- Franciszek przeniknięty Bogiem
- Jak stworzyć wspólnotę szkolną
- Ukraina Nie patrzymy, czy ktoś jest katolikiem, czy nie
- Zambia. Nasi wolontariusze
- Argentyna. Płaczę, bo to jest nasz papież
- Człowiek nawrócony spojrzeniem Jezusa
- Msza święta w rodzinie
- Co zasiejemy, to z pewnością wyda owoce
- Droga światła przedłużeniem ewangelicznej radości Zmartwychwstania
- Kochajmy biskupa Rzymu
- Apostołowie miłosierdzia
- Mama, tata i miłość na całe życie
- Kultura egoistów
- Bo ja chcę…
- Pascual Chávez Villanueva przypomina nauczanie księdza Bosko
Ukraina Nie patrzymy, czy ktoś jest katolikiem, czy nie
strona: 10
Każda nasza placówka to inny świat. Inni ludzie, inna mentalność, inne warunki – mówi ks. Vitaliy Krivitsky, salezjanin pracujący na Ukrainie. W 45-milionowym kraju działa 13 salezjańskich księży i sześć sióstr. Są także salezjanie grekokatoliccy, liczniejsi. Peregrynacja relikwii ks. Bosko jest świętem dla obu wspólnot.
Katolicy stanowią na Ukrainie zaledwie dwuprocentową mniejszość, a i razem z katolikami obrządku wschodniego nie przekraczają 10 proc. społeczeństwa, w którym aż 75 proc. to wierni prawosławni. Salezjanie pracują tu w czterech ośrodkach: w Odessie, Korostyszewie w okolicach Kijowa oraz w Bóbrce i Przemyślanach w rejonie Lwowa. Odessa to ośrodek prowadzony przez salezjanów od 50 lat, założony przez legendarnego ks. Tadeusza Hoppe. – Nasza placówka położona jest w dzielnicy proletariackiej, wśród licznych blokowisk – mówi ks. Krivitsky. Mieszkają w nim ludzie ściągnięci do miasta w czasach wielkiego uprzemysłowienia. Dziś są często bez pracy i bez perspektyw, a ich dzieci mogą być skazane na margines życia. – To trudna młodzież – przyznaje ks. Vitaliy. Salezjanie prowadzą tu parafię, przedszkole ze szkołą, oratorium, w którym działał zespół muzyczny. – Nie patrzymy, czy ktoś jest katolikiem, czy nie. Nasze placówki są otwarte dla wszystkich – podkreśla ks. Vitaliy. Korostyszew to małe miasteczko w okolicach Żytomierza; więcej tu i katolików, i Polaków. Ale kiedy na początku lat 90. XX w. parafię objął tu pierwszy salezjanin, mógł liczyć na 20–50 wiernych i kościół, w którym znajdowało się kino. Dziś rzesza wiernych jest dumna nie tylko z odzyskanej i wyremontowanej świątyni, ale także cywilizacyjnego dorobku. Dumą napawa centrum młodzieżowe służące nie tylko wiernym katolickim. To niezwykle prężny ośrodek, w którym tworzy się m.in. ruch wolontariuszy. Otwarto tu boiska do piłki nożnej, siatkówki i tenisa. Działa też klub biegów na orientację prowadzony przez mistrza świata w tej dyscyplinie. Niezwykle innowacyjny jest punkt przedszkolny, w którym przychodzące na kilka godzin dzieci mają m.in. zajęcia z czytania i pisania, matematyki, szachów, śpiewu i wymowy. Salezjanie założyli tu także pizzerię, będącą formą alternatywnego wypoczynku i nieformalnej pedagogiki. – Nasz tutejszy ośrodek cieszy się wysoką renomą w mieście – dodaje ks. Krivitsky. Ośrodki w Bóbrce i Przemyślanach to parafie niemal rodzinne, złożone głównie z wiernych polskiej narodowości. – Bardzo często księża są tu po prostu przyjaciółmi i doradcami we wszystkich najważniejszych życiowych sprawach – opowiada ks. Vitaliy. Przemyślany to dawne polskie miasteczko z wielką tradycją historyczną, jednak na mszę przychodzi 70–80 osób. Działa tu też oratorium, gdzie dzieci mogą znaleźć miejsce dla swych pasji, prowadzono np. kursy komputerowe. Leżąca niedaleko Przemyślan Bóbrka to też niewielkie miasteczko, gdzie trzeba myśleć o wielu cywilizacyjnych potrzebach. W oratorium działa zespół muzyczny, a w oratoryjnej sali multimedialnej odbywają się kursy komputerowe na trzech poziomach umiejętności.
– Nasze działania tutaj to oczywiście rodzaj misji, ale chyba właściwsze jest określenie „nowa ewangelizacja” – podkreśla ks. Vitaliy Krivitsky.