facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - grudzień
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Ja, jedynak

Karol

strona: 8



Do przedszkola nie chodziłem, bo wychowywały mnie babcia i mama. Podobnie bezproblemowo przeżyłem całą szkołę podstawową. I wtedy się zaczęło...

Na początku gimnazjum, nieoczekiwanie, zaczęły do mojej świadomości docierać pytania: czy mam rodzeństwo, czy jestem jedynakiem? Pojawiały się one w ustach moich nauczycieli, ale przede wszystkim rówieśników. Powiem otwarcie, bardzo mnie drażniły. No bo co to niby kogo obchodzi czy mam rodzeństwo, czy nie, a z drugiej strony, jakie to ma dla nich, a przede wszystkim dla mnie, znaczenie.

Nie żebym był jakoś szczególnie niekoleżeński lub samolubny. Mam „obrzydliwie” bogatego ojca, którego właściwie nigdy przy mnie nie było. Mama też nieźle zarabia, więc niczego mi w życiu nie brakowało, ale też nie przypuszczałem, że jestem większym egoistą od innych kolegów czy koleżanek. Właściwie to nie wiem do dziś czy owe drażliwe pytania pojawiały się, bo rzeczywiście jestem jedynakiem czy dlatego, że byłem dzieckiem z bogatego domu. Zacząłem się sobie jednak bardziej przyglądać. Doprowadziło to do poczucia jakiegoś odosobnienia. Tu znowu miałem problem, aby to jednoznacznie rozstrzygnąć: czy to dlatego, że byłem jedynakiem czy dlatego, że mieszkałem poza miastem.

Zauważyłem jednak wtedy w sobie pewną wybredność i grymaśność w relacjach z innymi – podobną do tej, którą czasami zauważamy w stosunku do jedzenia; że niby lubię schabowe, ale bez tłuszczu. Ta „wybredność” sprawiała, że miałem wrogów w szkole. Podwórka jak już powiedziałem nie było. Chodziłem na tenisa i angielski – i to było dla mnie podwórkiem. Wakacje spędzałem bądź z ojcem, bądź z mamą w bardzo pięknych miejscach, ale nigdy nie byłem na kolonii czy obozie.

Pierwsze takie doświadczenie było dramatem. Plaża i dyskoteki – w ogóle nie potrafiłem się w tym odnaleźć. To był jakiś koszmar. Zamiast odpoczynku wróciłem do domu zmęczony. Później sytuacja na tyle się pogorszyła, że chodzenie do szkoły stało się dla mnie udręką pomimo, że byłem olimpijczykiem. Nie nauka sprawiała mi jednak problem, ale bycie z rówieśnikami. Nie miałem z nimi żadnych tematów i nigdzie z nimi nie chodziłem. OK, wspólnym tematem były dziewczyny, ale przez nie byłem nielubiany za zbytnią śmiałość w zaczepkach.

Pojawiło się jeszcze coś. Właściwie dość krępujący temat. Jak zaczęły podobać mi się dziewczyny, zacząłem też być zazdrosny o mamę. I nie był to chyba lęk o to, że mogę ją stracić. Chyba trzeba to nazwać jakąś zazdrością o nią. Na szczęście sytuacja się zmieniła i od czasu, jak mamy swój dom w mieście z przyjemnością zapraszam swoich kolegów do siebie, co kiedyś było nie do pomyślenia.

Powiem szczerze, że nie wiem, które z moich problemów były wynikiem bycia jedynakiem, a które zostały spowodowane innymi rzeczami. W każdym razie, jedno jest pewne: jak myślę o swojej przyszłej rodzinie, to chyba chciałbym mieć co najmniej trójkę dzieci.