- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wychowanie Jezusa
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Niech mówią „nie”
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Sprawdzian wolności
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. O wiarę trzeba walczyć
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Pod prąd
- ROZMOWA Z... Co trzy minuty ginie nasz brat w wierze
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Sekret wierności
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Nie lękajcie się!
- POKÓJ PEDAGOGA. Kłótnie dzieci
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Medytacja medytacji nierówna
- ZDROWA MEDYCYNA. Z dziejów bioetyki
- DUCHOWOŚĆ. Sakrament odwagi
- MISJE. Szkoła w Sunyani
- MISJE. Pomoc dla Haiti
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Jedna KSIĘGA – różne nazwy
- PRAWYM OKIEM. Ideologia tacierzyństwa
PRAWYM OKIEM. Ideologia tacierzyństwa
Tomasz P. Terlikowski
strona: 22
Nie chcę urlopu tacierzyńskiego, bo nie ma on nic wspólnego z dobrem dziecka, a wynika wyłącznie z ideologicznych wizji części elit. W pierwszych tygodniach życia dziecko potrzebuje bowiem przede wszystkim matki, a zastąpienie jej ojcem jest nie tylko pozbawione sensu, ale wręcz szkodliwe.
I mamy nową wielką akcję „Gazety Wyborczej”. Tym razem ten periodyk promuje urlopy tacierzyńskie, przekonuje, że każdy ojciec powinien zajmować się swoim dzieckiem, przewijać je, karmić i wychodzić z nim na spacery. I w zasadzie nie byłoby o czym dyskutować, bo zgadzam się z tym, że ojciec powinien uczestniczyć w wychowaniu swoich dzieci, gdyby nie fakt, że wszystko to ma robić w rytm ideologicznych pohukiwań i prawa stanowionego nie dla dobra dzieci czy rodziny, a dla zadowolenia ideologów równości.
O co chodzi? Otóż proszę zastanowić się nad tym, czego potrzebuje dziecko w pierwszym etapie życia? Karmienia piersią i cierpliwego przytulania. To wszystko może mu zaś dać tylko matka. Ojciec, jeśli – z przyczyn zawodowych czy osobistych – musi wyręczyć matkę, to jest on tylko protezą zastępującą za pomocą butelki czy innych narzędzi cieplutką pierś mamy i nerwowo wypełniającą to, co kobieta robi z właściwą swojej płci naturalnością. Jakoś trudno mi uwierzyć, by zwolennicy urlopów tacierzyńskich nie wiedzieli, że „mama to nie jest to samo, co tata”, ale też i tata nie jest tym samym, co mama, by sądzili, że mężczyzna może swoją piersią nakarmić dziecko, że może zastąpić matkę, która – tak to urządziła natura – jest w pierwszym okresie życia dziecka absolutnie niezbędna.
A jeśli to wiedzą, to źródła wymuszania na ojcach urlopów tacierzyńskich muszą być inne. I nie mam wątpliwości, że trzeba ich szukać w modnej obecnie ideologii rozmywania różnic i wyrównywania szans. Z jednej strony zatem miłośnicy urlopów tacierzyńskich chcą budować wrażenie, że między kobietą a mężczyzną nie istnieją zasadnicze różnice psychologiczne, duchowe czy biologiczne. I jedno, i drugie może wymiennie spełniać swoje role. Dowodem na to jest zastąpienie tradycyjnego terminu „ojcostwo” (o pięknych i głębokich konotacjach i ze wspaniałą teologią przedstawioną choćby w „Promieniowaniu ojcostwa” Karola Wojtyły) „tacierzyństwem”, czyli terminem wzorowanym na „macierzyństwie”. W ten sposób próbuje się – za pomocą upodabniania słów – upodobnić ich znaczenie. A to upodobnienie szkodzi ojcu, pozbawiając jego misję w domu wymiaru męskiego.
Ale jest także drugi element tej ideologicznej walki, czyli przekonanie, że trzeba wyrównywać szanse. Ideolodzy feminizmu przekonują, że jedną z poważniejszych przeszkód dla kobiet na rynku pracy są urlopy macierzyńskie. Pracodawcy wiedzą, że młode kobiety mogą zajść w ciążę, pójść na urlop i dlatego niechętnie je zatrudniają. Aby zmienić ich myślenie, trzeba więc sprawić, że i mężczyźni będą chodzić na urlopy dla swoich dzieci. Dzięki temu stworzy się fikcyjną równość, doprowadzi do sytuacji, w której pracodawca będzie musiał uważać także na młodych, żonatych mężczyzn. A że szkodzi to dzieciom, które zamiast piersi mają butelkę, to już ideologów nie obchodzi.
W ich szczerość uwierzyłbym dopiero wtedy, gdyby zamiast wielkich akcji na rzecz urlopów tacierzyńskich, „Gazeta Wyborcza” i inne tego rodzaju grupy lobbingowe zaangażowały się w działania rzeczywiście służące rodzinie i dzieciom, czyli na przykład w wydłużenie urlopów macierzyńskich (obecnie skandalicznie krótkich), skrócenie godzin pracy kobietom z dziećmi czy we wprowadzanie takich ulg podatkowych, które czyniłyby rzeczywiście opłacalnym pozostawanie kobiet w domu i poświęcanie się przez nie opiece nad dziećmi. To bowiem są działania, które służą dzieciom, a nie ideologii, która z prawdą o człowieku niewiele ma wspólnego.