- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Dom, rodzina, ojciec
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Historia - zwiastunka przyszłości
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Nie tylko przeszłość
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Od Jana Sobieskiego do... rodzeństwa
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Dar teraźniejszości
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Historyk
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- ROZMOWA Z... W poszukiwaniu własnej tożsamości
- GDZIEŚ BLISKO. Nasz ogromny kapitał
- POD ROZWAGĘ. Zła modlitwa?
- POKÓJ PEDAGOGA. Problem z komputerem
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Człowiek istotą społeczną?
- DUCHOWOŚĆ. Pamiętasz Boże? Obiecałeś!
- MISJE. Kisiłam ogórki w Afryce
- MISJE. Projekty misyjne
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Opowiadania biograficzne o Jezusie jako Synu Bożym
- PRAWYM OKIEM. Plany skrajnej lewicy
ROZMOWA Z... W poszukiwaniu własnej tożsamości
Małgorzata Tadrzak-Mazurek, ks. Andrzej Godyń SDB
strona: 10
Św. Jan Bosko to postać ważna tylko dla Rodziny Salezjańskiej czy zauważalna także na kartach historii?
Ksiądz Bosko swoją pracą duszpasterską i wychowawczą wśród młodzieży nie wkroczył może w kręgi decydujące o losach świata, ale na pewno w historii Kościoła ma swoje miejsce. Oczywiście jest odnotowany jako założyciel zgromadzenia i Rodziny Salezjańskiej, ale był też np. mediatorem pomiędzy ówczesnym rządem włoskim a Watykanem w sprawie nominacji biskupów. Powiedziałbym jednak, że jego miejsce w historii Kościoła nie jest jeszcze w pełni dostrzeżone.
A jednak jest znany na całym świecie.
Tak, dzięki temu, że założone przez niego Zgromadzenie Salezjańskie błyskawicznie rozprzestrzeniło się na cały świat. I z pewnością wszędzie tam, gdzie dotarli salezjanie młodzież doświadczała dobrodziejstw jego metody wychowawczej z całym jej moralnym, pedagogicznym i religijnym bogactwem. Poza tym salezjanie, zafascynowani swoim założycielem, sami dużo i często o nim opowiadali. Szczególnie starsze pokolenie salezjanów było entuzjastycznie rozkochane w św. Janie Bosko.
Czy to znaczy, że teraz ksiądz Bosko nie jest aż tak popularny wśród swoich duchowych spadkobierców?
Muszę powiedzieć, że pokolenie młodszych salezjanów już tak bardzo, jak to było kiedyś, tym nie żyje, mniej zależy im na poznawaniu i przekazywaniu daru jego życia. A nie da się kochać księdza Bosko, jeśli się go nie pozna.
Są jednak i teraz salezjanie, którzy „poznawaniu” księdza Bosko poświęcili całe życie.
To prawda, ale nie jest to aż tak powszechne, jak kiedyś. Teraz zajmują się tym na ogół tylko historycy, jak np. niedawno zmarły ks. Piotr Stella. Oczywiście trzeba wspomnieć wielką postać ks. Franciszka Desramauta, a także ks. Artura Lenti czy ks. Franciszka Motto i ks. Aldo Giraudo, jak również największego badacza i znawcy systemu wychowawczego św. Jana Bosko, ponaddziewięćdziesięcioletniego ks. Piotra Braido.
To dlatego ks. generał ogłosił w Rodzinie Salezjańskiej Rok Historii? Żeby zmienić ten stan rzeczy?
W tej inicjatywie chodzi przede wszystkim o to, aby ożywić znajomość księdza Bosko, bo jak mówi ks. generał, to jest sposób, by na nowo znaleźć drogę do umiłowania młodzieży. A znajomość św. Jana Bosko przekłada się oczywiście na nasz stosunek do młodzieży, na naszą gorliwość, pomysłowość, na całą naszą pracę duszpasterską. Chodzi też o to, aby rozentuzjazmować Rodzinę Salezjańską, współpracowników, wychowanków. Ale trzeba zacząć od głowy: salezjanów, salezjanek, salezjanów współpracowników, salezjanek współpracownic.
