facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - marzec
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 13



– Mam dla Ciebie prezent! – woła synek i nic to, że termometr na podwórku wskazuje minus dwadzieścia stopni, drzwi otwierają się z impetem, tylko ściana zdecydowanie przeszkadza w otwarciu ich jeszcze szerzej.
Prezenty zmieniają się zgodnie z porą roku. Latem są to podeschnięte lekko kwiaty jaskółczego ziela (chwastów w okolicy jest pod dostatkiem), jesienią ciut pokruszone liście dębu wyciągnięte wprost z plecaka. Zima za to, to prawdziwy poligon kreatywności – dostaję rysunki, pocztówki, laurki i całe mnóstwo trudnych do zidentyfikowania urządzeń z rolek po ręcznikach papierowych, od lunety począwszy, na mikserze skończywszy.
– Mamo, mam dla ciebie fartuszek! – ani się obejrzałam, a już jestem przepasana fartuchem z tektury. Ozdobiony oszałamiająco kawałkami kolorowego papieru. Z błyszczącą fioletem tasiemką do zawiązania. Jest serduszko w odcieniach brązu z nieco tylko poszarpanymi brzegami, a to żółte, to chyba coś na kształt frędzli. O, a tu chyba zabrakło różowego papieru, bo kwiatek dokończony pomarańczowym.
Odrobinę sztywny ten fartuch, ale przyjmijmy, że po prostu dobrze wykrochmalony. Wracam do kuchni, żeby patelnia nie spłonęła razem z naleśnikami. Pal sześć patelnię, ale jak spłoną naleśniki, to będzie afera. Po trzech naleśnikach przestaję odczuwać trudności w poruszaniu się i czuję się niemalże komfortowo.
Dzwoni domofon, biegnę do drzwi otworzyć. W progu stoi ciocia Marta, przyzwyczajona już do dziecięcych pomysłów, głosem bez żadnego zdziwienia pyta:
– O, widzę, że kazali Ci dziś chodzić w rycerskiej zbroi, ta łopatka teflonowa ma być mieczem, czy co?