facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - maj
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Wybór, który owocuje

Paulina Zybała

strona: 9



W życiu każdego człowieka przychodzi czas trudnych pytań o przyszłość. Co zrobić, by każdy dzień był ważny, by pośród pędzącego świata nie zagubić się, lecz odważnie walczyć o marzenia? Patrząc z perspektywy lat, wiem, że w ich realizacji znaczący dla mnie był wybór szkoły średniej.

Skłoniły mnie do niego doświadczenia gimnazjum, które kształtowały wyznawany przeze mnie system wartości. „Wart jesteś tyle, ile wiesz” – krzyczało wszystko wokół. Spowodowało to, że koncentrując wszystkie siły na nauce, wycofywałam się z życia społecznego. Obserwując znajomych z liceum prowadzonego przez siostry salezjanki, zrozumiałam, że można żyć inaczej.

Kiedy sama rozpoczęłam naukę w liceum u sióstr, zaczęło odbudowywać się poczucie mojej wartości, stopniowo odkrywałam, kim naprawdę jestem i co w życiu jest najważniejsze. Z czasem szkoła, która wielu moim rówieśnikom spędzała sen z powiek, dla mnie stała się drugim domem. Dlaczego? Było w niej coś wyjątkowego… Mam na myśli stale aktualne rady św. Marii Dominiki Mazzarello, które pozostawiła swoim siostrom jako jedyny i prawdziwie pewny klucz do serc młodych ludzi. „Pozwólcie odczuć im, że są przez was kochane”. Miłość wymagająca, tzn. kierująca ku odpowiedzialnym i dojrzałym decyzjom, to coś, czym przeniknięta była szkolna atmosfera. Siostry stale nam towarzyszyły, jak zatroskany wychowawca, który nie realizuje swoich planów wobec ucznia, lecz stara się doprowadzić go do odkrycia i realizacji potencjału, jakim został obdarzony. Potrafiły dostrzec dobro w każdym człowieku.

W szkole czymś nieznanym był dystans między uczniem a nauczycielem. Relacje opierały się na wzajemnej przyjaźni i zaufaniu, na aktywnym uczestnictwie we wszystkim, co dla młodego człowieka ważne. Poczucie, że zostałam przyjęta właśnie taka, jaka jestem, uzdalniało do przyjęcia i zaufania samej sobie, zachęcało, by nie skupiać się na słabościach, motywowało do ustawicznej pracy nad sobą.

Świadectwo życia sióstr, które było mi dane obserwować podczas nauki w liceum, skłoniło mnie do odważnego stawiania sobie wymagań. Zrozumiałam, że najważniejsze jest czyste serce, otwarte na drugiego człowieka i… Bożą wolę. Nie sposób nie wspomnieć, że to czas liceum umocnił moją wiarę i rozbudził we mnie pragnienie szukania Boga w codzienności. Miejscem, z którego czerpaliśmy siły do odważnej walki o świętość, była szkolna kaplica. Tam poprzez pierwszopiątkową Eucharystię, nabożeństwa różańcowe, Drogę Krzyżową, a także sakrament pojednania mieliśmy możliwość budowania trwałych, życiowych fundamentów.

Dziś jestem wdzięczna siostrom za ich „bycie” – bardzo bliskie, pełne ofiary i mądrości. Czas przeżyty w liceum jest dla mnie nie tylko wspomnieniem, ale rzeczywistością, która ciągle żyje. To, co otrzymałam wtedy, stanowi niezwykle cenne doświadczenie. Styl wychowania sióstr był tak delikatny i prosty, że dotykał każdego. W budynku szkoły, który zewnętrznie nie różnił się od innych, żyliśmy jak w rodzinie. Ten klimat tworzyli ludzie, którym los drugiego człowieka nigdy nie był obojętny.

Oczywiście nie brakowało problemów. Jednak dzięki fenomenowi wychowawczemu św. Marii Dominiki siostry starały się doprowadzić do wyciągania lekcji z każdej napotkanej sytuacji. Zaufanie, radość i entuzjazm, jakimi byliśmy obdarzani, sprawiały, że chcieliśmy się nimi ubogacać i z nimi iść przez życie.

Jestem przekonana, że lata spędzone w liceum u sióstr salezjanek były swoistym „uśmiechem Boga”. Darem, którego owoce zbieram po dziś dzień.