- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Bł. Filip Rinaldi
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wychować jedynaka
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Oczko w głowie
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Rodzeństwo dla Tosi
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Ja, jedynak
- ROZMOWA Z... Jedynak też podzieli się cukierkami
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Miłość pod kontrolą
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Bo nie ma dzieci
- POD ROZWAGĘ. Biorezonans
- POKÓJ PEDAGOGA. Córka mnie upokarza
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Prawa człowieka, czyli czyje?
- DUCHOWOŚĆ. Tytuł do miłosierdzia
- MISJE. Krwawa perła Oceanu Indyjskiego
- MISJE. Z myślą o darczyńcach
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Droga ucznia w Ewangelii według św. Marka
- PRAWYM OKIEM. Zakazać niehigienicznego polewania wodą!
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Ja, jedynak
Karol
strona: 8
Do przedszkola nie chodziłem, bo wychowywały mnie babcia i mama. Podobnie bezproblemowo przeżyłem całą szkołę podstawową. I wtedy się zaczęło...
Na początku gimnazjum, nieoczekiwanie, zaczęły do mojej świadomości docierać pytania: czy mam rodzeństwo, czy jestem jedynakiem? Pojawiały się one w ustach moich nauczycieli, ale przede wszystkim rówieśników. Powiem otwarcie, bardzo mnie drażniły. No bo co to niby kogo obchodzi czy mam rodzeństwo, czy nie, a z drugiej strony, jakie to ma dla nich, a przede wszystkim dla mnie, znaczenie.
Nie żebym był jakoś szczególnie niekoleżeński lub samolubny. Mam „obrzydliwie” bogatego ojca, którego właściwie nigdy przy mnie nie było. Mama też nieźle zarabia, więc niczego mi w życiu nie brakowało, ale też nie przypuszczałem, że jestem większym egoistą od innych kolegów czy koleżanek. Właściwie to nie wiem do dziś czy owe drażliwe pytania pojawiały się, bo rzeczywiście jestem jedynakiem czy dlatego, że byłem dzieckiem z bogatego domu. Zacząłem się sobie jednak bardziej przyglądać. Doprowadziło to do poczucia jakiegoś odosobnienia. Tu znowu miałem problem, aby to jednoznacznie rozstrzygnąć: czy to dlatego, że byłem jedynakiem czy dlatego, że mieszkałem poza miastem.
Zauważyłem jednak wtedy w sobie pewną wybredność i grymaśność w relacjach z innymi – podobną do tej, którą czasami zauważamy w stosunku do jedzenia; że niby lubię schabowe, ale bez tłuszczu. Ta „wybredność” sprawiała, że miałem wrogów w szkole. Podwórka jak już powiedziałem nie było. Chodziłem na tenisa i angielski – i to było dla mnie podwórkiem. Wakacje spędzałem bądź z ojcem, bądź z mamą w bardzo pięknych miejscach, ale nigdy nie byłem na kolonii czy obozie.
Pierwsze takie doświadczenie było dramatem. Plaża i dyskoteki – w ogóle nie potrafiłem się w tym odnaleźć. To był jakiś koszmar. Zamiast odpoczynku wróciłem do domu zmęczony. Później sytuacja na tyle się pogorszyła, że chodzenie do szkoły stało się dla mnie udręką pomimo, że byłem olimpijczykiem. Nie nauka sprawiała mi jednak problem, ale bycie z rówieśnikami. Nie miałem z nimi żadnych tematów i nigdzie z nimi nie chodziłem. OK, wspólnym tematem były dziewczyny, ale przez nie byłem nielubiany za zbytnią śmiałość w zaczepkach.
Pojawiło się jeszcze coś. Właściwie dość krępujący temat. Jak zaczęły podobać mi się dziewczyny, zacząłem też być zazdrosny o mamę. I nie był to chyba lęk o to, że mogę ją stracić. Chyba trzeba to nazwać jakąś zazdrością o nią. Na szczęście sytuacja się zmieniła i od czasu, jak mamy swój dom w mieście z przyjemnością zapraszam swoich kolegów do siebie, co kiedyś było nie do pomyślenia.
Powiem szczerze, że nie wiem, które z moich problemów były wynikiem bycia jedynakiem, a które zostały spowodowane innymi rzeczami. W każdym razie, jedno jest pewne: jak myślę o swojej przyszłej rodzinie, to chyba chciałbym mieć co najmniej trójkę dzieci.