Czy są w Rodzinie Salezjańskiej postacie, które zapisały się w historii świata czy chociażby swoich narodów?
Na pewno są postacie znaczące w historii Kościoła. Przede wszystkim ks. Jan Cagliero, który poprowadził pierwszą salezjańską wyprawę misyjną i został pierwszym biskupem salezjaninem, a potem wikariuszem apostolskim dla Patagonii północno-środkowej; następnie w 1908 r. został mianowany „pełnomocnikiem papieskim” przy rządzie Kostaryki i delegatem apostolskim dla czterech krajów Ameryki Środkowej. W dowód uznania za jego niezwykle owocną pracę dyplomatyczną papież Benedykt XV, w 1915 r., wyniósł go do godności kardynalskiej. Jego wpływ na losy Kościoła w Ameryce Łacińskiej był niewątpliwie doniosły i znaczący, choć niestety nie jest jeszcze dostatecznie przebadany. Na kontynencie południowoamerykańskim znane są też inne postacie salezjańskie: bp Józef Lasagna, bp Jakub Costamagna, ks. Józef Fagnano, prefekt apostolski dla Patagonii południowej i Ziemi Ognistej. A także bł. Alojzy Variara, który w Kolumbii założył placówkę dla trędowatych w Agua de Dios, a potem Zgromadzenie Córek Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Jego działalność rozeszła się echem daleko poza granice Kolumbii i niewątpliwie było to dzieło o wielkim znaczeniu humanitarnym i jednoznaczne świadectwo miłości do Chrystusa. W historii Argentyny zapisał się ks. Alberto Maria de Agostini, włoski misjonarz, który wniósł wielki wkład w poznanie geografii i kultury Patagonii i Ziemi Ognistej. Oczywiście nie są to jedyne znaczące postacie.
A kto dzierży prymat w Polsce?
Niewątpliwie, w Polsce na pierwszym miejscu jest kardynał August Hlond, który po odzyskaniu przez Polskę niepodległości świetnie reprezentował nasz Kościół i kraj na arenie międzynarodowej. W 1932 r. założył Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej i był to ogromny dar dla polskiej emigracji. Troska o to, aby przynieść pomoc duszpasterską i materialną Polakom rozproszonym po całym świecie zawsze należały do priorytetów jego działalności. To dzięki niemu odbył się w 1936 r.
I Synod Plenarny Kościoła w Polsce. A jego wulkaniczna posługa prymasowska po II wojnie światowej tak dalece umocniła Kościół, że „bramy piekła” komunistycznego nie przemogły go.
Salezjaninem był także jego sekretarz i późniejszy arcybiskup poznański ks. Antoni Baraniak.
Myślę że postać ks. arcybiskupa Antoniego Baraniaka jest niestety mało doceniona i wciąż za mało znana, choć ostatnio zajęli się nią bp Marek Jędraszewski oraz ks. Dominik Zamiatała. Chcą przywrócić pamięć o tym wielkim Polaku i ukazać nieugiętość jego postawy w czasach komunistycznych, kiedy go bito, torturowano, próbowano złamać. Arcybiskup Baraniak okrył się chwałą męczennika, bo choć nie umarł jako męczennik, to przeszedł piekło komunistycznych prześladowań w sposób niezłomny.
Na innym polu znany jest brat ks. kardynała Hlonda.
Tak, ks. Antoni Hlond, bardziej znany jako Antoni Chlondowski, to jeden z największych kompozytorów muzyki kościelnej XX wieku. Jego twórczość jest ogromna. Wystarczy spojrzeć na poświęcone jego życiu i twórczości opracowanie Marii Wacholc, ukazujące jego wielkość i wkład do historii muzyki. Jest znany we Włoszech i innych krajach, gdzie wciąż są grywane jego utwory. Natomiast wśród licznych pierwszych polskich salezjanów misjonarzy zostawił głęboki ślad w historii zgromadzenia ks. Rudolf Komorek, którego beatyfikacja jest bliska.
