifestacja wiary. Argentyńczycy mówili: „Mamy Diego Maradonę, Lionela Messiego, Emmanuela Ginóbili i teraz naszego papieża Francisco”. Strony internetowe prześcigały się w wyrażaniu entuzjazmu oraz narodowej dumy. Tak to podsumowano na Twitterze: „Los argentinos dominamos el mundo”. Chyba nic już nie trzeba dodawać, słowa mówią same za siebie: „Increíble, emocionante, viva el Papa!”. Ta niecodzienna chwila, a wraz z nią niezapomniane przeżycia będą towarzyszyć Argentyńczykom podczas świąt Zmartwychwstania Pańskiego.