- Bł. Artemides Zatti
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Odnaleźć swoje miejsce w Kościele
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Zaangażowanie laikatu
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. W trosce o Kościół
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moje wspólnoty
- GDZIEŚ BLISKO. Hlondiański dyżur
- ROZMOWA Z... Wszyscy jesteśmy Kościołem
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Świeccy
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Pierwsza miłość
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Biofeedback i kadzidełka
- BIOETYKA. Genetycznie Modyfikowane Organizmy
- DUCHOWOŚĆ. Pokój z ufności
- MISJE. Misjonarz wszechstronnnie wykształcony
- MISJE. List z Hawany
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. EWANGELIE podręczniki wtajemniczenia chrześcijańskiego
- PRAWYM OKIEM. Za mało święci
GDZIEŚ BLISKO. Hlondiański dyżur
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 9
Ciepły niedzielny wieczór. Archikatedra św. Jana Chrzciciela w Warszawie powoli zapełnia się ludźmi. W zakrystii jeszcze ostatnie ustalenia i procesja do ołtarza może wychodzić. Eucharystii będzie przewodniczył salezjanin, ks. Jan Niewęgłowski. Intencja mszy: beatyfikacja sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, prymasa Polski.
Msze święte w intencji beatyfikacji kard. Hlonda, odprawiane raz w miesiącu w warszawskiej archikatedrze, nie mają jeszcze zbyt długiej tradycji, bo nieco ponad pół roku. Inicjatorem był (zmarły tragicznie przed kilku dniami) ks. Józef Kubicki, chrystusowiec. Jak wspomina ks. proboszcz Bogdan Bartołd „czekałem na taką propozycję”. Ta inicjatywa ma za zadanie nie tylko wyprosić beatyfikację (jak podkreśla ks. proboszcz „rychłą”), ale także przybliżać postać, życie i dzieło prymasa Hlonda. Za ten „hlondiański dyżur” wspólnie wzięli odpowiedzialność salezjanie i chrystusowcy. Salezjanie, bo August Hlond był salezjaninem; chrystusowcy – bo był założycielem ich zgromadzenia.
W kazaniu ks. Jan, zgodnie z założeniami „hlondiańskiego dyżuru”, przybliża postać poprzednika prymasa tysiąclecia. Stoję właśnie przy jego sarkofagu i uświadamiam sobie, jak to jest ważne, bo o bliższym nam czasowo prymasie Wyszyńskim niemalże każdy co nieco słyszał, a jego także wielki poprzednik trochę jakby zapomniany... choć ich sarkofagi ze sobą sąsiadują. A przecież to prymas Hlond zainicjował odbudowę archikatedry po drugiej wojnie światowej, jak i wielu innych warszawskich kościołów. Kiedy zachorował, poprosił, żeby go pochowano w glinie na placu budowy katedry. Tak się też stało.
August Hlond urodził się na Śląsku w wielodzietnej, bardzo pobożnej rodzinie. Ojciec był pracownikiem kolei, mama zajmowała się domem. Siostra Sługi Bożego, Paulina, w swoim wspomnieniu o domu rodzinnym pisała: „U nas w rodzinie panowało hasło: “Módl się i pracuj”. Od najmłodszych lat uczyła nas matka pracować i modlić się. Nie było czasu na próżnowanie, bo matka zaraz upominała, że próżniactwo jest początkiem wszelkiego zła i że za każdą minutę trzeba będzie Panu Bogu zdać rachunek. (...) Różaniec odmawiało się w domu bardzo często. W niedzielę po mszy św. śpiewało się w domu godzinki, a po południu trzeba było iść na nieszpory. Do kościoła było dosyć daleko, bo około 45 minut. Mimo to chodziło się na roraty, na nabożeństwa majowe i różańcowe. Matka była kobietą prostą, ubierała się po wiejsku, o dobrym sercu, była życzliwa i wymagała posłuszeństwa. Nie znosiła pychy i zawsze mówiła, że pycha chodzi na jednej nodze lub, że “Bóg sprzeciwia się pysznym a pokornym łaskę daje”. Dzieci starały się być zawsze posłuszne tak matce, jak i ojcu. Ojciec, który pracował na kolei jako zwrotniczy, był również człowiekiem prostym, dobrym i dbał o dobre wychowanie swych dzieci. Był jednak przy tym bardzo surowy. Za najmniejsze przewinienia karał bez litości. Był pobożny i nigdy nie rozstawał się z różańcem. W ogródku przed domem stała figurka Matki Boskiej. Nocami świeciła się przed tą figurką lampka oliwna, którą Ojciec codziennie zapalał i nigdy tej czynności nie zaniedbywał. (...) Ojciec nasz był gorliwym Polakiem, często opowiadał dzieciom o Polsce, o jej historii i kulturze i często śpiewał: „Jeszcze Polska nie zginęła”.”
Poruszają mnie, cytowane przez ks. Jana, słowa Augusta Hlonda pisane do matki po otrzymaniu godności kardynalskiej: „Bo kiedy rozważam dziwne drogi, któremi mnie Opatrzność prowadziła, zawsze mi przed oczyma duszy staje Twój obraz. Tyś umiejętniej od wielu uczonych pedagogów założyła w duszach swych dzieci mocny fundament życiowy, oparty silnie o wiarę i prawo Boże. Ponieważ sama szczerze modlić się umiałaś, wyuczyłaś nas łatwo i dobrze pacierza, z którego po dziś dzień czerpię i moc, i ufność w Boga. Otwarłaś przed nami szeroko drogę do szczęścia, boś nas wychowała nie do pieszczot i wygód, lecz do hartu i pracy, i nauczyłaś nas kochać obowiązek, a powinność spełniać poważnie i ochoczo. Toteż nie gdzie indziej, jak w szlachetności i dostojeństwie Twego prostego, a Bogu oddanego serca, jest początek owej drogi, którą mnie łaska Boża prowadzi, a która zawiodła mnie do tego, co się potocznie nazywa godnościami, a co w naszym rodzinnym zrozumieniu jest zwiększonym obowiązkiem pracy i poświęcenia”
Już z tego niewielkiego fragmentu wynika, jak ciekawa i godna poznania jest to postać, jak ciekawa i prawa musiała to być rodzina. Zresztą rodzina, która Zgromadzeniu Salezjańskiemu ofiarowała aż czterech kapłanów.
Msza św. kończy się, jeszcze tylko krótka modlitwa przy sarkofagu sługi Bożego kardynała Augusta Hlonda i ludzie rozchodzą się do domów. Nie wiem, jak inni, ale ja wychodzę w przekonaniu, że warto zainteresować się spuścizną po Auguście, jego rodziną, a także jego intuicjami wychowawczymi, bo te fragmenty, które usłyszałam podczas kazania są niezmiernie aktualne także dziś: „Jak żołnierz w koszarach zaprawia się do morderczej walki, jak okręt, nim wypłynie na burzliwe morze, bywa silnie budowany i wzmacniany w pracowniach portowych, tak ma wychowawca przygotować dzieci do walk i burz życiowych, wyrabiając w nich ów hart duszy, ową nieugiętą moc woli, który zwiemy charakterem”.
Nie znana jest data, kiedy Ojciec Święty ogłosi sługę Bożego kard. Augusta Hlonda błogosławionym, procesy beatyfikacyjne na poziomie i diecezji, i rzymskim już zakończyły się, wiem jednak, że już teraz, nie czekając na wyniesienie na ołtarze, warto się zapoznać z tą postacią i zaczerpnąć z niej dla siebie.