W dzisiejszych czasach należałoby jeszcze wymienić noblistę bpa Karola F. Ximenesa Belo.
To rzeczywiście wybitna postać, która przyczyniła się poprzez swoją ewangeliczną dynamiczną działalność do odzyskania niepodległości przez Timor Wschodni. Jego praca na rzecz pokoju uzyskała międzynarodowe uznanie. Mniej chlubna, ale znana na arenie międzynarodowej, jest też postać byłego prezydenta Haiti Jeana-Bertranda Aristide’a, który został wcześniej wydalony ze Zgromadzenia Salezjańskiego.
Byłym salezjaninem był też bł. ks. Bronisław Markiewicz, założyciel michalitów.
Bł. ks. Bronisław Markiewicz opuścił Zgromadzenie Salezjańskie w 1897 r., ażeby pójść własną drogą. To odejście przebiegało w atmosferze konfliktu z polskimi salezjanami i włoskimi przełożonymi i dopiero po pewnym czasie obie strony dostrzegły pozytywne strony tego wydarzenia. Ale sam Bronisław Markiewicz zawsze powoływał się na św. Jana Bosko, którego znał osobiście. W procesie kanonizacyjnym księdza Bosko świadectwo ks. Markiewicza należy do jednych z najpiękniejszych.
Czy znajomość własnej historii ma przełożenie na sposób życia i działania, na wybory?
Bez poznania swojej historii nie ma mowy o tym, aby czuć się u siebie jak w domu. To dotyczy historii własnej rodziny, zgromadzenia, miasta, kraju. Poznanie przeszłości jest ważne dla zrozumienia własnej tożsamości. A to prowadzi do odkrycia życiowej energii. Jeśli w naszym zgromadzeniu czasem jej brak, to wynika to z braku poczucia tożsamości. To z kolei przekłada się na działanie. Człowiek rozumiejący swą tożsamość koncentruje się na tym, co istotne, staje się bardziej pomysłowy i odpowiedzialny. Najważniejsze jest odkryć to centrum, to co człowieka spaja, bo bez tej jedności wewnętrznej nie jest się w stanie oddać siebie całego na rzecz młodzieży. Św. Jan Bosko oddał całego siebie tej jednej idei i dzięki temu potrafił odkryć różnorodność i bogactwo własnej osoby i poświęcić się tej jednej jedynej sprawie. W nim nie było wewnętrznych podziałów. Dzisiaj problemem wielu salezjanów jest właśnie odkrycie osobistej tożsamości, jedności, ażeby oddać ją na posługę młodzieży. Młodzież, która ma kontakt z takimi salezjanami od razu widzi, że jest kochana, że ma do czynienia z osobami, które kochają, a nie próbują manipulować czy szukać osobistych upodobań i interesów.
Sama znajomość historii jednak nie wystarcza, żeby być oddanym młodzieży salezjaninem czy dobrym rodzicem. Może historia więc nie jest nauczycielką życia, ale bardziej dowodzi, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła, skoro się ciągle powtarza?
Ktoś powiedział, że historia oświeca tylko przeszłość. Będzie się powtarzać, bo zawsze przychodzi nowe pokolenie ludzkie, które uczy się życia od nowa. Jednak jej poznawanie jest niezbędne dla zrozumienia własnej tożsamości. Ale jeśli chodzi o uchronienie nowej generacji przed błędami, to nie ma co się łudzić. Dlatego dla nas chrześcijan poznawanie i życie Chrystusem jest tym, co nas nieustannie wewnętrznie jednoczy, staje się źródłem ocalającym naszą tożsamość, wyzwala nową energię do życia, daje wewnętrzną siłę pozwalającą odrzucać, to co złe, a żyć tym, co dobre.